W USA rozpoczęła się korekta
2006-09-07 09:52
Środa rozpoczęła się na rynkach Eurolandu spokojnie. Euro korygowało wtorkowe osłabienia, a Indeksy giełdowe nadal się osuwały. Bardzo szybko jednak zarówno indeksy jak i kurs EUR/USD wróciły do poziomu wtorkowego zamknięcia, po czym zaczęły się osuwać. W niczym nie zmieniły sytuacji lepsze od prognoz dane o niemieckich zamówieniach fabrycznych. Pogorszyły sytuację dane makro z USA.
Przeczytaj także: Amerykanie niechętnie wracają na giełdy
Okazało się, że dane o wydajności pracy w USA w drugim kwartale zweryfikowano w górę (tak jak oczekiwano) do 1,6 proc., ale zweryfikowano też w górę koszty pracy. Spodziewano się, że wzrosły o 3,9 proc., a okazało się, że zwiększyły się o 4,9 proc. (najmocniej od 16 lat). To zwiększyło obawy o wzrost presji inflacyjnej, co umocniło dolara, doprowadziło do wzrostu rentowności i już przed sesją zapowiadało spadek indeksów.Kolejne dane opublikowano pół godziny po rozpoczęciu sesji. Instytut ISM poinformował, że w sierpniu amerykański sektor usług rozwijał się szybciej niż w lipcu (indeks wzrósł do 57 pkt. - oczekiwano wzrostu do 55 pkt.). Presja cenowa nadal była duża, ale subindeks cenowy lekko się obniżył. Zgodnie z odwrotną logiką giełdowych graczy te dane też były niedobre dla akcji, bo zwiększały prawdopodobieństwo przedłużenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Tak naprawdę jednak były to dane bardzo dobre, bo sygnalizowały, że ponad 80 procent gospodarki USA rozwija się w umiarkowanym tempie. Ten raport dodatkowo umocnił dolara.
Ostatnią publikacją była Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). W zasadzie nie było w tym raporcie nic nowego, ale komentatorzy zwracają uwagę na to, że Fed widzi w pięciu z 12 dystryktów spowolnienie gospodarcze. Pozostałe rozwijają się w sposób umiarkowany. Fed nie widzi też na razie zagrożenia inflacją, chociaż firmy mają już problemy z przełożeniem rosnących kosztów energii na ceny swoich produktów (co zmniejszy ich zyski - komentarz mój). Raport wspomina też o słabym rynku nieruchomości. Podsumowując można powiedzieć, że widać było niepokój Fed wynikający ze spowolnienia gospodarki, a inflacja była potraktowana jako mniej istotne zagrożenie. Inwestorzy natychmiast zapomnieli o wzroście indeksu ISM. Rentowność obligacji zaczęła zmniejszać poprzedni wzrost, dolar praktycznie stracił to, co wcześniej zyskał, a indeksy giełdowe pogłębiły spadki.
Mam wrażenie, że gracze na rynku akcji po prostu czekali na byle pretekst, żeby zacząć realizować zyski. Trudno bowiem powiedzieć, że raporty makroekonomiczne zmuszały do sprzedaży akcji. Jednak niewątpliwie szkodził sektorowi paliwowemu kolejny spadek ceny ropy. Tutaj już działała mechanika rynku. Sygnał sprzedaży był tak mocny, że cena ropy nie może się zatrzymać. W środę dotknęła linii trzyletniego trendu (na wykresie cenowym) i jeśli do piątku spadnie niżej to powstanie średnioterminowy sygnał sprzedaży. Ciekawe było to, że w drugą stronę poszła cena miedzi. Metale drożeją, bo rynek liczy podobno na szybki rozwój globalnej gospodarki i braki podaży. Może i na to rzeczywiście liczy, ale bardziej wydaje mi się prawdopodobne, że tutaj też działała mechanika rynku.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion