Fundusze hedgingowe do regulacji?
2009-11-03 00:15
Nazwa "fundusz hedgingowy", na skutek zmasowanej krytyki instytucji określanych tym mianem, straciła w ciągu minionego roku wiele z dawnego blasku. Choć funduszy typu hedge nie oskarża się wprost o spowodowanie kryzysu (kredytów subprime udzielały przecież wyłącznie banki), często jednak obarczane są winą za jego pogłębienie. Ci, którzy stawiają im takie zarzuty, przeważnie domagają się objęcia funduszy hegdingowych systemem regulacji i nadzoru podobnym do tego, w jakim działają banki.
Przeczytaj także: Fundusze hedgingowe: więcej regulacji
Trudno oczekiwać, nawet wśród osób zainteresowanych rynkiem kapitałowym, dokładnego śledzenia pełnych technicznego żargonu dyskusji na temat regulacji rynku finansowego. Nie jest jednak wykluczone, że czytelnicy mogą być żywo zainteresowani wyjaśnieniem, dlaczego wielcy tego świata mieliby wkrótce zamknąć im dostęp do form wspólnego inwestowania dziś znanych jako fundusze hedgingowe. Spróbujemy tu krótko rozważyć racje, które miałyby skłaniać władze do takich posunięć.Przedtem jednak przypomnijmy, co to takiego jest fundusz hedgingowy. Termin ten jest bardzo szeroki i określa w zasadzie wszystkie fundusze wspólnego inwestowania, które nie inwestują w tradycyjny sposób, czyli w oparciu o akcje i obligacje. Strategie inwestycyjne funduszy hegdingowych obejmują między innymi aktywne zarządzanie portfelem akcji i kontraktów terminowych, grę na spadki, obstawianie wydarzeń makroekonomicznych czy skomputeryzowane strategie arbitrażowe. Szczególnie ten ostatni sposób zarabiania pieniędzy budzi czasem wątpliwości. Jaka bowiem może być korzyść dla rynku na skutek stosowania tego typu skomplikowanych strategii inwestycyjnych?
Od takiego pytania zaczyna się zwykle krytykę działalności spekulacyjnej, którą można nazwać krytyką naiwną. Naiwny krytyk uważa zarabianie na skomplikowanych instrumentach finansowych za szkodliwe samo w sobie, choćby dla tego, że zasoby intelektualne i finansowe zaangażowane są w jakąś bezproduktywną grę. Odparcie takich zarzutów nie powinno jednak dla ekonomisty nastręczać zasadniczych trudności, choć wymaga indywidualnego potraktowania każdej strategii i zagłębienia się w jej techniczne szczegóły.
Prześledźmy dla przykładu, jakie skutki dla rynku przynosi skuteczne stosowanie popularnej kiedyś strategii arbitrażu statystycznego. Już dawno zauważono, że niektórzy gracze na rynku akcji mają tak grube portfele, że są w stanie wpływać na ceny walorów. Gdy bardzo duży fundusz inwestycyjny przebudowuje swój portfel, nabywane przez niego akcje zmieniają swoje ceny, mimo że nie pojawiła się żadna nowa informacja na temat spółek. Zwiększonemu popytowi ze strony funduszu, pojawiającemu się na przykład w wyniku konieczności zamiany nowych wkładów inwestycyjnych na akcje, nie odpowiada stosowny wzrost podaży ze strony innych uczestników rynku, dlatego cena rośnie.
W tym momencie pojawiają się statystyczni arbitrażyści, którzy dokonują krótkiej sprzedaży akcji, które wzrosły wyłącznie dlatego, że rynek nie był dostatecznie płynny, by w krótkim czasie dostarczyć ich pożądaną ilość po dotychczasowej cenie. Logika za zawarciem takiej transakcji jest następująca: ponieważ nie zmieniła się fundamentalna sytuacja spółki, cena będzie zmierzać do poprzedniego poziomu, który (statystycznie rzecz biorąc) był wcześniej właściwy. Oczywiście na tym strategia się nie kończy – byłaby zbyt ryzykowna. Arbitrażysta statystyczny zawiera jeszcze przeciwną pozycję na akcjach innej spółki z tej samej branży, zabezpieczając się przed niekorzystnym ruchem cen wynikłym z nowych informacji wpływających na kondycję całego sektora. Taka strategia, dodatkowo jeszcze udoskonalana, przez wiele lat należała do podstawowego repertuaru funduszy hedgingowych.
W jaki sposób więc zarabianie na wyszukiwaniu par akcji związanych swoistego rodzaju parytetem miałoby przyczyniać się do poprawy sytuacji innych podmiotów? Przede wszystkim reszta uczestników rynku korzysta na poprawie płynności – nie muszą płacić znacznie więcej, gdy chcą zawrzeć dużą transakcję. Przyczynia się to do obniżenia kosztów inwestycji i zarządzania portfelem, czyniąc giełdę bardziej atrakcyjną. W ten sposób pośrednio ułatwiony zostaje napływ kapitału do spółek, ułatwiając osiągnięcie poziomu inwestycji pożądanego przez społeczeństwo.
Ogólnie można powiedzieć, że wszelka spekulacja (pod warunkiem, że jest udana) przyczynia się do poprawy alokacji zasobów, choć często na pierwszy rzut oka trudno dostrzec, dlaczego miałoby się tak dziać. Naiwne teorie krytykujące spekulację nie są jednak jedynymi, którymi posługują się politycy zmierzający do regulowania działalności funduszy hegdingowych, a na pewno nie jest to podejście dominujące wśród ekspertów postulujących zacieśnienie kontroli.
Bardziej wyrafinowana argumentacja opiera się na koncepcji wewnętrznej niestabilności sektora finansowego. Mówi ona, że choć działania podmiotów na rynku zdają się być korzystne w skali mikro, to w perspektywie sieci zależności obejmujących cały sektor finansowy, mogą przynieść niepożądane skutki.
Przeczytaj także:
Strategie funduszy hedgingowych III 2009
oprac. : Maciej Bitner / Wealth Solutions
Więcej na ten temat:
fundusze hedgingowe, inwestowanie w fundusze, fundusz hedgingowy, rynek funduszy hedgingowych, regulacje finansowe