USA: rollercoaster na Wall Street
2011-08-12 22:54
Iście "diabelsko" rozpoczęły ten tydzień indeksy amerykańskie. S&P500 tracił na zamknięciu poniedziałkowej sesji -6,66%.
Przeczytaj także: Agencje ratingowe w centrum uwagi
Stany Zjednoczone
W ostatnim komentarzu wspominałem, że po decyzji amerykańskiego kongresu o podwyższeniu ustawowego progu zadłużania się, reakcja inwestorów przemieniła się w "nieuzasadnioną panikę" i jeżeli tak ma wyglądać "euforia" po decyzji, to jak ma wyglądać panika?
Uzasadnienie poznałem w piątek wieczorem (czasu polskiego), a moja percepcja postrzegania paniki na giełdzie znacząco rozwinęła się na przestrzeni ostatnich dni.
Reakcja na historyczne obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych przez S&P500 z AAA do AA+ była miażdząca. Na poniedziałkowej sesji indeksy amerykańskie spadły najmocniej od czasów upadku Lehman Brothers. Nadzieją na przynajmniej chwilową, zmianę nastrojów było jednak wtorkowe wystąpienie Bena Bernanke po posiedzeniu FOMC.
Nie ukrywam, że spodziewałem się po komunikacie szefa rezerwy federalnej, więcej konkretów.
Reakcja ECB w Europie na obniżenie ratingu była natychmiastowa. Francja i Niemcy podjęły w niedzielę decyzję o skupie obligacji hiszpańskich i włoskich (coś, przed czym wzbraniali się od wielu tygodni).
Ben Bernanke nie ugiął się jednak pod presją rynku. Nie było ani słowa o QI3. Według mnie dobrze, gdyż kolejny pakiet, podobnie jak dwa pierwsze, pewnie podwyższyłby ceny aktywów, a gospodarce w żaden sposób nie pomógł. Przynajmniej tak było dotychczas. Nie usłyszeliśmy również żadnych konkretów.
Trudno za konkret uznać pozostawienie stóp procentowych na niezmiennym poziomie do 2013 roku jako coś nadzwyczajnego. Przy obecnej dynamice wzrostu PKB w USA, prawdopodobieństwo podniesienia stóp procentowych i tak było niewielkie, a decyzja odnośnie polityki monetarnej, tak jak, można było wywnioskować z tonu wypowiedzi, może być zmieniona w razie potrzeby w każdej chwili. Mimo to, po chwilowej negatywnej reakcji inwestorów indeksy ruszyły na północ. W ciągu dwóch dni mieliśmy dwa rekordy. W poniedziałek wyżej wspomniany rekord spadków. We wtorek najwyższe jednodniowe wzrosty od dwóch lat.
To co działo się w ciągu ostatnich dni było istnym szaleństwem. Po jednodniowym odreagowaniu, które było niczym innym jak odwracaniem krótkich pozycji i realizacją potężnych zysków generowanych z gry na krótko, środowa sesja przyniosła po raz kolejny olbrzymią przecenę. Potwierdzeniem inwestycyjnego rollercoastera było z kolei czwartkowe mocne odreagowanie.
Pisanie tutaj o jakichkolwiek fundamentach, danych makro, punktach wsparcia czy oporu uważam za bezsensowne, gdyż raczej mało kto zwracał na nie jakąkolwiek uwagę. Chociaż piątkowe dane o sprzedaży detalicznej, która w miesiącu lipcu (z wyłączeniem sprzedaży samochodów) wzrosła o 0,5%, bykom pomagała. Mówiąc krótko, był to tydzień day traderów.
Wrócę jeszcze na zakończenie do decyzji szefa S&P, Johna Chambersa, dotyczącej obniżenia ratingu.
