Wypłata emerytury: ZUS zbankrutuje?
2009-12-07 11:43
Przeczytaj także: Repartycyjny system emerytalny wraca
Obecnie panujący w Polsce system emerytalny nazywany jest system mieszanym, kapitałowo-repartycypacyjnym. Oznacza to, że pobierany od każdej pensji podatek emerytalny (formalnie zwany „składką”) w jednej trzeciej trafia do Otwartych Funduszy Emerytalnych, a w 2/3 ląduje w ZUS-ie na „indywidualnym koncie emerytalnym” i finansuje wypłaty świadczeń dla obecnych emerytów. Z tym, że cały system już teraz jest dziurawy i szybko nabiera wody – podatnicy dopłacają do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych po przeszło 30 mld złotych rocznie.Do tego dochodzi 16 mld zł dotacji do KRUS-u, czyli instytucji, z której wypłacane są emerytury dla byłych rolników oraz 4,5 mld zł dla emerytowanych mundurowych pochodzących bezpośrednio z budżetów MON i MSW. Doliczając do tego rachunku górników, każdy podatnik do emerytur uprzywilejowanych grup zawodowych dopłaca ok. 1,8 tysiąca złotych rocznie.
Tak, jak podaje Bankier.pl., wygląda teoria, która z dodatkiem kilku upiększających przymiotników podawana jest do wiadomości opinii publicznej. Jednak istota systemu jest zupełnie inna. Otóż przyszła emerytura każdego z nas de facto wcale nie zależy od tego, ile do systemu włożymy. Tak naprawdę w ostateczności o wszystkim zdecyduje państwo. Rząd i parlament w każdej chwili mogą uchwalić ustawę zmieniającą zasady wypłat „świadczeń emerytalnych”. Przy czym właśnie milcząco przyjęliśmy założenie, że za 20-30 lat państwo polskie w ogóle będzie wypłacalne, co wcale nie jest takie pewne.
Eksperci zauważają, że z tego właśnie powodu wątpliwe są również pieniądze zgromadzone w OFE, które mają prawny obowiązek przynajmniej 60% swojego portfela trzymać w obligacjach skarbowych. OFE mają faktyczny zakaz inwestowania za granicą – są więc skazane na zaufanie państwu, że to wywiąże się ze swoich zobowiązań. Reasumując: nasze emerytury bazują tylko i wyłącznie na zaufaniu do państwa polskiego i do jego przyszłych władz. Kasa ZUS jest pusta, zaś portfele OFE wypełnione są obietnicami rządu, że ten za ileś tam lat wypłaci kapitał powiększony o odsetki z wyemitowanych obligacji.
Bankier.pl podaje jednak, że rządzący już teraz wiedzą, że cały ten system za 20 lat (lub może nawet wcześniej) całkowicie i permanentnie utraci płynność finansową. Obecny system jest bowiem klasyczną piramidą finansową i w swej istocie absolutnie niczym nie różni się od funduszu pana Madoffa. O ile jednak nowojorski finansista resztę swych dni spędzi w więzieniu, to kierujący ZUS-em wciąż są na wolności (z jednym tylko wyjątkiem). Jeśli więc w ciągu następnych dwóch dekad przez Polskę nie przetoczy się wojna, epidemia, klęska głodu lub inne tego typu nieszczęście, to państwo nie będzie w stanie wypełnić swych obecnych zobowiązań wobec przyszłych emerytów.
Eksperci zauważają, że przyczyna tego faktu jest banalna i na imię ma demografia. Otóż obecnie w Polsce żyje 38,6 miliona ludzi, z czego 24,6 mln jest w tzw. wieku produkcyjnym (czyli w przedziale wieku 18-64 lat dla mężczyzn i 18-59 dla kobiet). W wieku emerytalnym znajduje się 6,3 mln ludzi. Ale na utrzymaniu ZUS-u i KRUS-u przebywa aż 8,4 mln obywateli (z czego 1,5 mln w KRUSie)! Ponieważ tylko połowa Polaków w wieku produkcyjnym odprowadza składki do ZUS (druga połowa albo nie pracuje, albo działa w szarej strefie lub wyemigrowała), to w 2008 roku „składki” odprowadzało zaledwie 14,8 miliona Polaków.
oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl