Rekomendacja S a kredyty mieszkaniowe
2010-08-06 00:14
Przeczytaj także: Nowa Rekomendacja S gwarancją bezpieczeństwa?
Rekomendacja S obowiązuje już od dłuższego czasu i okazała się zbawienna dla wielu klientów banków i samych banków. Wielu klientom otworzyła oczy na ryzyka związane z zadłużaniem się w obcej walucie, ale nie znaczy to, że Polacy przestali brać kredyty we frankach czy euro. Biorą je nadal, ale czy zdają sobie sprawę z tego w co mogą wdepnąć i czy są ostrożniejsi?
Kryzys pokazał, że warto wziąć pod uwagę takie czynniki jak nagła i duża zmiana cen walut, oprocentowania, zarobków, a nawet zaglądające w oczy bezrobocie. Ci, którzy zaciągając kredyty tuż przed kryzysem uwzględnili te ryzyka i nie pożyczyli od banku więcej niż mogliby spłacać w przypadku chwilowych trudności finansowych, spali spokojnie. Inni dostali lekko po karku, ale kryteria ostrożnościowe narzucone przez Rekomendację S nie pozwoliły im utonąć.
Polak pomocy nie potrzebuje, Polak potrafi sam o siebie zadbać
Najlepszym dowodem na dobrą kondycję polskich gospodarstw domowych i determinację w spłacaniu kredytów hipotecznych jest nikłe, niezauważalne niemalże zainteresowanie rządową pomocą w spłacie kredytów mieszkaniowych. Rząd Donalda Tuska w ubiegłym roku przygotował i uruchomił program, którego celem było udzielanie nieoprocentowanej pożyczki rozłożonej nawet na kilka lat osobom, które w wyniku kryzysu straciły pracę a spłacają kredyt mieszkaniowy.
Pomoc polegać miała na dopłatach do rat za kredyt mieszkaniowy (nawet do 1200 zł miesięcznie) przez rok, ale warunkiem było zarejestrowanie się jako bezrobotny w urzędzie pracy i nie posiadanie innej nieruchomości, którą można by pokryć zadłużenie. Czy program był zły, czy zaufanie do rządu mizerne? Urzędnicy do dziś zachodzą w głowę dlaczego z pomocy skorzystało zaledwie ok. 1000 osób, z czego ponad 150 niemalże natychmiast zrezygnowało (znaleźli nową pracę), a nie jak zakładano kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy. Rząd przeznaczył na pomoc bezrobotnym kredytobiorcom kilkaset milionów złotych, a wypłacił niespełna 3 mln.
Ostrożnie, ostrożniej, najostrożniej
Wobec takiej dyscypliny spłacających kredyty mieszkaniowe rodaków warto postawić pytanie, czy potrzebne są kolejne regulacje i obostrzenia związane z ilością, wielkością i rodzajem udzielanych kredytów mieszkaniowych? Być może nie, ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którym nasz nadzór się liczy jest zdania, że są potrzebne. „Zdaniem ekspertów MFW, polityka kredytowa banków polegająca na finansowaniu akcji kredytowej z depozytów krajowych i denominowanej w walucie krajowej wykazuje większą odporność na zewnętrzne szoki finansowe i stanowi zaporę dla przenoszenia skutków kryzysów finansowych na rynek krajowy” – czytamy w informacji Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego dotyczącej ryzyk związanych z kredytami walutowymi zaciąganymi przez gospodarstwa domowe.
Tak oto, chcemy czy nie, ograniczenia co do wielkości portfeli kredytów walutowych na cele mieszkaniowe będą obowiązywały. A czy jest to zamach na wolność klientów, godzi w normy wolnego rynku i jaki ma wpływ na rozwój gospodarczy kraju – wkrótce odpowie wszechwiedząca opinia publiczna.
1 2
oprac. : Małgorzata Alicja Dudek / Gazeta Bankowa