Stopa bezrobocia w Polsce wzrosła do 10,8%
2009-08-05 18:10
© fot. mat. prasowe
Dzisiejsze odczyty indeksów PMI dla sektora usług w Europie nie potwierdziły bynajmniej końca recesji. A odczyt analogicznego wskaźnika w USA był mocno rozczarowujący.
Przeczytaj także: Przychody Amerykanów zmniejszyły się o 1,3%
Powody do zadowolenia mają tylko brytyjscy przedsiębiorcy działający w sektorze usług. Na wyspach indeks PMI - uchodzący przecież za wskaźnik wyprzedzający - wzrósł do 53,2 pkt z 51,6 pkt przed miesiącem. A trzeba wiedzieć, że poziom 50 pkt oddziela rozwój sektora od jego recesji. Słabiej niż przed miesiącem wypadł odczyt indeksów we Francji i Niemczech, a więc dwóch największych gospodarek strefy euro. Ekonomiści są zdania, że choć gospodarka wysyła pewne sygnały ożywienia, to nie uda się go przekuć w trwały wzrost gospodarczy bez aktywnej postawy konsumentów. Ci zaś zamiast na wydatkach koncentrują się na oszczędnościach, czemu trudno się dziwić w obecnej sytuacji na rynku pracy. W efekcie sprzedaż detaliczna w strefie euro spadła o 0,2 proc. w czerwcu (zamiast oczekiwanego wzrostu o 0,4 proc.) - o czym dziś poinformował eurostat. Można mówić o pewnego rodzaju sprzężeniu zwrotnym - wydatki konsumentów maleją, wobec czego zmniejsza się też podaż m.in. redukując zatrudnienie, co w efekcie prowadzi do dalszego zmniejszenia wydatków itd. Według naszego ministerstwa pracy stopa bezrobocia w Polsce wzrosła w lipcu do 10,8 proc., choć jest to sam środek prac sezonowych, co powinno stymulować zatrudnienie.W USA odczyt indeksu ISM dla sektora usług - 46,4 proc. - wypadł grubo poniżej oczekiwanych 48,2 proc. Równocześnie ADP podała, że amerykańska gospodarka straciła w lipcu kolejnych 371 tys. miejsc pracy (oczekiwano 350 tys.). I choć oficjalne dane poznamy w piątek, to raport ADP nie jest dobrą wróżbą.
fot. mat. prasowe
Inwestorzy rozumiejąc jak się zdaje, że bez poprawy na rynku pracy (a więc sytuacji konsumentów), każde ożywienie gospodarcze będzie mieć tylko płytki i tymczasowy charakter, sprzedawali dziś akcje, przy czym ostateczna skala przeceny na GPW jest efektem samego fixingu, na którym WIG20 stracił bez mała 50 pkt, a więc ponad 2 proc. W tej fazie sesji wzrosły też obroty, które ostatecznie podliczono na 1,45 mld PLN. Na czołowych spółkach realizowano zyski i to bezpardonowo (KGHM spadł z porannych 98 do 90 PLN na koniec sesji), a w przypadku TPSA straty (kurs spadł do poziomu najniższego od pięciu lat).
Dane z USA przepłoszyły inwestorów także na zachodnich rynkach, choć to jednak u nas końcowy spadek był najsilniejszy, co paradoksalnie może nam jutro pomóc w lepszym rozpoczęciu sesji (jeśli znajdzie się do tego choć cień powodu). W końcu fixingowy spadek można uznać za kolejny wpadek przy pracy.
Korektę przechodziły też notowania surowców i walut, w stopniu podobnym co dzień wcześniej. Za wcześnie by twierdzić, czy skończy się to wszystko dłuższą korektą (szeroko rozumianą, bo dotyczącą większości rynków finansowo-towarowych), czy też chciwość jeszcze trochę pozwodzi inwestorów.
fot. mat. prasowe
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
Warszawska giełda mocno zareagowała na sankcje
oprac. : Emil Szweda / Open Finance
Więcej na ten temat:
komentarz giełdowy, WIG20, giełdy światowe, obroty akcjami, prognozy giełdowe, komentarz walutowy, surowce