Kontrakty terminowe: kto winny za straty?
2009-02-18 12:36
Największe w historii straty spółek na instrumentach pochodnych © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Rynek instrumentów pochodnych I 2009
W 1993 r. świat gospodarczy zaszokowała informacja o poważnych problemach jednego z największych niemieckich koncernów Metalgesellschaft AG. Koncern ten stanął na progu bankructwa, gdy wyszło na jaw, że jedna z jego 250 spółek zależnych zaangażowała się na terminowym rynku ropy. Okazało się, że na rynku tym w następstwie nieprzewidzianych zmian ceny ropy naftowej spółka odnotowała stratę finansową w wysokości ponad 1,4 mld USD. Strata ta spowodowała groźbę bankructwa koncernu, który w tamtym czasie zatrudniał ponad 20 tys. osób. Ostatecznie firmę udało się uchronić przed upadkiem, dzięki sprzedaży większości jej aktywów. Jednak członkowie zarządu i rady nadzorczej koncernu zostali odwołani zaraz po ujawnieniu strat przez koncern.Mniej szczęścia miał makler Nick Lesson, który doprowadził do upadłości najstarszy brytyjski bank inwestycyjny Barings Bank spekulując w 1995 r. na rynku kontraktów terminowych na japoński indeks giełdowy Nikkei, który spadł wbrew jego oczekiwaniom po trzęsieniu ziemi w Kobe w styczniu 1995 r. W związku z tym, że transakcje te nie były autoryzowane, Lesson trafił na sześć lat do więzienia. Podobny los może spotkać niedługo francuskiego maklera Jérôme Kerviel, którego nieautoryzowane transakcje na rynku terminowym były przyczyną strat francuskiego banku Société Générale w wysokości 4,9 mld euro w 2008 r. W przypadku wszystkich tych transakcji, jak i wielu podobnych, osoby odpowiedzialne w danej firmie lub instytucji finansowej za przeprowadzone transakcje i straty na rynku terminowym, poniosły odpowiedzialność w mniejszym lub większym stopniu, w tym cywilną lub karną. Niestety w Polsce, jak zauważa Bankier.pl, gdy ujawnione zostały straty spowodowane spekulacjami na rynku walutowym oraz rynku surowcowym, zaczęto szukać winnych na rynku, a nie wśród pracowników inwestujących podmiotów.
Szukanie winnych na rynkach finansowych za straty i kryzysy finansowe ma długoletnią tradycję. W przeszłości najczęściej winnymi byli bankierzy i maklerzy pochodzących z różnych mniejszości etnicznych. W Polsce natomiast postanowiono za obecne błędy kadry menadżerskiej firm oraz brak staranności w zakresie nadzoru obarczyć zagraniczne banki. Zdaniem dr Mariusza Andrzejewskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie „zaraziły” one polskie przedsiębiorstwa wirusem AZIP (asymetryczny, złożony instrument pochodny). Jego zdaniem zagraniczne banki oferowały „nieświadomym” przedsiębiorcom instrumenty, które nie miały sensu ekonomicznego. Instrumentami tymi były dwie opcje walutowe za pomocą których przedsiębiorca zajmował równocześnie dwie różne pozycje na rynku terminowym. Pozycję długą – nabywając opcje na rynku walutowym oraz równocześnie pozycję krótką – sprzedając opcje na tym samym rynku. W praktyce, w następstwie takiej transakcji, koszty zabezpieczania pozycji walutowej (pozycja długa) są pokrywane środkami otrzymanymi w zamian za wystawienie opcji o innych parametrach i tym samym zajęciem przeciwstawnej pozycji na rynku walutowym (pozycja krótka).
oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl