USA: indeks NAR nie wpłynął na rynek walutowy
2007-11-14 11:41
We wtorek Europejczycy mieli do wyboru: albo znowu polować na odbicie w USA albo reagować na poniedziałkowe spadki na amerykańskich giełdach. Drożejące kontrakty na amerykańskie indeksy zachęcały do kupna, ale ogólny obraz rynków akcji prowokował do sprzedaży. Przed południem podaż była silniejsza
Przeczytaj także: Rynek ropy w raporcie IEA
Na rynku walutowym też było bardzo nerwowo. W nocy ruszyła korekta na rynku EUR/USD i USD/JPY, ale rano się załamała, co dodatkowo stresowało posiadaczy akcji. Publikacja przez niemiecki instytut ZEW indeksu koniunktury też nie mogła zachwycić. Spadł on gwałtownie (zadecydowanie mocniej niż tego oczekiwano) z minus 18,1 pkt. do – 32,5 pkt. Jednak mocno rosnące kontrakty na amerykańskie indeksy zachęcały do kupna, więc z czasem skala spadków znacznie się zmniejszyła i sesja zakończyła się neutralnie.Po czterech kolejnych sesjach dużych spadków amerykańskiemu rynkowi zdecydowanie należało się już odbicie. Każdy pretekst był wykorzystywany do podnoszenia indeksów, ale informacje, które na rynek docierały wcale nie były takie dobre. Można powiedzieć, że jakie spadki, takie i odbicia. Z powodu byle jakiego pretekstu rynek rusza na północ, a gracze zamykające z zyskiem krótkie pozycje (muszą odkupywać akcje) zwiększają znacznie skalę zwyżki. W amerykańskich komentarzach pełno jest powodów, dla którego indeksy dynamicznie rosły, ale jeśli spojrzy dokładnie na te powody to tak optymistycznie to już nie wygląda.
Publikowane przed sesją raporty kwartalne Home Depot i Wal Mart pokazywały rynkowi przeciwny kierunek. Wal Mart opublikował zyski i prognozy wyższe od oczekiwań, a Home Depot niższe. Gracze reagowali jednak na to, co podał Wal Mart nie zwracając uwagi na to, że ten wyższy zysk wynikał z ograniczenia kosztów i dużych promocji (to zysk z czasem będzie zmniejszało), a nie z natłoku konsumentów. Zresztą Wal Mart sprzedaje najtańsze produkty i to, że odnotowuje zwiększony popyt sygnalizuje raczej pogorszenie sytuacji konsumentów. Raport Home Depot został zlekceważony, bo wszyscy wiedzą o kryzysie na rynku nieruchomości, więc nie zdziwiły ich słabe wyniki sieci, która sprzedaje wyposażenie domów.
Zupełnie kuriozalne było zachowanie sektora finansów, gdzie ceny akcji rosły po raz czwarty z rzędu. Jakie to dobre informacje dotarły na rynek z tego sektora? Mówiono przede wszystkim o tym, że Lloyd Blankfein, szef Goldman Sachs, poinformował, iż firma nie dokona „znaczącego” zwiększenia rezerw związanych ze stratami na rynku aktywów związanych z rynkiem nieruchomości (CDO). Przy okazji powiedział jednak, że wartość CDO będzie jeszcze znacznie spadała. To samo powiedział też Laurence Fink, szef BlackRock. Na domiar złego Morgan Stanley zapowiedział, że jego zyski i przychody w przyszłym roku spadną. Po za tym Bank of America poinformował, że w straty wpisze 3 mld USD i że mogą się one znacznie zwiększyć. Kurs banku rósł o około 4 procent, bo podobno niektórzy analitycy prognozowali, że straty będą większe… Jak widać powody były, ale do sprzedaży akcji. Tym bardziej potwierdza to techniczną naturę tego wzrostu.
Na pozostałych rynkach też działy się ciekawe rzeczy. Osłabł jen i dolar, bo spadła obawa o dalszą przecenę akcji. Osłabienie dolara powinno było pomóc we wzroście cen surowców i tu była największa niespodzianka. Cena miedzi ledwo drgnęła, a złota nawet spadła. Tak jakby gracze w trwałość osłabienia dolara nie wierzyli. Gwałtownie, o 3,5 procent, spadła cena ropy i to było największe zaskoczenie. Mówiono, że to raport IEA (międzynarodowa agencja energii) o globalnej sytuacji na rynku tak przecenił ten surowiec. Rzeczywiście IEA obniżyła prognozy zużycia ropy w grudniu i w następnym roku (z powodu wzrostu ceny), a poza tym bilans popytu i podaży pokazał, że OPEC w październiku zwiększył wydobycie.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion