USA: rośnie sektor finansowy
2007-11-29 10:19
Przeczytaj także: Ceny ropy spadają w obawie przed szczytem OPEC
Jednak zachowanie rynku walutowego dawało nadzieję na wzrosty, bo widać było na nim wzrost apetytu na ryzyko. Dolar wzmacniał się zarówno w stosunku do euro jak i do jena. Był to wynik zarówno poprawy nastroju na rynkach jak i „jastrzębich” komentarzy członków Fed (Charlesa Plossera i Charlesa Evans), którzy są przeciwni grudniowej obniżce stóp. Obawa o brak obniżki powinna była giełdom szkodzić, ale chęć uczestniczenia w kończącym rok rajdzie przeważyła i indeksy po początkowych wahaniach (po godzinie nawet spadały) ruszyły z impetem na północ.Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy we wtorek rozpoczął się w USA (i zapewne w na całym świecie) tzw. rajd św. Mikołaja, czyli kończące rok window dressing, to w środę wyzbył się wątpliwości. Prawie wszystko, co działo się na rynkach finansowych miało swoje źródło we wzrostach giełdowych indeksów. Jeśli spojrzy się na dane makro i inne informacje rynkowe to zachowanie rynków może dziwić, ale tylko wtedy, jeśli nie pamięta się tego, co pisałem po wtorkowej sesji. W środę też zachowanie walut i surowców niewiele miało wspólnego z fundamentami. Dla porządku jednak na nie spójrzmy.
W październiku zamówienia na dobra trwałego użytku nieoczekiwanie spadły o 0,4 proc., a z wyłączeniem środków transportu aż o 0,7 proc. Bardzo martwiło to, że spadł tez i to mocno (2,3 proc.) wskaźnik oceniający skłonność firm do inwestowania. Fatalny był też raport z rynku nieruchomości. W październiku sprzedaż domów na rynku wtórnym spadła mocniej niż oczekiwano (1,2 proc.) do poziomu najniższego w historii tych danych (od 1999 roku). Gwałtownie spadła też w stosunku do zeszłego roku mediana cenowa (5,1 proc.). Do najwyższego od 22 lat poziomu wzrosła ilość domów niesprzedanych. Potrzeba 10,8 miesiąca, żeby je sprzedać przy obecnym popycie. Wielu ekonomistów po tym zestawie danych twierdziło, że gospodarka bardzo szybko się załamuje.
Nic dziwnego, że David Kohn, wiceprzewodniczący Fed, powiedział w środę, iż „obecne zawirowania w sektorze finansowym mogą ograniczyć akcję kredytową bardziej niż dotychczas zakładał”. Dodał też, że jeśli taki stan będzie się utrzymywał to zaszkodzi konsumentom i biznesowi i dlatego też polityka monetarna musi być „elastyczna i pragmatyczna”. Taka wypowiedź została zinterpretowana jako zapowiedź obniżki stóp. Nawiasem mówiąc to, co powiedział David Kohn było całkowicie sprzeczne z tym, co dzień wcześniej mówili dwaj inni członkowie Fed. Na dwie godziny przed końcem sesji została opublikowana Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Tam też potwierdzono, że gospodarka zwalnia, a głównym winowajcą jest rynek nieruchomości. Co powinno się stać na rynku walutowym po takich informacjach? Dolar powinien gwałtownie stracić, a obligacje zdrożeć.
Popatrzmy, co się w rzeczywistości stało. Reakcja była krańcowo odmienna. Powtórzył się schemat wtorkowej sesji. Chęć uczestniczenia w kończącym rok rajdzie doprowadziła do gwałtownego wzrostu popytu na akcje. Inwestorzy wychodzili z obligacji obniżając ich ceny (podnosząc rentowność). Wzrost rentowności doprowadzał do umocnienia dolara do euro. Dopiero po publikacji Beżowej Księgi dolar zaczął znowu tracić. Wzrost apetytu na ryzyko umacniał też dolara do jena zwiększając chęć otwierania pozycji carry trade i pomagając akcjom. Wzrost kursu USD/JPY powinien podnieść ceny surowców, ale spadek EUR/USD działał odwrotnie. W tej sytuacji zmiany cen były chaotyczne. Złoto staniało, miedź lekko zdrożała. Wielkim przegranym była ropa, która staniał ponad 3 procent. Oprócz czekania na szczyt OPEC obniżyło ceny tego surowca nieco większe od oczekiwań zapasy oraz obawy o nadchodzącą recesję w USA.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion