Słaby początek dnia
2005-05-24 10:33
Przeczytaj także: Zmienny poniedziałek
Być może wpływ miało też wyczekiwanie na decyzję RPP i piątkowe dane o dynamice produkcji. Najważniejsze jednak było to, że EUR/USD wyhamowało spadek. W drugiej połowie dnia pomagał również spadek rentowności obligacji amerykańskich.We wtorek zostanie opublikowana inflacja bazowa i rozpoczyna się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (komunikat jutro). Wystarczająco dużo było już danych makro, żeby ta dzisiejsza miała mieć jakiś wpływ na decyzję Rady. Nie będzie miała, a RPP powinna zostawić stopy bez zmian. Spadek dynamiki produkcji był symboliczny (szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że w pierwszym tygodniu kwietnia trwała żałoba narodowa), a zagrożenie polityczne jest duże. W tej sytuacji złoty nadal będzie się wpatrywał w to, co będzie robił EUR/USD.
Na WGPW sytuacja wyglądała podobnie jak na rynku walutowym. Trwało wyczekiwanie. Od początku indeksy lekko spadały, ale widać było, że to nie jest nic poważnego. Można powiedzieć, że była to reakcja na osłabienie złotego. Znowu, najwyraźniej po kolejnych artykułach prasowych, rosły kursy pary Prokom – Softbank. Na PKN Orlen widać było olbrzymią różnicę zdań. Kurs prawie się nie zmienił, a obroty były spore. Gdyby nie ta spółka to obrót na całym rynku byłby po prostu znikomy, a i tak przecież nie był duży. W sumie była to nudna sesja wyczekiwania.
Faktem jest, że czekamy na długi weekend, a poza tym w niedzielę odbędzie się referendum we Francji, które podobno może krajom Europy Centralnej bardzo zaszkodzić. Ale raczej trudno w to uwierzyć, żeby tylko ten element miał mieć wpływ. Jeśli coś ma nam zaszkodzić to i z poparciem Francuzów dla Konstytucji ucierpimy. Tak czy inaczej normalnym wydaje się być oczekiwanie, że nic się u nas do końca tygodnia nie wyklaruje. Właśnie w tej sytuacji trzeba zachować niezwykłą ostrożność. Fundusze zagraniczne nie mają długiego weekendu i aż się prosi, żeby zaatakowały z zaskoczenia. Skoro z zaskoczenia to nie da się tego przewidzieć, kiedy. Po prostu pamiętajmy, że nadal obowiązują sygnały kupna.
EUR/PLN opuścił roczny kanał trendu i utworzył formację podwójnego dna, która często zmienia trend. Powinno to dać osłabienie nawet do 4,40 PLN. Opór jest na 4,294 zł. Wsparcie jest na 4,0900 PLN. Dolar pokonał roczną linię trendu i wybił się z formacji prowzrostowej flagi, co powinno dać wzrost nawet do 3,500 PLN. Opór jest na 3,4290 PLN. Wsparcie jest na 3,1400 PLN.
Rynek walutowy czeka na poważne impulsy
W poniedziałek wydawało się, że wcześniejsze wybory w Niemczech wystraszą rynki finansowe, ale okazało się, że inwestorzy niemieccy mieli już dosyć rządów SPD i ucieszyli się perspektywami zmiany warty. Faktem jest, że w odróżnieniu do Polski w Niemczech sytuacja jest na tyle stabilna, że nie ma możliwości powstania egzotycznej koalicji. EUR/USD w ogóle nie zareagował, a na rynku walutowym panował przed sesją w USA marazm. Nic dziwnego, ponieważ poniedziałek był kolejnym dniem, kiedy w kalendarium widzieliśmy pustki. Zanosiło się na bardzo spokojny handel, a może nawet na lekką realizację zysków na rynku akcji. Zanosiło się, ale tak się nie stało. W zasadzie inwestorzy ograniczyli się do chwilowych ruchów, a na koniec dnia dolar, mimo oczekiwania na referendum we Francji, lekko osłabł. Po prostu nie było impulsów do pogłębienia piątkowego, sporego wzmocnienia amerykańskiej waluty.
