Inflacja w USA wyraźnie rośnie
2005-04-21 12:38
Przeczytaj także: W obawie przed spowolnieniem gospodarczym
Dodatkowo okazało się, że spadły po raz pierwszy od 10 tygodni zapasy ropy w USA. Spadły również zapasy benzyny. To na krótko podniosło ceny ropy do poziomu ponad 54 USD za baryłkę. Na domiar złego publikacja Beżowej Księgi Fed (raport o stanie gospodarki) też nie mogła rynków uspokoić. Mówiono w tym raporcie o „nierównomiernym rozwoju gospodarki” i o rosnącej presji cen z powodu wzrostu kosztów energii, która hamuje wydatki konsumentów. Z tych raportów można było wywnioskować, że inflacja jest coraz poważniejszym zagrożeniem. Początkowo reakcja rynków była prawidłowa - rentowność obligacji wzrosła, a dolar się wzmocnił. Trwało to jednak krótko. Co prawda rentowność na koniec dnia była wyższa niż we wtorek, ale wzrost nie był zbyt duży. Zaskakująco zachował się dolar, który szybko zawrócił i zaczął tracić. Wyglądało to tak, jakby perspektywa wysokich stóp nie przyciągała graczy do amerykańskiej waluty, a spadki cen obligacji i akcji wywoływały chęć opuszczenia USA. Być może jednak po prostu podaż na EUR/USD była za słaba, żeby zmusić do większej wyprzedaży euro, a to spowodowało zamykanie krótkich pozycji i stąd ten dziwny wzrost.Na rynku akcji sesja była walką między bykami popędzanymi dobrymi wynikami spółek, których nie ma sensu wyliczać (były to np. Intel, Caterpillar i Yahoo), a niedźwiedziami, które zostały przestraszone słabymi danymi o inflacji. Właśnie te dane mocno zaszkodziły bankom (spadały ceny obligacji) i sieciom sprzedaży detalicznej (wzrost inflacji to mniejsze zakupy konsumentów). Początek sesji był pozytywny, ale potem było już tylko gorzej. Sytuacja na wykresach wygląda bardzo niedobrze. Po sesji wyniki podał eBay – były nieco lepsze od oczekiwań, a prognozy były umiarkowanie dobre. Kurs po sesji ledwo drgnął. Natomiast Motorola podała wyniki, które rzeczywiście inwestorów zadowoliły. Kontrakty na amerykańskie indeksy dzięki temu wzrosły, ale środowa sesja udowodniła, że to zupełnie nic nie znaczy.
W czwartek najważniejsze dla rynków może być wystąpienie Alana Greenspana na forum senackiej komisji budżetowej. Skoro jest to komisja budżetowa to raczej szef Fed będzie mocno przeciwstawiał się rosnącemu deficytowi budżetowemu i pytaniem jest tylko, czy pochwali administrację i stwierdzi, że widzi rosnącą chęć do ograniczenia wydatków (tak już kiedyś powiedział), czy wręcz przeciwnie zgani ją za zbytnią rozrzutność. To pierwsze pomogłoby dolarowi, a to drugie zaszkodziło. To wydarzenie zostanie wzięte w nawias trzech raportów makroekonomicznych. Tygodniowa sytuacja na rynku pracy w USA będzie obserwowana z uwagą, ponieważ im większe jest bezrobocie tym gorsza postawa konsumenta i tym gorzej dla gospodarki.
Dowiemy się również (poprzednio podawano, że w środę), jaki w marcu był indeks wskaźników wyprzedających (LEI) (sygnalizuje, jaka będzie koniunktura w przyszłości). Prognozowany jest spadek, ale ten indeks tak często podczas ostatnich 12 miesięcy spadał, że rynek przestał na to reagować. Tym razem, kiedy najważniejszym tematem jest spowolnienie gospodarcze, słabe dane jeszcze bardziej zwiększyłyby obawy inwestorów. Wieczorem rynki dowiedzą się, jaki w kwietniu był odczyt indeksu Fed z Filadelfii. Pokazuje on sytuację w regionie i jest zdecydowanie bardziej obserwowany niż podobny indeks NY Empire State. Tutaj też będziemy szukali śladów spowolnienia gospodarczego i inflacji. Oczywiście im wolniej rozwija się gospodarka tym gorzej dla dolara i dla akcji. Jeśli chodzi o akcje to zarówno przed jak i po sesji w USA wyniki publikuje mnóstwo istotnych dla rynku firm. Przed sesją najbardziej rynki będą czekały na raporty Nokii, Merck, czy SAP AG.
