Rodzina na Swoim: ZFDF o zmianach
2009-11-02 13:13
Kredyt z dopłatami w ramach Programu Rodzina na Swoim w wybranych bankach © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Rodzina na Swoim – tykająca bomba?
Aleksander Paszyński, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Dom Kredytowy Notus: - „Wydaje się, że obecna formuła Rodziny na Swoim najlepszy okres ma już za sobą. Ponad 19 tysięcy kredytów udzielonych w ramach tego programu od początku roku ma dwie konsekwencje. Po pierwsze z całą pewnością można stwierdzić, że najatrakcyjniejsze nieruchomości spełniające kryteria cenowe zostały już wchłonięte przez rynek. Po drugie, znacznie zmniejszyła się liczba potencjalnych nabywców mieszkań z tego programu. Tak więc rozszerzenie grupy beneficjentów tego programu o osoby samotne wydaje się być jak najbardziej zasadne.Podobnie dobrym kierunkiem jest ograniczenie programu do rynku pierwotnego. Jeżeli decydujemy, że w ten sposób wydajemy pieniądze publiczne, powinny one chociaż w minimalnym stopniu wspierać rozwój gospodarczy kraju, a nie da się ukryć, że wsparcie sektora deweloperskiego przynieść może budżetowi wymierne korzyści.
Wątpliwości budzi proponowany pomysł, aby po wpłaceniu 30% wartości nieruchomości potencjalny nabywca spłacał mieszkanie przez 10 lat w postaci czynszu. Przede wszystkim, jeżeli dysponujemy wkładem własnym na przewidywanym w projekcie poziomie, mamy szansę na uzyskanie kredytu hipotecznego na naprawdę dobrych warunkach. Zaproponowane rozwiązanie stworzy już na samym wstępie wyraźną barierę jeżeli chodzi o warunki skorzystania z takiego programu przez naprawdę potrzebujących, a dla osób spełniających kryteria może okazać się po prostu nieatrakcyjne.”
Bogusław Półtorak, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Bankier.pl: - „Analizując ofertę banków biorących udział w rządowym programie „Rodzina na swoim”, dość szybko można dojść do niezbyt optymistycznego wniosku, że często kredyt z dopłatą jest droższy niż oferta komercyjna. Potwierdza to niestety niedoskonałość tego programu. Przeznaczenie środków pomocowych na bardziej dostępne formy nabywania własnego domu, z połączeniem np. wynajmu z późniejszym zakupem wydaje się dobrym pomysłem. Szkopuł jednak w tym, czy budżet państwa podoła obciążeniom finansowania rozszerzonego projektu np. TBS-ów i czy efekt nowego programu nie będzie podobny, czyli i tak nie rozwiąże problemu mieszkaniowego w Polsce.
Rozwój budownictwa na wynajem jest koniecznością. Sęk w tym, że barierą dla wynajmu jest wadliwe prawo, które wpędza wynajem w szarą strefę. W pierwszej kolejności należałoby wreszcie ucywilizować tę sferę poprzez uelastycznienie umów wynajmu. Przerzucanie ciężaru ochrony lokatorów na właścicieli lokali cięgle psuje ten rynek i nie zachęca kapitału prywatnego do budowania na wynajem. Być może propozycje dofinansowania budownictwa na wynajem to po prostu pretekst, aby zakończyć mało efektywny program, który zamiast pomagać kredytobiorcom, służy bankom do osiągania dodatkowych zysków. Z punktu widzenia osób, które chcą kupić własne „M” najbardziej sensowne byłoby przywrócenie ulgi odsetkowej, ale o tym politycy niestety nawet nie wspominają. Finansowanie potrzeb mieszkaniowych jest najbardziej efektywne poprzez stosowanie indywidualnych instrumentów finansowych, a nie dostarczanie mieszkań przez państwo. Mrzonką jest wizja zapewnienia przez państwo czy gminę mieszkania dla każdego. Z tego powodu rolą polityki mieszkaniowej jest stworzenie jak najlepszych warunków dla samodzielnego finansowania własnych potrzeb mieszkaniowych. Jałmużna państwa finansowana zwykle z pieniędzy zabieranych w postaci podatków lub rosnącego długu publicznego nie byłaby potrzebna, gdyby istniały stabilne warunki dla zaciągnięcia kredytów hipotecznych.
Dziś sytuacja na rynku kredytów hipotecznych jest dość trudna z uwagi na rosnące ryzyko kredytowe. Banki działające w Polsce finansują się głównie z krótkoterminowych depozytów, stąd przerzucają ryzyko zmiany stóp procentowych na klientów. W rozwiniętych krajach osobom indywidualnym oferuje się raczej kredyty o stałych stopach procentowych, ale banki mogą to robić, bo finansują się na rynkach kapitałowych emitując obligacje lub listy zastawne. W Polsce niestety nie ma warunków dla powstania wtórnego rynku kredytowego, bo nie ma kto kupować papierów wartościowych. Fundusze emerytalne i inwestycyjne de facto finansują dług publiczny, a innych podmiotów zainteresowanych długoterminowym finansowaniem banków nie ma. Drogą na skróty pozwalającą zmniejszyć również koszty kredytów hipotecznych byłoby wejście do Strefy Euro. Problem w tym, że w obecnych warunkach gospodarczych jest to kłopotliwe.”
oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl