eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.wgpwCzuję obrzydzenie do hrabiego Komorowskiego, ogarnia mnie wstręt do człowieka !Czuję obrzydzenie do hrabiego Komorowskiego, ogarnia mnie wstręt do człowieka !
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!new
    s.nask.pl!news.nask.org.pl!goblin1!goblin.stu.neva.ru!postnews.google.com!x40g2
    000yqd.googlegroups.com!not-for-mail
    From: Charlie delta <c...@g...com>
    Newsgroups: pl.biznes.wgpw
    Subject: Czuję obrzydzenie do hrabiego Komorowskiego, ogarnia mnie wstręt do
    człowieka !
    Date: Wed, 5 May 2010 11:30:59 -0700 (PDT)
    Organization: http://groups.google.com
    Lines: 131
    Message-ID: <5...@x...googlegroups.com>
    NNTP-Posting-Host: 83.27.83.24
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
    X-Trace: posting.google.com 1273084259 26786 127.0.0.1 (5 May 2010 18:30:59 GMT)
    X-Complaints-To: g...@g...com
    NNTP-Posting-Date: Wed, 5 May 2010 18:30:59 +0000 (UTC)
    Complaints-To: g...@g...com
    Injection-Info: x40g2000yqd.googlegroups.com; posting-host=83.27.83.24;
    posting-account=4CiR8AoAAADYK-qEq6mngBk67MIsUdgu
    User-Agent: G2/1.0
    X-HTTP-UserAgent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 8.0; Windows NT 6.0; Trident/4.0;
    GTB6.4; SLCC1; .NET CLR 2.0.50727; .NET CLR 3.5.30729;
    OfficeLiveConnector.1.4; OfficeLivePatch.0.0; .NET CLR
    3.0.30729),gzip(gfe)
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.biznes.wgpw:492041
    [ ukryj nagłówki ]

    Marszał Komorowski powiedział dzisiaj:

    Nie dostrzegłem przejawów braku szacunku ze strony instytucji
    rosyjskich, jeśli chodzi o zachowanie pewnej dbałości szczątki z
    samolotu

    Oto wstrząsająca relacja Rafała Dzięciołowskiego, który to wszystko
    widział na własne oczy:

    Jedziemy do Smoleńska na długi weekend, żeby oddać hołd tym, którzy
    tam zginęli i pomodlić się za ich dusze. To ma być jak pielgrzymka - w
    skupieniu, zadumie i refleksji. Na miejscu przeżywamy jednak wstrząs,
    z którego trudno nam się będzie otrząsnąć. Docieramy do Smoleńska 2
    maja, po prawie 12 godzinach oczekiwania na rosyjsko-łotewskiej
    granicy - pogranicznicy w Rosji zrobili sobie samozwańczo
    pierwszomajowe święto. Jest już ranek. Jak tylko nas puszczają,
    ruszamy w okolice lotniska, by na własne oczy zobaczyć miejsce
    rozbicia prezydenckiego tupolewa. Jest wśród nas ksiądz, ojciec Bruno.
    Chce na miejscu odprawić mszę za zmarłych. My mamy znicze i kwiaty.
    Przewodnikiem jest miejscowa Polka, pani Wiesława.

    Zbliżamy się do miejsca katastrofy. Już z daleka widać zaparkowane
    przy drodze samochody - polskie tiry, autokar i parę samochodów na
    rosyjskich numerach. Leżą wiązanki, palą się światła. - Tu
    porozrzucane są części spadającego samolotu - objaśnia nam nasza
    przewodniczka i wskazuje na drzewa po przeciwnej stronie szosy. Są
    ścięte na wysokości czterech, może pięciu metrów. Grube olchy i
    świerki, a dalej jeszcze zerwana linia wysokiego napięcia. - To
    stamtąd nadleciał samolot. Był już bardzo nisko, ale piloci próbowali
    poderwać maszynę. Niestety, nadaremnie... - kończy pani Wiesława.

    Idziemy dalej, błotnista ścieżka prowadzi wśród zarośli na miejsce
    upadku samolotu. Teraz to otwarte pole, które ciągnie się ze 200
    metrów. Nie ma już żadnych drzew, krzaków, ani nawet trawy. Tylko
    gliniasta, lepka ziemia. I tylko w powietrzu unosi się dziwny, duszący
    zapach...

    To paliwo lotnicze. Jest wszędzie. Oleiste kałuże wypełniają dosłownie
    każde zagłębienie, a stopy w trakcie marszu zapadają się w opalizujące
    błoto. Idziemy swobodnie. Teren nie jest ogrodzony, nie ma żadnych
    taśm, ani nawet przechadzającej się raz na jakiś czas straży. -
    Zabrali te największe części samolotu i już nie pilnują tu niczego -
    mówi pani Wiesława.

