Strategie inwestycyjne lepsze niż prognozy?
2010-12-17 00:06
Przeczytaj także: Płeć a decyzje inwestycyjne
Na corocznej konferencji instytutu CFA w Orlando organizowanej 26 kwietnia 2009 twierdził miedzy innymi, że amerykański system finansowy jest niewypłacalny, w 2010 roku PKB wzrośnie maksymalnie o 0.5%, Chiny przeżyją „twarde lądowanie” gospodarki, większość rynków wschodzących doświadczy kryzysu systemu finansowego, natomiast trwające już wtedy wzrosty na rynkach akcji bez cienia wątpliwości uważał za korektę w bessie. Swoim słuchaczom zalecał natomiast utrzymywanie w portfelu inwestycyjnym gotówki i krótkoterminowych papierów skarbowych. Ostatnio zresztą Nouriel Roubini znowu przyznał się, że 90% swoich oszczędności trzyma „w skarpecie”. Cóż, może po prostu nie widzi on potrzeby zarabiania pieniędzy z inwestycji, skoro zbija obecnie majątek na konferencjach, gdzie jego wielbiciele pewnie słono płacą za wysłuchanie niezmiennie tych samych prognoz wieszczących finansowy i gospodarczy Armagedon. Podziwu godna pozostaje jedynie konsekwencja w wieszczeniu nadchodzących złych czasów. Dzięki temu pewnie znowu kiedyś powróci w glorii i chwale nieomylnego wizjonera. Pytanie tylko jaki z tego pożytek dla inwestorów?
Zarówno media jak i odbiorcy prognoz uwielbiają krótkie, jednoznaczne i zdecydowane opinie. Najlepiej gdy prognozowany kurs waluty czy akcji podawany jest z dokładnością do jednego grosza. Uchowaj Boże, gdy analityk podaje przedział ufności swojej prognozy, bądź jej różne warianty dla kilku scenariuszy – dyskredytacja w oczach odbiorców murowana. Dlatego też największą siłę przebicia do świadomości masowych odbiorców mają ludzie cechujący się dużą pewnością siebie. Opinie wyrażane w bardzo zdecydowany sposób często są przyjmowane wręcz za pewnik. Przykłady nadmiernie pewnych siebie prognostyków, którzy jednocześnie popełniali kardynalne błędy, można mnożyć. Warto jednak zwrócić szczególną uwagę na osobę Alana Greenspana, który przez wiele lat był wyrocznią i najwyższym autorytetem dla większości inwestorów i ekonomistów. Jego opinie zawsze wygłaszane były w niebudzącym wątpliwości tonie i miały wpływ na decyzje inwestycyjne milionów ludzi. Dzisiaj przez równie wiele osób polityka pieniężna prowadzona przez byłego szefa Fed uznawana jest za jedną z podstawowych przyczyn kryzysu. On sam skruszony stwierdził niedawno: „Odkryłem dziurę w mojej ideologii. Nie wiem jeszcze, jak jest ona duża i trwała, ale czuję się z tym fatalnie...” . Tym, którzy chcieliby zapoznać się z przykładami nadmiernej pewności siebie z naszego podwórka, polecam wpis na blogu niejakiego Trystero pt. „Czym się różni ekonomista od proroka?”.
Czym w takim razie powinni kierować się inwestorzy, jeżeli nie prognozami? Według wspomnianego wyżej raportu Jamesa Montiera dużo lepsze rezultaty dają systematycznie i konsekwentnie stosowane strategie oparte na danych znanych w momencie podejmowania decyzji! Czy rzeczywiście możliwe jest uzyskanie ponadprzeciętnych wyników w oparciu na przykład o historyczne zyski spółek czy średnie kroczące obliczane na podstawie historycznych kursów?
oprac. : Rafał Lerski / expander