Kolejny skandal na rynku nieruchomości w USA
2010-10-22 13:32
Amerykański rynek kredytów hipotecznych niemal na każdym szczeblu złożonego procesu stwarzał zachęty do nieuczciwych działań. Obecnie na jaw wychodzą nadużycia, przez które komornicy pozbawili dachu nad głową tysiące kredytobiorców.
Przeczytaj także: Rynek nieruchomości w USA: kryzys trwa
Skandal, który w najbliższych tygodniach najprawdopodobniej nie będzie opuszczał głównych stron amerykańskich gazet, w największym skrócie można przedstawić tak: liczba wniosków o komornicze przejęcia domów od kredytobiorców zalegających z ratami w ostatnich miesiącach była tak wielka, że zewnętrzne firmy działające na rzecz banków masowo przepuszczały przez system dokumenty bez ich weryfikacji.Machina kredytowa została oparta na modelu biznesowym, w którym prowizje uczestników rynku na różnych szczeblach faworyzowały nie jakość pracy, ale szybkość. Od rozpoczęcia kryzysu finansowego w USA komornicy zajęli ponad 2 miliony domów, a kolejne 2,3 miliona kredytobiorców opóźnia się ze spłatą rat kredytów hipotecznych na tyle długo, że wkrótce wobec nich powinny rozpocząć się postępowania komornicze. Amerykański rynek nieruchomości nigdy w historii nie doświadczył większego zakorkowania, dlatego firmy obsługujące formalności wymagane przez sądy przed udzieleniem zgody na zajęcie domu przez bank, były sowicie opłacane, aby jak najszybciej domy mogły trafić na rynek wtórny.
Firmy prawnicze konkurowały ze sobą pod względem liczby wniosków, które w jak najkrótszym czasie mogły zostać przepchnięte przez biurokratyczne bariery. W zamian otrzymywały bonusy uzależnione oczywiście od liczby rozpatrzonych pozytywnie przez sąd przypadków, więc posiadały odpowiednią motywację, aby przyspieszyć całą procedurę jak tylko to możliwe. Nie trudno domyślić się, że w takich warunkach pracownicy nie mieli czasu na dokładne przeanalizowanie wniosków i wychwycenie błędów, za co przecież działając na rzecz banków brały prawną odpowiedzialność. Niektórym instytucjom, które były zatopione po uszy w złych kredytach (m.in. Fannie Mae) tak bardzo zależało na oczyszczeniu swoich bilansów ze złych aktywów, że w umowach zewnętrznymi firmami zawierały nawet kary za zbyt wolną pracę.
Droga bez odwrotu
Z punktu widzenia kredytobiorcy zagrożonego utratą domu, proces komorniczy był zautomatyzowany i na tyle rygorystyczny, że po otrzymaniu noty o wszczęciu postępowania przez bank szanse na jego zatrzymanie były znikome. W wywiadzie dla jednej z biznesowych stacji telewizyjnych, Sawsan Zaky, prawniczka pracująca z zagrożonymi klientami banków nad renegocjacją warunków umów kredytowych, stwierdziła, że pozytywną decyzję (i zgodę na pozostanie we własnym domu) uzyskuje tylko ok. 16 proc. kredytobiorców. To o tyle ciekawe, że ok. 80-90 proc. jej klientów, to osoby, które przestały spłacać raty po utracie pracy, ale w ostatnim czasie znalazły zatrudnienie i znowu posiadają wiarygodne źródło dochodów. Dla banków jest to jedynie pretekst do wymyślania kreatywnych odmów, bo ich priorytety są sprzeczne z celami kredytobiorców.
Przeczytaj także:
Na rynku nieruchomości w Polsce nie ma bańki
oprac. : Łukasz Wróbel / Open Finance
Więcej na ten temat:
rynek nieruchomości, nieruchomości w USA, kryzys w USA, nieruchomości, dane z USA