Rynek złota wg ekspertów ZFDF
2009-10-12 13:23
Przeczytaj także: Czy rynek złota czeka przełom?
Maciej Kosowski, Wealth Solutions:
Jedna z zasad inwestowania brzmi – kupuj plotki, sprzedawaj fakty. „Plotki” - a może raczej prognozy - są takie, że Chiny i świat arabski zaczynają odwracać się od dolara – jako waluty która będzie tracić na wartości. Do faktów trudno też zaliczyć na razie oczekiwany znaczący wzrost inflacji w najbliższych latach, a związany z dodrukiem pustego pieniądza w ramach planów ratunkowych w USA i Europie Zachodniej. A to z tych dwóch powodów złoto już teraz bije rekordy cenowe. Gdy te prognozy i wydarzenia staną się faktami, złoto niekoniecznie musi dalej drożeć. Oczywiście popyt z Chin, gdyby zdecydowały się dramatycznie zmienić strukturę swoich rezerw (złoto stanowi w nich na razie niespełna 2 procent), będzie ogromnym wsparciem dla tego metalu. Trzeba jednak pamiętać, że systematycznie rośnie udział inwestorów finansowych na rynku złota – w ciągu kilka lat wzrósł z 20 do blisko 50 procent. Tego typu inwestorzy nastawieni są na szybki zysk i stosują zasadę podaną na początku. Obawiam się, że złoto czeka w najbliższych tygodniach solidna korekta. Na dłuższą metę jest to sensowna inwestycja, ale zmienność notowań złota jest wysoka i przeciętny ciułacz powinien sobie wybić z głowy tezę, że złoto stabilnie rośnie. To jest ryzykowny rynek, a złoto jest bardziej instrumentem finansowym niż surowcem czy metalem szlachetnym. Na koniec warto jeszcze uświadomić sobie że ekscytujemy się notowaniami złota w dolarach. Tymczasem zarabiamy i inwestujemy złotówki. Złoto zyskuje najczęściej wtedy gdy dolar traci – także do złotego. W efekcie wzrosty ceny złota w dolarach często po przeliczeniu na złotówki mogą się okazać spadkami.
Marek Niedałtowski, Money Expert i ZFDF:
Ogromne zainteresowanie inwestorów, zarówno instytucjonalnych, jak i indywidualnych, zakupami złota, to przede wszystkim wynik splotu dwóch czynników: najważniejszego gospodarczego i pozostającego nieco w tle, ale też istotnego - politycznego. Ogromna wiara uczestników rynków finansowych w to, że światowa gospodarka wyjdzie z najgłębszego od II wojny światowej kryzysu, w tak szybkim tempie, jak w niego weszła - czyli sprawdzi się scenariusz recesji typu „V” - spowodowała, że popyt na bardziej ryzykowne aktywa, czyli akcje, towary i waluty gospodarek wschodzących był w ostatnich miesiącach bardzo wysoki, co już samo w sobie stanowiło czynnik prowzrostowy oczywiście też dla złota. Z punktu widzenia coraz wyższego kształtowania się cen tego kruszcu, bardzo ważne było także to, że powyższym zakupom agresywnych instrumentów towarzyszyło również znaczne osłabienie się amerykańskiego dolara, bo inwestorzy redukowali swoje zaangażowanie w tej walucie. I tu automatycznie pojawił się też trzeci czynnik, czyli silne obawy inflacyjne. Ewentualna realizacja scenariusza recesji typu „V”, w połączeniu z niezwykle niskim poziomem stóp procentowych w największych gospodarkach oraz morzem wydrukowanych na plany stymulacyjne pieniędzy, zdaniem wielu ekonomistów może bowiem doprowadzić do hiperinflacji, przed którą to inwestorzy od dawien dawna zabezpieczają się nie inaczej, jak przez zakup złota.
Na wzrost cen tego kruszcu jak zawsze oddziałują też obawy polityczne, a te w ostatnim czasie skupione są na ewentualnym konflikcie zbrojnym pomiędzy Iranem, a Izraelem.
W obecnej chwili bardzo wielu analityków i inwestorów rysuje wizję dalszej bardzo silnej aprecjacji cen złota względem dolara, wskazując nawet na to, że w przyszłej dekadzie może być osiągnięty nawet poziom ponad 2000 USD/oz. Niestety trudno mi się jest z tymi prognozami zgodzić, choć oczywiście w bieżącym bardzo silnym trendzie wzrostowym, jeszcze jakieś lekkie podejście w górę ceny złota do dolara jest oczywiście prawdopodobne. Opinię tą opieram na zbyt optymistycznym postrzeganiu przez rynek kondycji globalnej ekonomii, gdzie bardziej realnym scenariuszem wychodzenia z kryzysu, na dzisiejszy dzień, wydaje mi się być ten spokojniejszy w kształcie litery „U”, w którym ryzyko pojawienia się dużych zagrożeń inflacyjnych, jest już o wiele, wiele mniejsze. Po drugie w większości prognoz wskazujących na bezustanny wzrost cen złota, wskazuje się także na dalsze osłabienie dolara, co także jest dość zastanawiające, bo przecież jeśli zagrożenia hiperinflacyjne rzeczywiście by się ujawniły, to Fed bez dwóch zdań nie zawaha się przed zdecydowanym podwyższeniem poziomu stóp procentowych w USA, co będzie czynnikiem prowzrostowym, a nie prospadkowym dla amerykańskiej waluty. Tak więc w przeciwieństwie do większości rynku, wszystkie najbliższe mocne wyjścia ceny złota do dolara do góry, traktowałbym jako okazję do sprzedaży tego kruszcu, a nie jako zapowiedź kolejnych jego zwyżek, bo kolejny rok, w mojej opinii, nie będzie 10-tym z kolei zwyżkowym, ale pierwszym spadkowym i to być może w całej dłuższej serii.
oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl