jan kowalski pisze:
>
>
>
> http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,67421
93,Migalski___Olejnik_wybiera_miedzy_glupota__a_mani
pulacja_.html?skad=rss
>


" (...) zastanawiam się czy Pani Redaktor naprawdę nie zrozumiała tego,
co powiedziałem parę dni temu w programie "Fakty po Faktach", czy też
może zrozumiała i w pełni świadomie oczerniła europosła partii, której
nie lubi. Zaiste, wybór to dramatyczny - między ignorancją i głupotą z
jednej strony, a świadomą manipulacją i skandaliczną stronniczością z
drugiej - atakuje polityk PiS."


Przecież to jest stała taktyka komuszków i ich dziennikarskich gwiazd.
Udawanie idioty. Przykładowo.

Ktoś z PIS używa określenia "wykształciuch" i mimo, że Pani Monika,
Tomasz Lis i inni wiodący dziennikarze Pomrocznej doskonale wiedzą , co
to oznacza, to natychmiast wmawiają wszystkim, że PIS obraża ludzi
wykształconych.

Kaczyński używa literackiego cytatu o "innych szatanach, które za czym
stoją", a Moniczka i Rymanowski z cała powaga snują dociekania czy
Prezes PIS wierzy w ingerencje Szatana.

Innym razem Prezes Jarosław mówi w wywiadzie "grillowanie, to raczej za
naszych czasów" , co każdy rozgarnięty człowiek rozumie jako skrót
myślowy prostego i prawdziwego przekazu , że w okresie 2005-2007 stopa
życiowa w Polsce wzrosła na tyle, że rodząca się klasa średnia miała
trochę więcej czasu wolnego na rekreację na świeżym powietrzu, tymczasem
wiodące media w najpoważniejszym tonie rozpętały długie debaty na temat
"Czy prawdą jest że wynalazcą grilla był prezes PIS?"

To samo było ze sławnym "My stoimy tam, gdzie staliśmy , a oni tam ,
gdzie stało ZOMO" itp, itd.

Taka wredna metoda dyskursu politycznego nazywa się właśnie w mowie
potocznej "graniem głupa". Nie dajcie się na takie proste socjotechniki,
zaniżające do zera poziom politycznej publicystyki, nabierać.

W wyniku tego omija się regularnie to , co stanowić powinno istotę
sprawy, a więc konkretne programy polityczne i wybory między nimi, a
zamiast tego robi się propagandową papkę , która ma zniechęcać większość
społeczeństwa do uczestnictwa w życiu publicznym. Efektem tego jest
żenująca frekwencja wyborcza i powszechna alergia na "politykę".