Decyzje ECB i BNP Paribas osłabiły kurs złotego?
2007-08-10 11:04
Przeczytaj także: MBA: rosną kredyty hipoteczne w USA
Banki zwiększają płynność sektora finansowegoPrzed czwartkową sesją BNP Paribas (największy bank Francji) poinformował, że zawiesza działalność 3. funduszy, których portfele bazują na rynku obligacji, ponieważ nie jest w stanie wycenić ich wartość. To wywołało spadek indeksów w Eurolandzie. Pogorszyła nastrojów informacja o bezprecedensowym posunięciu ECB. Obawiając się, że zmniejszona płynność doprowadzi do kryzysu pożyczył on bankom 100 mld euro. W tym momencie każdy musiał zadać sobie pytanie: jeśli bank centralny tak się boi, to jak zła jest sytuacja? Indeksy tuż przed otwarciem sesji w USA spadały już blisko 3 procent, ale sesja zakończyła się „tylko” dwuprocentowymi spadkami.
Inwestorzy przed sesją w USA i w czasie jej trwania zadawali sobie pytanie: czy rynek amerykański będzie, jak to się często zdarzało w przeszłości, rycerzem na białym koniu, który uratuje, choćby na jeden dzień, świat od dalszej przeceny? Logika mówiła, że nie będzie, ale właśnie dlatego można było próbować się zakładać, że jednak byki rynek ocalą. Rynek był w czwartek atakowany przez same złe informacje. Przedpołudniowa decyzja BNP Paribas i decyzja ECB już wystarczyły do zrobienia bardzo złej atmosfery. Można było jednak zakładać, że Amerykanie dojdą do wniosku, iż problemy Europejczyków ich nie interesują. Po południu okazało się jednak, że również Bank Kanady przyznał, że zwiększy podaż pieniądza po to, żeby zapewnić stabilność kanadyjskiego systemu finansowego. Na domiar złego Wall Street Journal poinformował, że już drugi z funduszy hedżingowych z grupy Goldman Sachs (nie mylić z funduszami Bear Stearns, które od dawna mają problemy) wyprzedaje swoje aktywa, żeby uniknąć bankructwa.
Poza tym Home Depot poinformował, że zapewne będzie musiał obniżyć cenę już uzgodnionej transakcji sprzedaży jednego ze swoich oddziałów, a firma Retail Metrics stwierdziła, że 61 procent sieci sprzedaży detalicznej nie wykonało lipcowych (już wcześniej obniżonych) prognoz sprzedaży. Na domiar złego pojawił się prezydent George Bush z zapewnieniami o doskonałym stanie gospodarki i systemie finansowym, który da sobie radę z obecnymi problemami. Piszę „na domiar złego”, bo po pierwsze rynki reagują alergicznie na słowa tego prezydenta, a po drugie inwestorzy często dochodzą do wniosku, że jeśli już prezydent musi ich pocieszać, to sytuacja jest naprawdę trudna.
Tego typu zawirowania doprowadziły do dużych ruchów na rynkach walutowych i surowcowych. Nie miały żadnego wpływu na zachowanie kursów opublikowane w czwartek dane makro. Ilość noworejestrowanych bezrobotnych w ostatnim tygodniu w USA wzrosła do 316 tys. (prognozowano 310 tys.), ale nawet przez chwilę nie osłabiło to dolara. Gracze wracali do amerykańskiej waluty bardzo obniżając kurs EUR/USD.
Zamykanie pozycji wynikających z carry trade wzmacniało japońskiego jena. W tej sytuacji rynek surowców był w roli boksera, który dostał dwa mocne ciosy. Nic dziwnego, że ceny złota i miedzi spadły o około dwa procent, a ropy o niecały jeden procent.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion