eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiCiekawostka z WyborczejCiekawostka z Wyborczej
  • Data: 2008-04-21 16:51:39
    Temat: Ciekawostka z Wyborczej
    Od: "Z" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,51410
    88.html

    Bank nie chciał zwrócić pieniędzy ukradzionych przez hakerów
    Anna Węglarczyk, Gazeta.pl
    2008-04-21, ostatnia aktualizacja 27 minut temu
    Z konta klienta banku BPH ukradziono 72000 zł. O zniknięciu zawartości
    rachunku poinformował kierownictwo oddziału w Katowicach. Dyrekcja nie była
    jednak w stanie wyjaśnić sytuacji. Na jej polecenie ochrona banku siłą
    przetrzymywała w budynku zdesperowanego klienta i jego chorego brata. Wbrew
    wcześniejszym zapewnieniom bank do tej pory nie wyjaśnił sprawy i nie
    zwrócił okradzionemu jego pieniędzy. PKO S.A potwierdza zniknięcie kwoty z
    konta. Zaprzecza jednak, że klient był siłą przetrzymywany w banku.

    Zajście w banku PKO

    O swojej dramatycznej historii poinformował nas klient banku. Zrelacjonował
    on ciąg zdarzeń, których początkiem była kradzież 72000 zł z rachunku
    bankowego. Suma ta ulokowana była na koncie firmy Adama M. z Katowic, który
    dla dobra firmy nie chce ujawniać nazwiska. Konto najprawdopodobniej
    opróżnili hakerzy. Do zdarzenia doszło 11 kwietnia tego roku, tydzień po tym
    jak po fuzji z PKO S.A bank zmienił system internetowy. M. zawiadomił o
    sprawie policję. Dowiedział się tam, że o podobnych przypadkach alarmowali
    inni właściciele kont w PKO S.A.

    "Nie chcieli nas wypuścić, bali się dziennikarzy"

    Mężczyzna zgłosił więc kradzież bezpośrednio w katowickim oddziale banku, w
    którym posiada rachunek. Chciał tam zablokować konto i złożyć reklamację. W
    oddziale pojawił się ok. godz 17:00. Twierdzi, że nie zastał wówczas nikogo
    z kierownictwa, a zdezorientowany personel zamiast przyjąć jego zgłoszenie
    "panicznie zaczął sprawdzać zawartość własnych kont". Ok. godz. 18:00 w
    placówce pojawiła się dyrektor banku, która nie chciała potwierdzić złożenia
    przez niego reklamacji. Wobec "bezradności" dyrektor oddziału klient
    powiadomił dziennikarzy, którzy pół godziny później pojawili się pod
    bankiem. Wówczas, jak twierdzi mężczyzna ochrona zablokowała mu wyjście z
    budynku. - Ochroniarz stwierdził, że bez zgody pani dyrektor nie może
    otworzyć nam drzwi, abyśmy mogli wyjść z banku. Udaliśmy się więc do pani
    dyrektor, która przez cały czas rozmawiała przez telefon, a na nasze prośby
    i żądania zezwolenia nam na wyjście odpowiadała, że prosi o chwileczkę, bo
    rozmawia przez telefon - mówi. Jej reakcja zdaniem klienta była "spowodowana
    strachem, że po wyjściu opowie całą historię telewizji".

    Bank milczy

    Adamowi M towarzyszył jego chory na cukrzycę brat, który stale musi
    sprawdzać poziom cukru i wstrzykiwać sobie insulinę. Zastrzyk z insuliną
    miał jednak w samochodzie. Poinformował o tym pracownika ochrony. Ten jednak
    nie chciał otworzyć drzwi. Mężczyźni wyszli z banku dopiero o 19:30.
    Wypuszczono ich po tym jak zawiadomili policję.

    Trzy dni później M. po raz kolejny spotkał się z kierownictwem banku.
    Obiecał, że wstrzyma się ze złożeniem zawiadomienia o przestępstwie i
    przekazaniem materiałów do mediów. W zamian za to usłyszał zapewnienie
    pilnego wyjaśnienia sprawy i powrotu brakującej sumy na konto. Dyrekcja
    miała zobowiązać się, że w ciągu czterech dni poinformuje go, kiedy odzyska
    pieniądze. Do tej pory nie uzyskał jednak odpowiedzi. Dyrekcja w Katowicach
    twierdzi bowiem, że "sprawa jest w toku" i prosi o cierpliwość.

    Adam M. podkreśla także jego zdaniem fatalny poziom zabezpieczeń konta
    internetowego. - W każdym innym banku klient posiada jednorazowe hasła
    zabezpieczeń, które wpisuje przy logowaniu. W PKO S.A jest tylko jedno
    hasło. Nie dziwię się więc, że hakerzy tak łatwo je wykradli - podkreśla.

    Mierzwa: Klienci nie byli przetrzymywali siłą

    Wydarzenia w banku w Katowicach inaczej przedstawia rzecznik PKO SA
    Arkadiusz Mierzwa. - Rozumiem zdenerwowanie klienta, jednak emocje czasem
    zaburzają zdolność oceny - mówi. Przyznaje, że widział nagrania z
    monitoringu placówki i "nie można powiedzieć, że klient był w niej siłą
    przetrzymywany". Rzecznik banku twierdzi, że klienci sami chcieli czekać na
    odpowiedź dyrektor, która w tym czasie konsultowała się ze swoimi
    przełożonymi. Zgodnie z procedurami obowiązującymi w bankach osoby, które
    nie są jego pracownikami a przebywają w nim po godzinach pracy mogą opuścić
    budynek jedynie w towarzystwie ochroniarza i pracownika działu obsługi
    klienta. Pracownik ochrony był jednak w tym czasie na obchodzie. Zdaniem
    Mierzwy cała sytuacja trwała nie dłużej niż 15 minut.

    Po wyjaśnienia w sprawie zniknięcia pieniędzy z konta odsyła do Komendy
    Głównej Policji, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Według niego
    kradzież jest dziełem szajki hakerów, która od kilku miesięcy opróżnia
    rachunki internetowe klientów. Według jego informacji Marzycki jako jedyny
    klient PKO SA padł ofiarą szajki. - Hakerzy działają w dość wyrafinowany
    sposób. Do komputera klienta wpuszczają wirusa, tzw. trojana i wyciągają
    dane z konta. - Współpracujemy w tej sprawie z policją. Zależy nam, żeby ja
    jak najszybciej wyjaśnić - zapewnia Mierzwa. Pytany, dlaczego bank zwleka ze
    zwrotem ukradzionej sumy przekonuje, że w takich sytuacjach procedury
    bankowe trwają od dwóch do trzech miesięcy.


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1