Sprzedaż detaliczna USA wzrosła o 0,4% m/m
2010-08-16 11:40
Piątek mógł być w USA dość ważnym dniem, bo publikowane były istotne dane makro. Okazało się, że nie były one ani wystarczająco dobre, żeby pomóc bykom, ani tak złe, żeby zwiększyć siłę niedźwiedzi.
Przeczytaj także: Szef Cisco boi się przyszłości
Raport o sprzedaży detalicznej był nieco gorszy od oczekiwań, ale nie były to duże różnice. Sprzedaż (po spadku w czerwcu) wzrosła w lipcu o 0,4 proc. m/m (oczekiwano 0,5 proc.), a sprzedaż bez samochodów wzrosła o 0,3 proc. (oczekiwano 0,2 proc.).Raport o inflacji konsumenckiej (CPI) też nie wniósł niczego nowego, chociaż zmniejszył nieco strach przed deflacją. Zarówno jej wyraźny spadek (obawa o deflację), jak i wyraźny wzrost (obawa o to, że Fed będzie miał skrępowane ręce w pobudzaniu gospodarki) zaszkodziłby obozowi byków, ale takich warunków dane nie spełniły. Inflacja wzrosła o 0,3 proc. m/m (oczekiwano 0,2 proc.), ale bazowa wzrosła o 0,1 proc. (zgodnie z prognozą). Poza tym w stosunku rocznym wzrosła tak jak tego oczekiwano, czyli o 1,2 proc.
Ostatnia partia danych też nie dała rynkowi impulsu. Publikacja indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne) były dla byków korzystne, bo indeks wzrósł (69,9 pkt.) mocniej niż oczekiwano (68,8 pkt.), ale nadal był to bardzo niski poziom (blisko 8- miesięcznego minimum). Raport o zapasach w amerykańskich firmach na pozór był zgodny z prognozami, bo zapasy wzrosły o 0,3 proc. m/m, ale sprzedaż (tak jak wcześniej w hurtowniach) spadła (0,6 proc.). Dane nadal sygnalizują, że wzrost PKB będzie niższy niż wcześniej oczekiwano.
Ze spółek nie napływały znakomite informacje. Wręcz przeciwnie, raport kwartalny opublikowała JC Penney, trzecia co do wielkości w USA sieć sprzedaży detalicznej. Wynik był lepszy od oczekiwań, ale prognozy gorsze. W czwartek podobnie mówiła o przyszłości Kohl’s, czwarta sieć amerykańska. Konsumenci naprawdę mają problemy.
W tej sytuacji inwestorzy nie bardzo wiedzieli co mają robić. Po trzech spadkowych sesjach najchętniej kupowaliby przecenione akcje, ale nastroje i oczekiwania odnośnie do przyszłości gospodarki były słabe. W pierwszej części sesji nieco przeważali pesymiści, potem łapacze okazji. Ci ostatni niewiele zwojowali, bo w końcówce znowu włączyła się podaż. Sesja zakończyła się niewielkimi spadkami (na znikomym wolumenie), ale to, że nie udało się po trzech spadkach wypracować najmniejszego odbicia pokazuje, że niedźwiedzie panują na rynku niepodzielnie. Rośnie prawdopodobieństwo tego, że wchodzimy w falę C korekty całej hossy.
GPW rozpoczęła sesję tak jak i inne rynki europejskie – wzrostem indeksów. I tak jak inne indeksy prawie natychmiast WIG20 zaczął się osuwać, a w okolicach południa już był po czerwonej stronie. Pomagał indeksowi wzrost ceny akcji KGHM, która opublikowała lepszy od oczekiwań raport kwartalny. Nadal jednak nasz rynek był mocniejszy od innych giełd. We Francji czy w Niemczech indeksy spadały po prawie jeden procent, a u nas po niecały pół procent. Widać było jednak, że tym razem rynek nie ocaleje, jeśli napłyną słabe dane z USA.
Przed publikacją tych danych nastroje na innych giełdach się pogarszały, a u nas poprawiały. Tuż przed samym ogłoszeniem raportów WIG20 znowu się obniżył, ale po publikacji danych (ani dobrych, ani złych) wróci w okolice czwartkowego zamknięcia. Wydawało się, że zakończymy sesję neutralnie, ale fixing obniżył indeks i zakończyliśmy spadkiem o 0,59 proc. niejako wyrównując dość dziwny wzrost czwartku. Sygnał sprzedaży obowiązuje, ale wsparcia w okolicach 2.440 pkt. dzielnie się broni. Jeśli pęknie, to droga do 2.260 pkt. będzie otwarta.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion