Czas na dolary?
2005-11-16 10:49
Ostatnie wydarzenia na krajowym i światowym rynku walutowym i pieniężnym każą poważnie zastanowić się nad sensem wybrania dolarów lub innych walut jako celu inwestycyjnego.
Przeczytaj także: Eurodolar – możliwe dalsze spadki
W piątek 4 listopada notowania dolara skoczyły z 3,30 do 3,39 PLN. W tym samym czasie podrożało także euro (do 4,00 PLN). Wbrew sugestiom wielu komentarzy prasowych nie jest to reakcja inwestorów zagranicznych na polityczne wydarzenia w Polsce, lecz element globalnego ruchu o wiele większym zasięgu.Stopy procentowe
Za bezpośrednią przyczynę spadku notowań złotego (ale także innych walut) wobec dolara uznać można ostatnią decyzję Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w USA. Odpowiednik naszej Rady Polityki Pieniężnej zdecydował się podnieść stopy procentowe w Stanach o ćwierć punktu procentowego – do 4,00 proc. Była to już dwunasta z rzędu taka decyzja, a spodziewane są kolejne (dwie jeszcze przed końcem roku). Tym samym główna stopa procentowa w USA zbliżyła się – rzecz bez precedensu – do tej obowiązującej w Polsce (4,5 proc.) na odległość 0,5 pkt procentowego. Jeśli oczekiwania analityków co do polityki monetarnej USA sprawdzą się, wówczas różnicy między polskimi i amerykańskimi stopami procentowymi nie będzie już wcale. A to oznacza, że Polska nie będzie oferować inwestorom zagranicznym żadnej premii za ryzyko związane z kupnem polskich papierów skarbowych.
Było pięknie
O tym jak ważny jest ten czynnik w podejmowaniu decyzji przez globalnych graczy, może świadczyć ich zachowanie z przełomu 2004 i 2005 roku. Równo rok temu Rada Polityki Pieniężnej dokonała trzech kolejnych podwyżek stopy procentowej w Polsce, do 6,75 proc. W tym czasie w USA stopy procentowe wynosiły 1 proc. Różnica – 5,75 proc. – była istotną zachętą do inwestowania w Polsce. Cóż prostszego niż pożyczyć dolary na niski procent, zamienić je na złote i kupić polskie obligacje, które dawały o wiele wyższy dochód niż amerykańskie? Ponieważ na ten sam pomysł wpadło wielu graczy obserwowaliśmy proces stopniowego umacniania się dolara wobec złotego. Na początku 2004 r. za zielonego płacono 4 złote, pod koniec już o złotówkę mniej. Spadek kursu dolara był dodatkowym zyskiem dla zagranicznych graczy. W sumie różnice w oprocentowaniu pieniądza (5,75 proc.) i umocnienie złotego wobec dolara (25 proc.) dawały im 30,75 proc. nominalnego zysku (w praktyce o wiele wyższego dzięki dostępnym instrumentom pochodnym).
Zmiana sytuacji
W 2005 r. sytuacja zaczęła się zmieniać. FOMC nadal podnosił stopy procentowe w USA, a Rada Polityki Pieniężnej kontynuowała serię obniżek stóp w Polsce. Doprowadziło to niemal do zrównania się rentowności obligacji – w USA 10-letnie papiery dają obecnie 4,8 proc. dochodu, w Polsce dwuletnie papiery (a więc te najbardziej płynne – „ulubione” przez zagraniczny kapitał) dają 4,85 proc. (już po ostatnim wzroście rentowności). To zbyt mała premia za ryzyko inwestowania w Polsce.
Era dolara
Jest więc oczywiste, że w tej sytuacji inwestorzy zagraniczni będą woleli inwestować w amerykańskie obligacje niż w polskie, a co za tym idzie będą ponownie zamieniać złote (uzyskane ze sprzedaży naszych obligacji), na dolary, czyli realizować zyski. W efekcie kurs „zielonego” będzie rósł, tak jak obserwowaliśmy to w piątek, 4 listopada.
Warto dodać, że osłabienie złotego mogło nastąpić szybciej, ale w październiku na rynku walutowym interweniowało Ministerstwo Finansów, które sprzedało 500 mln USD z emisji obligacji, tworząc presję na dolara i chwilowo odraczając wzrost notowań waluty.
Przeczytaj także:
EUR/USD - odbicie
oprac. : Open Finance