Jak redukcja składek do OFE wpłynie na rynki?
2011-01-07 13:51
Przeczytaj także: Fundusze emerytalne nie zainwestują w nieruchomości
Determinacja rządu i motywy, jakimi się kieruje są oczywiste, choć przykrywane deklaracjami usprawnienia funkcjonowania kapitałowego systemu emerytalnego. Finanse państwa nie są w sytuacji dramatycznej, ale dalekiej od komfortu. Minister finansów, Jacek Rostowski, w swej wypowiedzi dla dziennikarzy z 4 stycznia 2011 roku rzecz ujął wprost, mówiąc: „jedna ważna rzecz wynika z tego rozwiązania w sprawie OFE, które przyjęliśmy, to że w tym roku na pewno nie przekroczymy progu 55 proc. długu w relacji do PKB, (…) czego nie moglibyśmy być pewni, gdyby nie te zmiany”. A wiceminister finansów, Ludwik Kotecki, uściślił, że „te zmiany” obniżą deficyt finansów państwa i dług publiczny w 2011 roku o 0,8-0,9 punktu procentowego. I to jest stawka w grze, która toczy się wokół OFE już od kilku miesięcy.Odpowiedzi na pytanie, czy szczęśliwych z tego rozwiązania będzie prawie 15 milionów uczestników Otwartych Funduszy Emerytalnych, na razie trudno szukać na gruncie analitycznym. Można jednak oszacować, jakie decyzja o zmniejszeniu z 7,3 do 2,3 proc. wysokości składek przekazywanych funduszom, wywoła skutki na rynku kapitałowym i finansowym. A trzeba się liczyć z ich pojawieniem się nie za kilka miesięcy, gdy składka zostanie faktycznie zredukowana i dopływ pieniędzy ograniczony, ale już w najbliższych dniach i tygodniach.
Nad konsekwencjami proponowanych przez rząd zmian już zaczynają się zastanawiać zagraniczne instytucje finansowe. W ostatnich dniach analitycy BNP Paribas ostrzegli, że OFE nie będą w stanie pełnić roli „pochłaniaczy szoku” w okresie zwiększonego odpływu zagranicznego kapitału z warszawskiego parkietu oraz z rynku papierów dłużnych. Ich zdaniem wzrośnie ryzyko związane ze zwiększonymi wahaniami cen akcji i obligacji. Można przypuszczać, że to opinia nieodosobniona i wkrótce pojawią się podobne, autorstwa kolejnych instytucji finansowych. A one nie są zainteresowane udziałem w dyskusji o kształcie polskiego systemu emerytalnego, tylko efektywnym inwestowaniem pieniędzy swoich i swoich klientów. Z tego punktu widzenia oceniają nasz rynek. Z tych ocen wyprowadzają przesłanki do podejmowani decyzji i rekomendacje. A skoro dostrzegają ryzyko, jakie wiąże się z projektowanymi przez rząd rozwiązaniami, to można się spodziewać, że swoje limity inwestycyjne i strategie odpowiednio do tego ryzyka dopasują.
W ciągu ostatnich pięciu lat średni dzienny udział otwartych funduszy emerytalnych w obrotach na giełdzie przekraczał 5 proc. W ciągu ostatnich trzech lat w trakcie każdej sesji OFE handlowały akcjami o wartości od 85 do 114 mln zł. Wartość akcji, notowanych na warszawskim parkiecie, znajdujących się w ich portfelach w 2010 roku przekroczyła 71 mld zł., a ich udział w aktywach OFE wyniósł ponad 39 proc., zaś udział OFE w kapitalizacji warszawskiej giełdy sięgnął 8,9 proc. Ograniczenie dopływu gotówki w przypadku tak dużego gracza na naszym rynku kapitałowym z pewnością odczuje giełda i działający na niej inwestorzy. W drugim kwartale 2010 roku dodatnie saldo transakcji akcjami dokonywanych przez fundusze wyniosło 5,5 mld zł. W niezbyt dużym uproszczeniu wszystkie podane powyżej liczby trzeba będzie już wkrótce podzielić przez trzy. I niewiele tu pomogą zapowiadane zmiany limitów inwestycyjnych, dla resztek, które będą trafiać do OFE. Mówi się, że prawdopodobnie zostaną one tak złagodzone, że fundusze będą mogły nawet całość środków lokować w akcje.
Takie stwierdzenia trudno jednak traktować jako poważne argumenty. Nawet akcyjne fundusze inwestycyjne, za wyjątkiem nielicznych, najbardziej agresywnych, rzadko osiągają tak wysoki poziom zaangażowania w akcje. Najczęściej jest to od 75 do 95 proc. Trudno przypuszczać, że jakikolwiek fundusz emerytalny zdecyduje się na zbliżenie się choćby do dolnej granicy tego umownego przedziału. Przecież cel ich działania się nie zmieni. Nadal będą to fundusze emerytalne, a te, ze swej natury muszą być nastawione przede wszystkim na ochronę powierzonego im kapitału. Patrząc racjonalnie na kwestię subfunduszy o zróżnicowanym poziomie ryzyka, trzeba zdawać sobie sprawę, ze struktury wiekowej klientów funduszy. Subfundusze najbardziej agresywnie inwestujące mogłyby obejmować zaledwie około jednej trzeciej spośród 15 milionów członków OFE. A można szacować, że kwoty zgromadzone do tej pory na kontach tych najmłodszych klientów stanowią dużo mniej niż jedną trzecią aktywów funduszy. Na masowe dokupowanie akcji przez fundusze, by wyraźnie zwiększyć udział tych papierów w podwyższonego limitu i zrekompensowanie w ten sposób negatywnych dla giełdowego rynku skutków ograniczenia środków płynących do OFE z pewnością nie ma co liczyć.
oprac. : Roman Przasnyski / Open Finance