Nie ukrywam, była ona dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Chociaż patrząc na skalę zadłużenia USA fundamentalnie albo raczej racjonalnie, można uznać, że się należała dawno. Oczywiście post factum, można mówić również, że agencja ostrzegała już wcześniej, że jeżeli cięcia budżetowe będą zbyt małe, rating zostanie obniżony. Dziwne jednak w tym wszystkim jest to, że decyzja podjęta została w tak nerwowym okresie, w jakim były giełdy światowe. Dziwi mnie również, że jeżeli agencja tak sumiennie chciała "oceniać" dług amerykański, to dlaczego parę dni później rating Francji został pozostawiony na niezmiennym AAA. Zawsze to dług USA był punktem odniesienia, więc czy coś się zmieniło? Uzasadnienia decyzji przez szefa Standard & Poor's również są dla mnie bardzo "ciekawe". Decyzja o obniżeniu ratingu była według Johna Chambersa karą dla polityków. Sytuacja polityczna we Francji według agencji jest dużo bardzie klarowna i spójna. To, że Francuzi są posiadaczami miliardów, "śmieciowych" obligacji krajów PIGS, to już istotne nie jest. Powstaje więc kolejne pytanie: czy agencje ratingowe mają oceniać i karać polityków, czy faktycznie wyceniać ryzyko od strony makro? Te oceny, z kolei patrząc w przeszłość, były często chybione: Enron, Lehman Brothers, AIG, obligacje subrime...
Konrad Widuliński
Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
Mamy za sobą tydzień bardzo dynamicznych zmian na polskiej (ale i nie tylko na polskiej) giełdzie. Od poniedziałku inwestorów na świecie ogarnęła panika, po tym jak agencja S&P obniżyła rating Stanom Zjednoczonym po zakończeniu piątkowej sesji w Nowym Jorku. Wyprzedaż trwała aż do czwartku, kiedy to po południu pojawił się popyt przy poziomie prawie 2100 punktów na WIG20 i z 3-procentowej straty w ciągu nieco ponad dwóch godzin sesja zakończyła się 5-procentowym wzrostem. Ogromna zmienność na rynku świadczy o tym, że inwestorzy są zdezorientowani i trudno się im dziwić, bo ciężko znaleźć konkretne przyczyny uzasadniające tą paniczną wyprzedaż akcji. Możemy ją tłumaczyć kryzysem zaufania podobnym do tego z 2008 roku, z tym że tym razem dotyczy on państw, a nie banków, co moim zdaniem, a wbrew powszechnej opinii, nie powinno mieć aż takich konsekwencji jak w przypadku banków. Kryzys zaufania ma niestety do siebie to, że ciężko nad nim zapanować i może się rozwinąć w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach. Z drugiej strony należy pamiętać, że akcję są już stosunkowo tanie, między innymi dlatego, że nie były przewartościowane jak w szczycie hossy w 2007 roku. Poza tym, nie mieliśmy do czynienia z paniką „zakupów”, jak w poprzedniej hossie, więc i panicznie wyprzedających aktywa inwestorów powinno być znacznie mniej niż w 2007 i 2008 roku, a co za tym idzie, ta przecena powinna trwać znacznie krócej. Z punktu widzenia analizy technicznej sytuacja wygląda niestety dość jednoznacznie. Na wykresie indeksu S&P dwuletnia linia trendu wzrostowego, o której pisałem w zeszłym tygodniu, niestety nie zdołała się obronić, co nie wróży dobrze bykom na przyszłość. Nie wiemy jednak, dokąd zaprowadzi nas odbicie rozpoczęte pod koniec tygodnia, no i oczywiście należy pamiętać, że analiza techniczna sprawdza się w nieco ponad 50% przypadków, więc nie można na tej podstawie przesądzić dalszego rozwoju wypadków.
Jacek Maleszewski
Przeczytaj także:
Komentarz giełdowy 23-27.01.12
oprac. : Xelion
Więcej na ten temat:
komentarz giełdowy, WIG20, giełdy światowe, obroty akcjami, prognozy giełdowe, komentarz walutowy, surowce, rynki wschodzące, polskie spółki, rynki światowe