Rynki wschodzące - spadki nabierają tempa
2011-02-10 12:10
© fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Fed: Ben Bernanke nie widzi zagrożeń...
WIG20 zakończył wczorajszą sesję kosmetyczną zwyżką, która znaczy tak samo niewiele jak wcześniejsze - równie nieznaczne - spadki indeksu. GPW stara się przewidzieć ruchy Wall Street, dlatego przez większą część dnia spadała, ale kiedy po otwarciu S&P zrobił krok w górę, nasz rynek zareagował i wyszedł na plus.Zachowanie GPW kontrastuje wobec wydarzeń na innych rynkach, także w regionie. Dość wspomnieć BUX, który spadł wczoraj o 1,8 proc. i zanotował najniższe od trzech tygodni zamknięcie. Brazylijska Bovespa straciła wczoraj 2,4 proc. (nie bacząc na Wall Street), a od szczytu z 13 stycznia indeks brazylijskiej giełdy spadł już o ponad 11 proc. W Buenos Aires inwestorzy też mają się czym martwić, indeks giełdowy zjechał wczoraj o 1,7 proc., a od początku tygodnia o 3,5 proc. Swoim zachowaniem w ostatnich tygodniach argentyński rynek przypomina warszawski - nie zgadzają się tylko wyraźnie silniejsze tendencje do sprzedaży akcji w ostatnich dniach.
W Azji sytuacja wygląda równie nieciekawie. Co prawda Shanghai Composite wzrósł dziś o 1,6 proc., ale nie jest to rynek, z którym inne parkiety byłyby wyraźnie skorelowane. Nikkei spadł o 0,1 proc. (wczoraj tracąc równie niewiele), w czym pomogły dane o wzroście zamówień w przemyśle maszynowym, pierwszym od czterech miesięcy. Zresztą wszystkie informacje niekorzystne dla chińskiej gospodarki, zdają się cieszyć inwestorów w Tokio, upatrujących szans na większy eksport japońskich towarów. Hang Seng stracił dziś 1,3 proc., a Kospi 1,8 proc. Z tymi właśnie rynkami korelacja Europy była dotąd największa. Tymczasem od otwarcia tygodnia Kospi spadł już o 5 proc. i jest najniżej od prawie dwóch miesięcy. Statystki dla Hang Seng są zbliżone.
W tym kontekście i zestawieniu, marazm na GPW, który utrudnia zadanie day-traderom i rozleniwia inwestorów średnioterminowych, wskazuje raczej na odporność naszego rynku wobec zawirowań na świecie niż jego słabość wobec S&P i DAX, które do wczoraj podbijały rekordy hossy. Wiadomo, co trapi gospodarki wschodzące na całym świecie - to szalejąca inflacja cen żywności grożąca podwyżkami stóp procentowych, a często też zamieszkami społecznymi. Warszawski parkiet wkrótce będzie musiał dokonać wyboru - czy wzrost cen żywności i inflacji jest realnym zagrożeniem dla rynku, czy też możemy spokojnie cieszyć się z przyrostu zysków spółek notowanych na GPW. Przy okazji - raport Orlenu za IV kwartał wskazał na wzrost zysku spółki o 79 proc. okazał się zgodny z oczekiwaniami. Nieznacznie lepiej od oczekiwań wypadły wyniki Banku Handlowego i Kredyt Banku.
fot. mat. prasowe
Otwarcie rynku może przynieść niewielki spadek, ponieważ wczorajsza zwyżka w końcówce okazała się przedwczesna - S&P i cała Wall Street jednak nieznacznie spadły, a kontrakty na S&P w handlu przedsesyjnym spadają o 0,2 proc. Kończy się urlop od publikacji makro - dziś poznamy produkcję przemysłową Francji i Wielkiej Brytanii, zapasy hurtowników w USA oraz cotygodniową liczbę wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w Stanach. Obradować będzie też Bank Anglii, który jest jednym z tych banków centralnych, które muszą decydować - bronić gospodarkę przed inflacją, czy też pozwolić jej odbić się od dna. Każdy wybór będzie zły.
W trakcie dnia zapewne nadal rynek będzie wpatrzony w Wall Street, ale posiadacze akcji powinni też poświęcić więcej uwagi rozglądając się po rynkach wschodzących, bo wciąż bliżej nam do tej kategorii, niż do rynków rozwiniętych.
fot. mat. prasowe
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Emil Szweda / Noble Securities