Ciekawie zachował się rynek obligacji. Ich rentowność gwałtownie spadła. Oczywiście znalazły się preteksty do podniesienia cen obligacji (spadku rentowności). Administracja amerykańska poinformowała, że w środę na aukcji sprzeda obligacje tylko za 22 mld USD, co jest jak na warunki amerykańskie niedużą kwotą. Poza tym obligacjom w USA pomógł Jean-Claude Trichet, prezes ECB, który powiedział, że bank widzi już pierwsze zagrożenia dla wzrostu gospodarki w Eurolandzie wynikające ze wzrostu cen ropy. Inwestorzy podobno założyli, że trzeba inwestować w USA skoro Europa jest zagrożona. Ze spadku rentowności obligacji można było jednak wyciągnąć wniosek, że rynek sygnalizuje, że inflacja będzie znikoma, a gospodarka wyraźnie zwolni, co wyhamuje dążenie Fed do podnoszenia stóp procentowych.
Na giełdach królowały rekomendacje. Analityk z Sanford C. Bernstein podniósł rekomendację dla całego sektora petrochemicznego twierdząc, że w ciągu następnych 18 miesięcy istnieją bardzo poważne fundamentalne powody do wzrostu ceny tego surowca. Ta rekomendacja podniosła ceny akcji w sektorze naftowym, ale nie dała do myślenia inwestorom na szerokim rynku. Pamiętamy, jak podziałała prognoza Goldman Sachs (105 USD za baryłkę). Tym razem nic się nie wydarzyło, a rynek do góry prowadziły spółki sektora sprzedaży detalicznej pod wodzą Wal-Mart. Poza tym Goldman Sachs podniósł rekomendację dla sektora producentów softwareu, a Apple i Intel drożały, dlatego, że Apple ma zamiar kupować układy scalone od Intela. Jak więc widać wzrosty indeksów następują na tak samo fałszywych przesłankach jak to miało miejsce w zeszłym tygodniu. Byki wykorzystują impet rynku i prowadzą go bezkarnie do góry, a brak wyraźnie negatywnych informacji im w tym pomaga.
We wtorek w zasadzie tylko jedno wydarzenie ma szansę poruszyć rynkami. Problem w tym, że dla Europejczyków będzie już za późno na reakcję, ponieważ dopiero o 20.00 zostanie opublikowany protokół z trzeciomajowego posiedzenia FOMC. To jest pamiętne posiedzenie, po którym, po 1,5 godziny, komunikat został uzupełniony o zdanie mówiące, że inflacja w długim terminie jest pod kontrolą. Teoretycznie w protokole nie powinno być nic nowego, ale gracze zawsze starają się coś dla siebie znaleźć i nie ma żadnej możliwości, żeby przewidzieć, co to takiego będzie. Po dużych wzrostach indeksów i znacznym umocnieniu dolara bardzo przydałaby się korekta, więc komunikat może być jej wyzwalaczem. To będzie końcowy akcent dnia. Przed południem wpływ na rynki może mieć majowy indeks koniunktury niemieckiego instytutu ZEW. Tyle tylko, że skoro gracze wierzą, że zmiana rządu poprawi sytuację gospodarczą Niemiec to słaby odczyt może zostać zlekceważony, a dobry lekko pomoże akcjom i euro. Zostaną też opublikowane dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA, ale to nie powinno mieć żadnego wpływu na rynki finansowe. Jest tylko jeden mały znak zapytania – gdyby ceny domów gwałtownie się zmieniły (nie ma znaczenia, czy by spadły czy wzrosły) to wtedy gracze przypomnieliby sobie słowa Alana Greenspana, który w piątek ostrzegał, że gdzieniegdzie widać oznaki spekulacji. Wtedy zobaczylibyśmy negatywny wpływ na ceny akcji i dolara.
Na rynku walutowym EUR/USD przebywa pod linią trzyletniego trendu. Przełamał też w dół poziom 1,2750 USD do euro tworząc podwójny szczyt z zakresem spadku przynajmniej do 1,19 USD. Pierwsze wsparcie jest na 1,2450 USD. Opór jest na 1,2750 USD – przełamanie anulowałoby formację i mogłoby zapowiadać powrót do trendu wzrostowego.
oprac. : Piotr Kuczyński / WGI Dom Maklerski