Indeks WIG20 wśród najsłabszych w europie
2012-02-24 10:45
op © fot. mat. prasowe
W Londynie i Nowym Jorku o korekcie nikt nie słyszał. WIG20 stracił w jej wyniku prawie 100 punktów i pożegnał się z poziomem 2300 punktów. Może to tylko psychologiczny straszak, a może wstęp do ataku na kolejną setkę.
Przeczytaj także: Wyhamowanie wzrostów na giełdach światowych
Nasz indeks największych spółek należał do najsłabszych nie tylko w trakcie czwartkowej sesji, gdy ustępował jedynie wskaźnikom w Turcji i krajów z grupy PIIGS i nie tylko po środowym fixingu, gdy dał się wyprzedzić tylko Grecji. Należy do najsłabszych już od kilku sesji, a dokładnie od 7 lutego, gdy w ciągu dnia o 1,5 punktu wyskoczyła nad poziom 2400 punktów. Tego niedźwiedzie nie zdzierżyły, a ich zemsta na razie wynosi 104 punkty, czyli 4,3 proc. (licząc po wartościach zamknięcia, 93 punkty, a więc 3,9 proc.).W środę WIG20 przejął się najwyraźniej rozczarowującymi wskaźnikami aktywności w niemieckich usługach i przemyśle (miał prawo, w końcu Niemcy to nasz największy partner handlowy). Bardziej nawet niż sam DAX. W czwartek niemrawo zareagował na rewelacyjny wzrost wskaźnika nastrojów niemieckich przedsiębiorców (nie mówiąc o jeszcze bardziej rewelacyjnym wzroście naszej sprzedaży detalicznej i zamówień w przemyśle). Trzeba przyznać, że mocno przeszkadzała mu przecena akcji PGE.
fot. mat. prasowe
Dziś powodem do zmartwień może być wczorajszy spadek poniżej 2300 punktów. Być może dla odmiany byki tego nie zdzierżą i przystąpią do kontrataku, ale będzie to możliwe jedynie pod warunkiem, że inwestorzy na głównych światowych parkietach nie dojdą do wniosku, że i tam nadszedł czas na spadkową korektę. Pretekstem nie powinny być opublikowane dziś ostateczne dane o dynamice niemieckiej gospodarki w czwartym kwartale ubiegłego roku. Eksperci oczekiwali spadku o 0,2 proc. i się nie zawiedli. Może być nim pogorszenie się indeksu nastrojów amerykańskich konsumentów. W tym przypadku oczekuje się spadku z 75 do 72,7 punktu. Może się też pojawić całkiem innym powód lub pretekst.
fot. mat. prasowe
Ani powodów, ani pretekstów do korekty nie widzą też inwestorzy azjatyccy. Nikkei wzrósł dziś o 0,5 proc. i była to trzecia z rzędu wyraźna zwyżka. Silny trend wzrostowy trwa na japońskim parkiecie od połowy stycznia. W jego wyniku tamtejszy wskaźnik zyskał już 15 proc. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share szedł w górę o 1,7 proc., a Shanghai Composite o 1 proc. W Szanghaju hossa trwa niemal od początku roku. Tam również indeksy zyskały po 15-16 proc.
Od kilku tygodni widać więc wyraźnie, że główne giełdy azjatyckie, Wall Street i Londyn znajdują się w zdecydowanym trendzie wzrostowym, podczas gdy większość rynków naszego kontynentu ma się wyraźnie gorzej. W europejskim gronie Warszawa stoi w jednym szeregu z najgorszymi. Nie ma innego wyjścia, jak się z tym pogodzić i dostosować swoją strategię. Na szczęście mamy też segment małych i średnich spółek, który bardziej trzyma się trendów wyznaczanych przez najlepszych.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
Warszawska giełda mocno zareagowała na sankcje
oprac. : Roman Przasnyski / Open Finance
Więcej na ten temat:
komentarz giełdowy, WIG20, giełdy światowe, obroty akcjami, prognozy giełdowe, komentarz walutowy, surowce
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)