To nie wojna walutowa
2013-02-11 13:43
Waluty © Sergey Nivens - Fotolia.com
Przeczytaj także: W 2022 roku dolar tańszy niż 4 zł, euro za 4,40 zł
Globalny kryzys finansowy z 2007 r. doprowadził do potężnych zawirowań na rynku walutowym. Stosowane przez rządy i banki centralne środki zmierzające do opanowania sytuacji w gospodarce sprawiły i wciąż sprawiają, że wahania kursów walut są nadal bardzo dynamiczne. To zaś na dłuższą metę nie sprzyja nikomu i może stać się zarzewiem kolejnej odsłony kryzysu. Jego ogniska mogą najpierw pojawić się na rynkach peryferyjnych, czyli emerging markets, później zaś szybko się rozprzestrzenić.Warto przypomnieć, że wielokrotnie w przeszłości kryzysy finansowe i recesje miały swe źródło w tym, co działo się na rynkach walutowych. Tak było w latach 80-tych ubiegłego stulecia w Ameryce Południowej, w połowie lat 90-tych w Meksyku, pod koniec lat 90-tych w Rosji i Azji. Sięgając do najnowszej historii trzeba wspomnieć niedawne posunięcia rządu Brazylii, mające na celu ograniczenie napływu spekulacyjnego kapitału zagranicznego. Kilka dni temu przed zawirowaniami, które mogą wyniknąć z działań banków centralnych i zbliżającej się wojny walutowej, przestrzegał szef meksykańskiego banku centralnego. Europejscy politycy w ostatnich dniach coraz bardziej intensywnie zaczynają żonglować argumentami w kwestii tego, czy euro jest przewartościowane, czy nie. Pomysł Francois Hollande’a ustalenia celu kursowego dla euro nie spotkał się z uznaniem partnerów w Niemczech. Znani inwestorzy i eksperci wciąż jednak zwracają uwagę na zagrożenia, mogące płynąć z dynamicznych zmian na rynkach walutowych.
fot. Sergey Nivens - Fotolia.com
A dynamika tych zmian od kilku lat może robić wrażenie i skutkować poważnymi konsekwencjami i dla rynków finansowych i dla gospodarek. Przybywa też nie tylko agresywnych wypowiedzi, ale i działań przedstawicieli rządów i banków centralnych. Patrząc tylko na ostatnie dwa lata, trzeba przywołać bezpośrednie interwencje Szwajcarskiego Banku Centralnego, mające na celu osłabienie franka i późniejszą decyzję o ustaleniu minimalnego kursu franka wobec euro, zdecydowaną zapowiedź szefa Europejskiego Banku Centralnego z lipca ubiegłego roku, w wyniku której zapoczątkowana została tendencja umacniania się wspólnej waluty, czy najbardziej agresywne ostatnie posunięcia japońskich polityków, zmierzające do osłabienia jena. Nieco w cieniu pozostaje powiązany z dolarem chiński juan (podobnie jak przed kilkunastu laty niebezpieczny związek meksykańskiego peso z dolarem). Z cienia powoli zaczyna się dostrzegać zagrożenie związane z być może odległym w czasie, ale przecież nieuchronnym zakończeniem ultra luźnej polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych. Związane z tym umocnienie się amerykańskiej waluty może mieć bardzo poważne konsekwencje dla globalnego rynku finansowego i gospodarki.
Niezależnie od tych opinii i ocen, warto spojrzeć na fakty i powiązać je z rynkowymi konsekwencjami. W reakcji na potężne umocnienie się franka, trwające w od 2010 do połowy 2011 r., Szwajcarski Bank Centralny po desperackich próbach interwencji na rynku walutowym, zdecydował we wrześniu 2011 r. o ustaleniu minimalnego kursu na poziomie 1,21 franka za euro. To posunięcie skutecznie chroniło franka przez aprecjacją do początku 2013 r. W ostatnich tygodniach szwajcarska waluta gwałtownie osłabła, przekraczając poziom 1,25 za euro. To wzmogło spekulacje na temat zmiany relacji franka względem euro.
oprac. : Roman Przasnyski / Open Finance
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)