Jak firma może zminimalizować ryzyko kursowe?
2011-08-16 00:10
Przeczytaj także: Zabezpieczenie ryzyka kursowego w Deutsche Bank PBC
Wycena okazała się atrakcyjna i firmie X udało się wygrać przetarg. Na własne nieszczęście, bo rzeczywistość przerosła najczarniejszy scenariusz. Do połowy marca euro umocniło się do 4,09 złotych. Zakup niemieckiego sprzętu kosztował więc 2 mln 454 tys. złotych i właściciele polskiej firmy musieli dokładać do zlecenia.
„Opcje przetargowe” – jak firma X mogła uchronić się przed stratą
Tej sytuacji można było uniknąć korzystając z dostępnych od niedawna na polskim rynku produktów typu compound options. Firmy, które nie chcą nie znając wyniku przetargu ponosić z góry pełnej prowizji za wykupienie klasycznej opcji walutowej albo zdecydować się na transakcje typu, która zobowiąże je do wymiany pieniędzy, nawet jeśli w przypadku przegranej w przetargu nie będą im one potrzebne, mogą wykupić tzw. „opcje przetargowe” czy „opcje na opcje”. To produkty, które pozwalają Klientowi nabyć od banku prawo do skorzystania z opcji walutowej w przypadku wygrania przetargu. Działa to tak: firma kupuje „opcję matkę”, która daje prawo do realizacji „opcji córki” na określonych z góry warunkach i w określonym w przyszłości momencie. Jakie zalety ma to rozwiązanie? Pierwsza część produktu („opcja matka”) jest kilkakrotnie tańsza niż tradycyjna opcja walutowa. Dlatego odstąpienie od transakcji, np. w przypadku niewygrania przetargu, jest mniej kosztowne.
Szacunkowa wartość opcji przetargowej za okres dwóch miesięcy przy kursie 3,85 złotego za euro wyniosłaby 1 proc. dla „opcji matki” oraz dodatkowe 2,5 proc. w przypadku skorzystania także z „opcji córki”. Oznacza to, że omawiana wyżej firma X przystępując do przetargu, w którym zakładała zakup sprzętu o wartości 600 tys. euro, czyli po ówczesnym kursie 2,31 mln zł , wykupiłaby na dwa miesiące „polisę” za cenę 23,1 tys. złotych (czyli 1 proc.). To koszt zabezpieczenia w przypadku, jeśli nie otrzymałaby zlecenia lub otrzymała je, ale kurs euro w dniu zakupu niemieckiego sprzętu byłby niższy od zakładanego, czyli bardziej korzystny dla firmy X.
Jednak w sytuacji zmian kursu, jakie miały miejsce od stycznia do marca, „opcja przetargowa” okazałaby się dla firmy X zbawienna. Realizując zlecenie po zapisanym w opcji walutowej kursie, zapłaciłaby za sprzęt medyczny 2 mln 310 tys. złotych. To aż o 144 tys. złotych mniej niż zapłaciła w naszym przykładzie wymieniając euro po rynkowym kursie z marca 2011. Dodatkowym kosztem byłaby prowizja za pełną opcję przetargową („matkę” i „córkę”), która wyniosłaby około 70 tys. złotych. W przybliżeniu można więc powiedzieć, że w tym przypadku korzystając z odpowiedniego produktu firma X zyskałaby ok. 74 tys. złotych.
- Większość polskich firm funkcjonuje w konkurencyjnym środowisku, gdzie marże są stosunkowo niskie. Próbując walczyć o zlecenia często ryzykują zbyt dużo, licząc na to, że niekorzystny scenariusz na rynkach walutowych nie wystąpi – mówi Tomasz Danelski z Deutsche Bank PBC. – Tymczasem korzystanie z „polisy ubezpieczeniowej”, jaką są opcje przetargowe, pozwoli nie tylko uniknąć konsekwencji takich wydarzeń, ale też lepiej dostosować ofertę uzależnioną od przyszłego kursu euro czy dolara. Firma starająca się o kontrakt może z góry oszacować koszt zabezpieczenia transakcji, nie musi brać dużego „zapasu” na różnice kursowe, dzięki czemu może zaproponować bardziej konkurencyjną cenę i zwiększyć swoje szanse na wygraną.
oprac. : Aleksandra Baranowska-Skimina / eGospodarka.pl