Katastroficzne portfolio na Wall Street
2010-09-10 13:36
Całkowite zadłużenie USA – sektor prywatny + publiczny oraz zadłużenie jako proc. PKB © fot. mat. prasowe
Na Wall Street hitem tego roku są spółki, których produkty mogą być podstawowym wyposażeniem bunkrów. Przełom sierpnia i września na rynku akcji przyniósł silne spadki. W mediach zajmujących się tematyką gospodarczą i inwestycyjną, przeważały tak jednoznacznie negatywne komentarze i analizy, że inwestorzy nauczeni doświadczeniem, że gdy większość spogląda w jednym kierunku, rynek podąża z reguły w przeciwnym, niemal w ciemno mogli zajmować spekulacyjne długie pozycje.
Przeczytaj także: Gospodarka Hiszpanii i Grecji: inna historia, ten sam finał?
Już po kilku pierwszych sesjach nowego miesiąca okazały się zyskowne, ale znane wszystkim problemy same się nie rozwiązały, co w dużej mierze uzasadnia nowe, wieloletnie rekordy cenowe amerykańskich obligacji, metali szlachetnych czy systematyczne umacnianie się japońskiego jena.Z kontrariańskiego punktu widzenia („większość się myli”) ostatnia wyprzedaż akcji była znakomitą okazją do zakupów, ponieważ od wielu lat nie obserwowaliśmy jednocześnie tak wielu pesymistycznych sygnałów zarówno wśród ekspertów, jak i amatorów rynków finansowych. Duża część niedźwiedzich argumentów ma ręce i nogi, ale w tym miejscu nie zamierzam rozwodzić się nad ich słusznością. Zamiast tego chciałbym pokazać, jak łatwo w mediach jest grać na emocjach odbiorców i znaleźć dane na potwierdzenie nawet dla najbardziej ekstremalnych tez.
Koniec świata, będzie wojna?
Przed zbliżającym się załamaniem gospodarczym czy krachem na rynku nieruchomości, przestrzegają już nie tylko kolorowe tygodniki i śniadaniowe programy telewizyjne, a ostatnio nawet światowej sławy trener motywacyjny i promotor pozytywnego myślenia, Anthony Robbins. Spektrum poruszanych zagadnień jest bardzo szerokie: rozpadnie się strefa euro, pęknie bańka na chińskim rynku nieruchomości, amerykańska gospodarka wejdzie w kolejną fazę recesji, olbrzymie zadłużenie rządów wywoła kryzys walutowy. Najczarniejsze wizje sugerują, iż ostatecznym „rozwiązaniem” mógłby być globalny konflikt zbrojny – pozwoliłby on politykom uniknąć rozliczenia efektów ich działań, np. programów oszczędnościowych, które pogorszyły warunki życia w większości wysokorozwiniętych gospodarczo państw świata, a miliony bezrobotnych znalazłyby zatrudnienie w sektorach realizujących potrzeby armii.
Rok 2010 powtórką 1938
Noblista w dziedzinie nauk ekonomicznych z 2008 roku, Paul Krugman, w najnowszym tekście opublikowanym na początku września na łamach The New York Times, stawia tezę, że jeżeli administracja Obamy błyskawicznie nie wkroczy do gospodarki z nowymi programami pomocowymi, może znaleźć się w podobnym punkcie, jak w roku 1938. Wówczas, po kilku latach żmudnego podnoszenia się gospodarki po Wielkiej Depresji, w USA utrzymywało się wysokie bezrobocie, a Amerykanie opowiadali się przeciwko zwiększeniu wydatków rządu w celu poprawy kondycji firm. W ankiecie sporządzonej w marcu 1938 roku przez Instytut Gallupa, jako najlepszy sposób na pomoc przedsiębiorcom, 63 proc. pytanych wskazała obniżenie podatków, a tylko 15 proc. wyższe wydatki rządowe (21 proc. nie wskazało żadnej odpowiedzi). Obecnie klasa średnia w USA wywiera na Baracku Obamie podobną presję, jak w 1938 roku. na Franklinie Delano Roosevelcie, co najprawdopodobniej zaowocuje przedłużeniem o kilka lat większości ulg podatkowych wprowadzonych w 2001 roku przez administrację G. W. Busha, które miały wygasnąć w 2010 roku. Krugman sugeruje jednak, że kiedy mamy do czynienia z wyjątkowymi problemami, trzeba zastosować niekonwencjonalne rozwiązania.
Przeczytaj także:
Historyczne rekordy na Wall Street
oprac. : Łukasz Wróbel / Open Finance