Czy rynek złota czeka przełom?
2009-09-17 13:26
Przeczytaj także: Popyt na złoto mocno w górę w 2022 roku
Począwszy od ostatniego kwartału zeszłego roku kluczową rolę w formowaniu popytu na złoto odgrywają inwestorzy. Rosnący ich udział można było wprawdzie odnotować już wcześniej – w 2007 roku popyt inwestycyjny stanowił ok. 20%, w 2008 – 30%, ale w pierwszej połowie bieżącego roku jego udział sięgnął 47%. Należy przy tym zauważyć, że nie stało się to jedynie dzięki wzrostowi zainteresowania lokatami w złoto. Udział inwestorów wzrósł także dlatego, że pozostali nabywcy zdecydowanie ograniczyli swoje zakupy. Niektórzy amatorzy biżuterii, złotych zębów (w zeszłym kwartale takie przeznaczenie spotkało 12 ton żółtego metalu) oraz przemysł elektroniczny musieli poszukać tańszych substytutów, do czego skłaniała ich bardzo wysoka cena oraz spadek dochodu związany ze światową recesją. Szczególnie niepokoi to, że bardzo spadły zakupy złota w Indiach (o 30% w zeszłym kwartale), które są jego największym na świecie konsumentem.Spekulantów na rynku złota wciąż jednak przybywa. W tym roku pierwszy raz dołączyły do tego grona banki centralne, które wcześniej głównie sprzedawały złoto z olbrzymich rezerw, które posiadają. Word Gold Council podaje ponadto, że saldo zakupów banków centralnych było dodatnie nie za sprawą jednego dużego nabywcy, lecz dzięki zmianie nastawienia całej grupy. Wprawdzie kupionego przez nie w ostatnim kwartale złota ledwie starczyłoby na wspomniane cele dentystyczne, ale liczy się sam fakt, że z tej strony nie należy się spodziewać dodatkowej podaży stanowiącej zagrożenie dla ceny.
Spekulację na złocie prowadzą też na coraz większą skalę kompanie wydobywające kruszec. W 2001 roku pozycje zabezpieczające opiewały na 3200 ton i od tego czasu systematycznie spadają – na koniec drugiego kwartału był to jedynie 460 ton. Ostatnie wzrosty niektórzy komentatorzy w całości przypisują koncernowi Barrick, który jako jeden z ostatnich (oprócz AngloGold) rozpoczął na szeroką skalę zamykanie pozycji hedgingowych w te wakacje. Spółki wydobywcze nie chcą się już zabezpieczać, gdyż tracą w ten sposób znaczną część zysków płynących ze spodziewanego dalszego wzrostu ceny kruszcu.
Skąd jednak wiadomo, że dalsze wzrosty będą? Co kieruje różnymi grupami spekulantów oprócz oglądania się na innych, którzy kupują? Warto zastanowić się nad innymi możliwymi powodami wzrostów, gdyż instynkt stadny w inwestycjach nie jest dobrym doradcą. Zwłaszcza, że przewidywania wspomnianych uczestników rynku nie zawsze się sprawdzały. Mogłoby się wydawać, że Barrick ma jakieś sprawdzone informacje skoro decyduje się na rezygnację z zabezpieczania swoich transakcji. Jeśli rzeczywiście miałoby tak być, to czemu decyduje się na ten krok tak późno, przegapiwszy 8 lat wzrostów? Podobnie ma się sytuacja z pozostałymi producentami – najwięcej zabezpieczonych pozycji mieli w 2001 roku, kiedy cena była na najniższym poziomie w ciągu trzech ostatnich dekad.
Wśród najważniejszych powodów dalszych wzrostów ceny złota wymienia się przede wszystkim powrót inflacji i słabnięcie dolara. Oba te czynniki są ze sobą powiązane. Najbardziej typowy scenariusz, który rysuje przeciętny inwestor lokujący swoje środki w złoto jest następujący: na skutek działań Fedu i administracji rządowej w USA wybuchnie niedługo inflacja, która doprowadzi do załamania dolara, pogłębionego jeszcze dodatkowo przez zastąpienie go w roli waluty rezerwowej przez inne waluty (lub nawet złoto).
Taka wizja jest jednak wciąż bardzo odległa. Problem inflacji nie pojawi się wcześniej niż w 2011 roku – banki centralne w przyszłym roku śmiało jeszcze będą mogły trzymać stopy na bardzo niskim poziomie. Wolnych zasobów na skutek recesji w gospodarce światowej jest tak wiele, a rynek kredytu na tyle niemrawy, że tylko masowe uruchomienie programów quantitive easing mogłoby w krótkim terminie przynieść istotny wzrost inflacji, a tego nikt raczej się nie spodziewa.
oprac. : Maciej Bitner / Wealth Solutions