Debiut giełdowy PZU i PGE - podsumowanie
2010-06-16 13:15
© fot. mat. prasowe
Prywatyzacja spółek Skarbu Państwa przebiega doskonale. Zarówno minister Grad, jak i inwestorzy są bardzo zadowoleni, a rynek pierwotny na GPW bije w tym roku większość dotychczasowych rekordów. Dzięki nowym debiutom zyskuje jednak nie tylko warszawski parkiet, który umacnia swoją pozycję, ale i inwestorzy.
Przeczytaj także: Debiut Trans Polonia S.A. na GPW
Na wszystkie wspomniane rekordy bardzo duży wpływ miały dwa polskie przedsiębiorstwa będące potentatami w swoich branżach. Pod koniec 2009 roku na GPW weszło PGE z branży energetycznej. Drugim, jeszcze bardziej wyczekiwanym IPO w bieżącym już roku było PZU, reprezentant sektora finansów i ubezpieczeń. Dwa giganty, dwie różne strategie debiutu i finalnie różne nastroje inwestorów, którzy wzięli udział w IPO obu spółek. Warto zatem podsumować i ocenić oba te debiuty, aby móc się odnieść do nowych, zbliżających się ofert na rynku pierwotnym, np. prywatyzacji Tauronu.PGE = gigantyczny popyt = rekordowa redukcja
Największa polska spółka energetyczna – PGE zadebiutowała na giełdzie 6 listopada 2009 roku. Długo oczekiwany debiut niósł ze sobą bardzo duże oczekiwania inwestorów. Perspektywiczna branża, największa spółka tego typu w Polsce, pozornie dobra koniunktura na giełdzie i przede wszystkim ogromna reklama. To główne czynniki, które napędzały popyt na walory Polskiej Grupy Energetycznej. Cena emisyjna podana była w widełkach (17,50 zł – 23 zł), jednak ostatecznie zdecydowano, że inwestorów obowiązywać będzie górna granica, a więc 23 zł.
Polski potentat energetyczny postanowił przeznaczyć dla inwestorów 259 513 500 sztuk akcji, z czego 38,9 mln zł przeznaczono dla inwestorów indywidualnych (ok. 7%). Dzięki tym danym łatwo doliczyć się faktu, że debiut PGE opiewał na 6 mld zł. Nie dość, że był to największy debiut na naszym krajowym rynku, to jeszcze było to największe IPO w Europie w 2009 roku. Po liczbach widać również, że znaczny procent akcji przeznaczony został do klientów instytucjonalnych, wśród których bardzo dużą aktywność wykazały fundusze inwestycyjne, które traktowały PGE jako łakomy kąsek.
Wszystkie te dane inwestorzy znali jednak zapisując się na akcje PGE. W tym momencie skończył się rozsądek, a zadziałała reklama. Ogromna kampania skierowana w stronę klientów indywidualnych przyniosła efekt. Czy dobry? Nie do końca. O debiucie polskiego kolosa energetycznego słychać było wszędzie. Mówili o tym wszyscy. Począwszy od biznesmenów, robotników, sąsiadów, studentów, a nawet można było o tym usłyszeć siedząc na fotelu u fryzjera, czy dentysty. Kiedy w czasie zapisów na akcje, PGE zauważyło wielki popyt wśród klientów indywidualnych, zareagowano jednak i zwiększono pulę akcji.
Kolejną istotną rolę przy debiucie PGE odegrały domy maklerskie i banki, a więc pośrednicy. Domy maklerskie zachęcały zwykłych zjadaczy chleba bardzo niskimi prowizjami i preferencyjnymi warunkami prowadzenia konta. Oferty były naprawdę zachęcające do inwestycji. A banki? Banki postanowiły zarobić na chciwości Polaków i prześcigały się w ofertach kredytowych. Polacy bez namysłu zadłużali się, by zapisać się na jak najwięcej akcji, tym samym zwiększając dźwignię finansową swojej inwestycji.
I wreszcie, gdy inwestorzy odliczali już godziny do debiutu PGE podano komunikat o redukcji, która objęła 96,5% akcji inwestorów indywidualnych. Tak wielka redukcja ewidentnie wskazuje jak ogromny popyt wygenerowali inwestorzy. Finalnie drobni inwestorzy zapisali się na akcje o wartości 25,6 mld zł, jednak dostali jedyne 0,9 mld zł. Każdy chciał mieć akcje PGE i w środowisku spodziewano się redukcji, ale jej rozmiary przerosły najśmielsze prognozy i oczekiwania. W tym momencie pojawił się problem zaciągniętych kredytów. W najczęstszych wypadkach klienci w ogóle nie skorzystali z kredytu, a bank wzbogacił się na prowizji.
Dzień debiutu – dużo emocji. W debiucie udział wzięło 60 tys. inwestorów indywidualnych. Cena otwarcia 6 listopada wyniosła 25,95 zł, co dało inwestorom dokładnie 12,82% zysku. Wynik nie najgorszy, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności okazało się to za mało aby pokryć prowizje nieudzielonych kredytów i sprostać oczekiwaniom inwestorów dotyczących zysku.
Inwestorzy indywidualni poczuli duży niedosyt i jeszcze tego samego dnia dokonali ogromnej wyprzedaży. Ponad miesiąc po debiucie PGE weszło w skład indeksu MSCI, prestiżowego indeksu, który zrzesza w sobie największe światowe spółki oraz w skład MSCI Europe Emerging Markets. Obroty dokonywane na PGE pozostawały jednak wiele do życzenia i potentat energetyczny miał spore problemy z wejściem w skład indeksu polskich blue chipów. Zniecierpliwienie inwestorów trwało ponad 4 miesiące do 19 marca 2010 roku. Tym samym w indeksie WIG20 PGE zajęło miejsce Agory. Na dzień dzisiejszy PGE jest siódmą spółką w WIG20 pod względem udziału posiadając 4,812%.
PZU = ogromny popyt = pokaźne zyski inwestorów
W maju 2010 roku na warszawskim parkiecie miał miejsce kolejny bardzo wyczekiwany debiut, tym razem spółki PZU - jednego z największych przedsiębiorstw funkcjonujących w naszym kraju. Trzeba przy tym zaznaczyć, że zostało już nie wiele tak dużych spółek w Polsce, które nie zaistniały jeszcze na warszawskim parkiecie. Na debiut PZU ponownie czekali wszyscy, gigant z ciekawego sektora, ogromny potencjał, lider na polskim rynku ubezpieczeniowym.
Przeczytaj także:
Debiut Robyg SA na GPW
oprac. : Paweł Sobczak / IPO.pl
Więcej na ten temat:
GPW, debiut giełdowy, debiut giełdowy PZU, debiuty giełdowe, wejście na giełdę, akcje PGE, PGE Polska Grupa Energetyczna SA, debiut giełdowy PGE