Banki centralne toczą wojnę
2010-11-22 13:18
Przeczytaj także: Rynki wschodzące vs niekontrolowany napływ kapitału
Deflacja kontra inflacja
I tak doszło do sytuacji, w której największa gospodarka świata zaczęła bać się deflacji. A tak pechowo się składa, że także Japonia, do niedawna druga pod względem wielkości gospodarka świata, z deflacją walczy już od dawna. Z niewielkim skutkiem. W tym obrazie niewiele zmienia fakt, że w międzyczasie miejsce Japonii na gospodarczym podium zajęły Chiny. A właściwie jeszcze bardziej sytuację to komplikuje. Bowiem mają one zupełnie inny problem. Wysoką inflację, z którą są zmuszone walczyć.
fot. mat. prasowe
Stopa inflacji w wybranych krajach w proc.
A jak wiadomo, z inflacją walczy zacieśniając politykę pieniężną, między innymi podnosząc stopy. I Chiny zacieśniają oraz podnoszą. Problem w tym, że ubocznym skutkiem tego typu posunięć, jest umacnianie się waluty. Mocna waluta zmniejsza z kolei konkurencyjność eksportu. A tego Chiny chcą za wszelką cenę uniknąć. Bo na razie jakością produkcji konkurować nie są w stanie, a tego, co wyprodukują, nie są w stanie sprzedać u siebie. Na szczęście Chiny mają jeszcze znacznie bogatszy, niż inne kraje, w szczególności Stany Zjednoczone, repertuar instrumentów, umożliwiających im trzymanie w ryzach zarówno inflacji, jak i kursu juana. Mogą po prostu metodami administracyjnymi regulować wysokość obu tych parametrów. Zarzut, że nie ma to nic wspólnego z metodami rynkowymi, Chiny mogą dość łatwo odparować. Bo czyż cokolwiek z rynkiem wspólnego ma przejmowanie przez państwo i dofinansowywanie z pieniędzy podatników prywatnych banków, by ratować je przed bankructwem? Inne kraje, którym rosnąca inflacja także coraz mocniej dokucza, nie mają jednak aż tak wielkich możliwości, jak Chiny.
Fed ratuje Amerykę, świat musi cierpieć
Trudno się dziwić, że decyzja Fed o uruchomieniu drugiej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej, spowodowała niezadowolenie wielu krajów, w tym najsilniejsze ze strony Chin, Brazylii i Niemiec. Minister finansów Niemiec Wolfgang Scheuble zarzucił Stanom Zjednoczonym złamanie międzynarodowych ustaleń i stwarzanie problemów innym państwom. Chiny jakoś sobie radzą. Brazylia już od dawna stara się ograniczyć napływ zagranicznego kapitału, który nie tylko winduje kursy walut, ale i powoduje powstawanie niebezpiecznych baniek spekulacyjnych. W październiku 2009 r. wprowadziła 2 proc. podatek od zagranicznego kapitału, lokowanego na tamtejszym rynku finansowym. Trudno się temu dziwić, skoro real w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy 2009 r. umocnił się o 36 proc. W październiku 2010 r. wysokość podatku została podniesiona do 6 proc. Od jesieni 2008 r. indeks brazylijskiej giełdy wzrósł o 150 proc. Na kwietniowym szczycie państw BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) zaapelowały one o utrzymanie stabilności głównych światowych walut oraz zadeklarowały powstrzymanie się od protekcjonizmu.
oprac. : Roman Przasnyski / Open Finance