Rynki USA - lekceważenie złych danych
2011-02-17 09:34
To, co działo się w środę na rynkach amerykańskich można tylko i wyłącznie nazwać lekkim obłędem. Gracze lekceważyli dokładnie wszystkie złe informacje, a wykorzystywali nawet wątpliwe dobre.
Przeczytaj także: Indeks blue chipów poniżej 2700 punktów
Takie zachowanie rynku, niezdrowa euforia, pojawia się często przed korektami. Popatrzmy jednak wpierw na raporty makro.Bardzo dziwny by raport o rozpoczętych w styczniu budowach domów. Oczekiwano wzrostu ich ilości o 2,1 proc., a tymczasem wzrost wyniósł 14,6 proc. W styczniu, kiedy trwała zima. Bardzo dziwne dane. Po prostu niewiarogodne. Pozwoleń na budowę wydano tak jak oczekiwano 10 procent mniej.
Pozostałe dane były słabe. Okazało się, że produkcja przemysłowa nieoczekiwanie w styczniu spadła o 0,1 proc., m/m (oczekiwano wzrostu o 0,5 proc.). Oczywiście winę za spadek złożono na zimę. Jak trzeba to mówiło się o ostrej zimie. Tym razem mówiło się o … łagodnej zimie, dzięki której elektrownie i inni producenci w sektorze użyteczności publicznej mniej produkowali. W przetwórstwie produkcja wzrosła o 0,3 proc. I to graczom całkowicie wystarczyło.
Publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC mogła tylko i wyłącznie pomóc bykom. Dowiedzieliśmy się, że Fed wierzy w trwały rozwój gospodarki, ale niepokoi się stanem rynku pracy. Prognozy wzrostu PKB na 2011 rok zostały podniesione z przedziału 3,0 – 3,6 proc. do 3,4 – 3,9 proc. Prognozy dla rynku pracy (stopa bezrobocia) ledwo drgnęły: z 8,9 – 9,1 proc. na 8,8 – 9 proc. Inwestorzy oczywiście zareagowali pozytywnie na podwyższone prognozy wzrostu.
Najdziwniejsze było zachowanie rynku akcji. Owszem, opublikowany po wtorkowej sesji raport kwartalny Dell był lepszy od prognoz, a kilka mniejszych spółek postanowiło się połączyć, ale czy to jest powód do ciągnięcia indeksów do góry? Owszem powodów do sprzedaży też wielkich nie było, ale ta selektywność wyboru musi zastanawiać. Rynek jest od dłuższego czasu technicznie wykupiony i czeka na korektę. Tylko co ma ją wyzwolić?
WIG20 rozpoczął środową sesję niewielkim wzrostem, ale chęci do kupna akcji nie widać było za grosz. Nie pomagały nawet wzrosty indeksów na innych giełdach. Po 1,5 godzinie WIG20 witał się już z poziomem wtorkowego zamknięcia. Potem było jeszcze gorzej. Wystarczyło niewielkie osłabienie w Europie, żeby WIG20 zabarwił się na czerwono. Reakcja była całkowicie niewspółmierna do tego, co działo się w Niemczech, gdzie indeks wrócił do poziomu neutralnego.
Przed pobudką w USA WIG20 zaczął się powoli podnosić i po pobudce był już znowu na poziomie z wtorku. Wydawało się, że uda się ocalić kosmetyczne zwyżki, ale mieliśmy pecha, bo sesja kończyła się wtedy, kiedy rynki dowiedziały się o tym, że dwa okręty irańskie mają przepłynąć przez Kanał Sueski, a Izrael grozi reperkusjami. Indeksy na świecie zaczęły się osuwać, co natychmiast przełożyło się na spadek WIG20.
Niewielki to był spadek, bo indeks stracił tylko 0,56 proc., ale ciągle ślizgający się po dolnym ograniczeniu idącego od czerwca 2010 kanału trendu wzrostowego indeks WIG to ograniczenie przeciął teoretycznie dając sygnał sprzedaży. Takiego sygnału nie ma na WIG20, ale jeszcze jeden mocniejszy spadek i go zobaczymy.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
Warszawska giełda mocno zareagowała na sankcje
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion
Więcej na ten temat:
komentarz giełdowy, WIG20, giełdy światowe, obroty akcjami, prognozy giełdowe, komentarz walutowy, surowce