Deficyt budżetowy a obawy Polaków
2009-09-09 11:33
Przeczytaj także: NIK: budżet 2013 wykonany prawidłowo. Z małymi uwagami
Przyszłoroczny deficyt będzie rekordowo wysoki. Poprzedni rekord wynosił 41,4 mld zł i został ustanowiony w 2004 r. (planowano go na 45,3 mld zł). Najsłynniejsza ”dziura budżetowa”, która groziła nam w 2001 r., w czasach, gdy ministrem finansów był Jarosław Bauc, okazała się nie tak groźna, jak przedstawiali ją politycy, dzięki drastycznym cięciom wydatków budżetu. W efekcie deficyt wyniósł wówczas „tylko” 32,6 mld zł. Minister Finansów Jacek Rostowski szacuje go na 52,2 mld zł i liczy, że będzie to możliwe. Ekonomiści szacują jednak, że przyszłoroczne wydatki mogą wynieść nawet około 327 mld zł, a dochody zaledwie 235 mld zł. Ta sięgająca ponad 90 mld zł „dziura” budżetowa ma szanse być zmniejszona między innymi dzięki przychodom z dywidend i przewalutowaniu środków pochodzących z Unii Europejskiej. Sytuacja budżetu może też poprawić się w przypadku wyższego tempa wzrostu naszej gospodarki. Tego typu działania niekorzystnie wpływają z kolei na wzrost gospodarczy, gdyż z jednej strony prowadzą do ograniczenia wydatków publicznych, z drugiej zaś ograniczają konsumpcję prywatną, wskutek czego spada popyt wewnętrzny.Podatnicy na razie za bardzo nie stracą
Zwiększenie deficytu budżetowego i długu publicznego to umiarkowanie dobra wiadomość dla płacących podatki, czyli niemal wszystkich. Wobec konieczności zrównoważenia budżetu w warunkach rosnących wydatków i malejących, między innymi wskutek globalnego kryzysu i spowolnienia wzrostu polskiej gospodarki, przychodów rząd stanął przed alternatywą: albo zwiększyć wpływy ponosząc podatki, albo zwiększyć deficyt i zadłużenie państwa. Oszczędności i szukanie dodatkowych przychodów z innych źródeł nie wystarczyło. Jak widać, wybrano wariant drugi. Oznacza to, że na razie podwyżka stawek podatków nam nie grozi. Ze szczególnym naciskiem na sformułowanie „na razie”. Bo przecież ten deficyt i dług z czegoś trzeba będzie w przyszłości „spłacić”. A ogromna większość dochodów budżetu pochodzi z podatków. Jeśli więc nawet w przyszłym roku stawki podatkowe nie zostaną zwiększone, co jest bardzo prawdopodobne, to prawdopodobieństwo, że pozostaną na tym samym poziomie w następnych latach dramatycznie maleje. Ponadto pozostawienie stawek podatkowych na niezmienionym poziomie nie oznacza, że nie zwiększą się obciążenia podatkowe Polaków. Oprócz stawek podatkowych rząd ma jeszcze inne „narządzie”, za pomocą których może sprawić, że przychody z podatków będą większe. Chodzi choćby o waloryzację progów podatkowych czy kwot wolnych od podatku. Możliwe jest też zwiększenie innych obciążeń „parapodatkowych”, takich jak np. składki ubezpieczeń społecznych, o których zwiększeniu już było dość głośno. Spośród obciążeń stricte podatkowych minister Jacek Rostowski „obiecał” na razie tylko wzrost akcyzy.
oprac. : Roman Przasnyski / Gold Finance