Ceny w imporcie/eksporcie USA neutralne
2011-05-11 10:28
W USA we wtorek byki nadal prowadziły indeksy na północ. Dane makro nie miały wielkiego wpływu na nastroje, ale z pewnością bykom zaszkodzić nie mogły.
Przeczytaj także: Inwestorzy w USA nie przejmują się Grecją
Ceny w imporcie/eksporcie USA były neutralne. Najważniejsze, czyli ceny importu bez ropy, wzrosły jedynie o 0,6 proc. m/m, co nieznacznie jednie wpłynie na inflację. Zdecydowanie dobre były dane o zapasach w hurtowniach. Wzrosły w marcu o 1,1 proc., czyli niewiele więcej niż oczekiwane 1 proc., ale sprzedaż wzrosła aż o 2,9 proc. (oczekiwano 1,3 proc.) po spadku w lutym o 0,3 proc. Spadł też do poziomu najniższego od czerwca 2008 (1,13) współczynnik zapasy/sprzedaż. Im wyższe zapasy, tym lepiej dla PKB. Dużo zależy od wielkości sprzedaży, ale ta była też dla byków korzystna.Na rynku walutowym trwała huśtawka nastrojów. Każda wypowiedź polityków zmieniała kierunek kursu EUR/USD. Pomagało to, że Grecji udało się sprzedać półroczne bony skarbowe, a popyt był większy od oczekiwań (rentowność 4,88 proc.). Generalnie napięcie spadło, co podniosło ceny obligacji krajów PIGS. Rynek surowcowy nie bardzo wiedział, co ma robić. Informacją dnia było to, że CME Group podniosła (o 25 proc.) depozyty na różnego rodzaju kontrakty na ropę. To już kolejny, po srebrze, krok mający na celu przebicie bańki spekulacyjnej. Tym razem średnio udany. Ropa rano taniała 2,5 procent, ale potem zredukowała skalę spadku do symbolicznego rozmiaru, a kończyła dzień wzrostem (pretekstem była powódź na obszarach, przez które przepływa Missisipi). Jak widać po prostu, ta skala podwyżki depozytu nie robi wielkiego wrażenia na rynku.
Na rynku akcji od początku dnia panował optymizm. Indeksy bardzo szybko wzrosły o około pół procent i potem zapanował marazm. Pretekstem do zwyżki wymienianym przez komentatorów był wzrost importu w Chinach (gdyby to był prawdziwy powód, to przecież miedź by zdrożała, a nie staniała) i kupienie przez Microsoft firmy Skype. Nie przeszkadzało graczom to, że akcje Microsoftu taniały. W ostatnich 90 minutach byki zaatakowały i bez problemów poprowadziły indeksy mocno na północ. Wzrost o blisko jeden procent sygnalizuje, że test szczytu z początku maja (1.370 pkt.) jest prawie pewny. Tam rozstrzygnie się, czy rynek wejdzie w trend boczny (to byłoby rozsądne), czy natychmiast przedłuży hossę. Nie widzę atmosfery na wykreowanie podwójnego szczytu.
GPW rozpoczęła wtorkowy handel zgodnie z oczekiwaniem, czyli wzrostem indeksów. Amerykanie wyprowadzili w pole Europejczyków rozpoczynając w poniedziałek wzrost po końcu sesji w Europie, co musiało doprowadzić do odbicia we wtorek. Na początku u nas odbicie było całkiem mocne, a w Europie nieznaczne. Potem u nas było umiarkowane, a w Europie dwa razy silniejsze. Po długim okresie stabilizacji rynek pod koniec sesji ten opór zaatakował. Nie udało się go przebić, ale WIG20 zakończył dzień dokładnie na tym oporze. Obrót był duży, więc wzrost został potwierdzony. Sytuacja jest znowu zero-jedynkowa. Solidny wzrost WIG20 anuluje sygnał sprzedaży. Solidny spadek go potwierdzi.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
Warszawska giełda mocno zareagowała na sankcje
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion
Więcej na ten temat:
komentarz giełdowy, WIG20, giełdy światowe, obroty akcjami, prognozy giełdowe, komentarz walutowy, surowce