    Nagle słyszę krzyk. - Zobaczcie, tu coś jest! - koleżanka z grupy
    trzyma zabłocony skrawek materiału z jakimś napisem. Otrzepuje z
    ziemi, obmywa w kałuży. I wtedy naszym oczom ukazuje się emblemat 36.
    Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego - samolot na tle kuli
    ziemskiej i wyszywany napis. Łzy same napływają nam do oczu, a gardła
    ściska wielkie wzruszenie. Dziennikarz, który jest z nami, a wcześniej
    latał rządowymi samolotami, wyjaśnia, że takie emblematy ozdabiały
    zagłówki foteli lotniczych.

    Dalej spod warstwy błota prześwituje coś metalowego - okazuje się, że
    natrafiliśmy na fragment samolotu - zwinięta aluminiowa taśma, na jej
    odwrocie odczytujemy szeregi liczb zapisanych flamastrem. A obok
    półmetrowy fragment opancerzonego przewodu, zakończony trzema
    nakrętkami, z których każda jest zaplombowana. Po chwili podchodzi do
    nas kierowca polskiego tira, pokazuje fragmenty poszycia kadłuba
    pokryte biało-czerwoną farbą - blacha jest porwana, pogięta, ale
    wyraźnie widać ściegi nitów i wewnętrzną konstrukcję przypominającą
    plaster miodu.

    - Takich rzeczy jest tu dużo, szczególnie w środkowej części rumowiska
    - zapewnia nas. - Przed godziną harcerze znaleźli fragment ludzkiej
    czaszki - mówi kierowca, ma zduszony z wrażenia głos. - O, tam -
    pokazuje nam - teraz jest tam krzyż z gałęzi i pali się lampka - mówi.
    I zaraz dodaje, że zabrali te szczątki do Polski, żeby przekazać
    prokuraturze, może da się zidentyfikować, czyje to były kości. Na
    drzewach kłębią się pozwijane taśmy filmowe - rozpoznajemy
    poszczególne klatki - "Dom zły", "Katyń".

    Filmy miały trafić w połowie kwietnia na festiwal do Moskwy, ale
    zostaną w smoleńskim błocie na zawsze. Podobnie jak zostałyby w nim
    zdjęcia jednej z tragicznie zmarłych stewardess - pani Barbary
    Maciejczyk. W smoleńskim błocie zatopiona była koperta z fotografiami.
    Jest ich kilka, w formacie paszportowym, są dobrze zachowane. Ci,
    którzy je znaleźli, obiecują, że przekażą je rodzinie zmarłej zaraz po
    powrocie do Polski.

    Kolejny krzyk! Nasza koleżanka podnosi z ziemi polski paszport!
    Przecieramy z błota kartki i odczytujemy nazwisko - Gabriela Zych.
    Potem dowiemy się, że to przewodnicząca stowarzyszenia Rodzina
    Katyńska z Kalisza. Paszport, choć ubłocony, jest w idealnym stanie,
    leżał tuż pod wierzchnią warstwą błota.

    W końcu widzimy najgorsze - spod ziemi wydobywa się ciemnoczerwona
    smuga. Krew? Tak! I bezkształtny fragment ciała, nieco większy od
    dłoni, cały w błocie. Potworny, charakterystyczny fetor rozwiewa
    wszelkie wątpliwości... To fragment ciała. Może ministra, może
    posłanki, albo senatora. Przenosimy to w suche miejsce i zakopujemy.
    Nie dalibyśmy rady bez księdza. To on zaczyna modlitwę...

    Gdy jesteśmy już przy naszym samochodzie, zaczepia nas Rosjanin i
    proponuje, że sprzeda nam duże fragmenty poszycia kadłuba, który
    podobno wyrwał z pnia drzewa rosnącego na linii upadku samolotu. Chce
    100 euro. Płacimy bez dyskusji. I nie tylko my - obok nas kierowcy
    tirów także zabierają torby z fragmentami prezydenckiej maszyny.

    Dlaczego polscy śledczy nie przeszukali miejsca katastrofy centymetr
    po centymetrze, skoro z pewnością nie zrobili tego Rosjanie? Jakie
    mamy gwarancje rzetelnego ustalenia stanu technicznego samolotu, skoro
    jego części walają się tam do dzisiaj? Jak Polska dba o rzeczy
    osobiste ofiar i dokumenty oficjalne, skoro znaleźliśmy tam paszport?
    I rzecz najtragiczniejsza- jak zadbano o godny pochówek szczątków
    ludzkich, skoro do dzisiaj są odnajdywane na tym straszliwym polu. To
    co zobaczyliśmy, przeraża i nakazuje stawiać takie pytania naszym
    władzom, które muszą na to odpowiedzieć.

    Wszystkie prywatne rzeczy, jakie zabraliśmy z miejsca katastrofy,
    zwrócimy rodzinom ofiar. Fragmenty tupolewa przekażemy państwowym
    urzędnikom.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1