Na rynku walutowym EUR/USD nadal utrzymuje się nad linią trzyletniego trendu, której przełamanie zakończyłoby na dłużej trend na osłabienie dolara. Potwierdzeniem byłoby przełamanie w dół poziomu 1,2750 USD do euro. Powstałby wtedy podwójny szczyt z zakresem spadku przynajmniej do 1,19 USD. Opór jest 1,3100 USD, a potem na 1,3310 USD.
Złoty odzyskał korelację z euro
W środę nasz rynek walutowy był spokojny. Na skutek wtorkowego spadku rentowności obligacji amerykańskich i osłabienia dolara wzmacniały się waluty rynków Europy Centralnej. Złotemu dodatkowo pomagały dane o słabej dynamice produkcji. Wzrosły oczekiwania na obniżkę stóp, a co za tym idzie na wzrost cen obligacji. Widać to było również po wyczekiwanej przez rynek aukcji obligacji 5-letnich. Popyt był 1,6 razy większy niż podaż i pochodził przede wszystkim od polskich inwestorów, ale i tak rynek dodatkowo uspokoił.
Nerwowo zrobiło się po danych o amerykańskiej inflacji. Złoty zaczął tracić idąc za wzmacniającym się dolarem, ale potem dziwny zwrot na EUR/USD (nieusprawiedliwione osłabienie dolara mimo wzrostu rentowności obligacji) wywołał wzmocnienie złotego. Można było zaobserwować powrót korelacji – im silniejsze euro tym silniejszy złoty do obu głównych walut. Mocno jednak podejrzewam, że ta korelacja potrwa tylko do posiedzenia RPP (przyszły tydzień). Odzyskana siła złotego to tylko gra pod obniżkę stóp.
Na WGPW, mimo dobrych wyników kwartalnych Intela i Yahoo, przeważała jeszcze większa niepewność niż w Eurolandzie. W dalszym ciągu widać było, że posiadacze akcji starają się sprzedawać jak tylko kursy minimalnie wzrosną. Nie był to optymistyczny obraz. Złoty się wzmacniał, a indeksy nie chciały rosnąć. Mało tego, nie tylko nie rosły, ale w drugiej części sesji bardzo wyraźnie spadły. Czyżby zagranica korzystała z okazji i sprzedawała, ponieważ inwestorzy uważają, że na złotym wzmocnienie jest chwilowe? Okazało się, że słabe zachowanie WGPW było uzasadnione, dlatego, że dane o inflacji wystraszyły Amerykanów. Jednak warto pamiętać o tym, że rynek był bardzo słaby już przed tymi danymi. Tylko wyprzedany indeks cenowy zaprasza do odbicia, ale w bessie taki wyprzedanie może się jeszcze pogłębić. Skoro dwie próby odbicia pokazały drastyczną słabość rynku to powinniśmy zobaczyć kontynuację spadków. Trochę mogą sytuację ratować spółki surowcowe (PKN i KGHM) po wzroście ceny ropy i miedzi, ale tylko wtedy tak będzie, jeśli dolar nie zacznie się wzmacniać (wtedy surowce zaczęłyby tanieć).
EUR/PLN opuścił roczny kanał trendu i utworzył formację podwójnego dna, która często zmienia trend. Opuszczenie kanału trendu to sygnał, że nadeszła korekta całego rocznego ruchu. Przełamanie oporu na 4,1600 PLN powinno dać osłabienie nawet do 4,40 PLN, a z olbrzymim prawdopodobieństwem ruchu przynajmniej do 4,28 PLN. Wsparcie jest na 4,16 PLN. Dolar pokonał roczną linię trendu i wybił się z prowzrostowej flagi, co może dać wzrost nawet do 3,500 PLN, a z olbrzymim prawdopodobieństwem przynajmniej do 3,35 PLN. Opór jest na 3,2550 PLN. Wsparcie jest na 3,1400 PLN.
oprac. : Piotr Kuczyński / WGI Dom Maklerski