eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.wgpwDEZINFORMACJA I KŁAMSTWO - brylanty z kolekcji marksizmu - leninizmuDEZINFORMACJA I KŁAMSTWO - brylanty z kolekcji marksizmu - leninizmu
  • Data: 2010-05-04 18:35:34
    Temat: DEZINFORMACJA I KŁAMSTWO - brylanty z kolekcji marksizmu - leninizmu
    Od: Charlie delta <c...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    "Panie Tusk, niech pan wydobędzie odpowiedź od swojego nowego kolegi
    Putina- co na miejscu zbrodni pomiędzy 8.30 a 8.40 robił Iljuszyn -
    76, czy miał antenę AWCS ? Wszak Putin powiedział "nasz człowiek w
    POlszy."



    DEZINFORMACJA I KLAMSTWO - brylanty z kolekcji marksizmu - leninizmu
    doprowadzone do perfekcji przez KGB i ukochne dziecko FSB oraz pomioty
    w stylu WSI

    http://www.niepoprawni.pl/blog/164/w-zabojstwie-lech
    a-kaczynskiego-widac-styl-putina

    Tekst nie jest mój. Upowszechniał go na salonie24 Bloger piotr-
    pomorskie2.
    Tekst ten był wielokrotnie wykasowywany przez administrację S24.

    Postanowiłem go przypomnieć bo robi straszliwe wrażenie.

    Jest on przedrukiem artykułu dziennikarza rosyjskiego opublikowanego
    (jak zrozumialem) w jednej z niemieckich gazet: Gieorgij Gordin,
    ,,Komentarz z Rosji"

    Teraz, gdy ciała Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i jego
    współtowarzyszy spoczywają w ziemi, jest najwyższy czas, aby wymienić
    tych, którzy zorganizowali rozbicie się samolotu, dobijanie w miejscu
    upadku samolotu ocalałych Polaków i nieustannie dezinformują światową
    społeczność co do wyników tak zwanego ,,śledztwa". Wiadomo, że
    ,,śledztwo" katastrofy przebiega pod kierownictwem tych samych osób,
    które organizowały rozbicie się samolotu i posłały komandosów do
    ,,oczyszczenia terenu" z tych, którzy przeżyli. Wiadomo, jaki będą
    ,,wyniki śledztwa" przeprowadzonego przez osoby, których głównym
    zadaniem jest zatarcie śladów zbrodni. Gdy ci sami zabijają i ci sami
    prowadzą śledztwo, sprawcy zazwyczaj pozostają niewykryci. Jednakże
    istnieje światowa społeczność. Potomek jednego z naszych kolegów
    znajdował się na stanowisku, przez które przechodziło duża ilość
    pierwotnych informacji z miejsca katastrofy. Wiele szczegółów znamy z
    pierwszej ręki. Porównanie tekstów rosyjskiej propagandy z materiałami
    pochodzącymi ze źródeł pierwotnych umożliwia wniesienie poprawek do
    powszechnie znanych informacji. Niech będzie to naszym wkładem w
    śledztwo jednej z najbardziej bezczelnych zbrodni 21 wieku. Poprawka
    pierwsza. Powszechnie wiadomo, że od pierwszych minut po katastrofie
    zamiast informacji płynących z lotniska ,,Północne", w eter poszła
    pośpiesznie sklecona dezinformacja kiepskiej jakości.

    Dezinformowano dokładnie o wszystkim, co się działo naprawdę. O
    gęstości mgły, o dźwiękach, jakie słyszeli spotykający. O czterech
    podejściach do lądowania. O rzekomym rozkazie samego Kaczyńskiego
    posadzić samolot w Smoleńsku. O tym, że w ten sam sposób omal nie
    doprowadził do rozbicia samolotu w Gruzji. O zachowaniu różnych służb
    oraz rzekomej ,,barierze językowej". O tym, o czym naprawdę zeznawali
    miejscowi mieszkańcy, przede wszystkim lotnicy i pracownicy lotniska.
    O każdy drobiazg.
    Mieliśmy możliwość odtworzenia procesu powstawania czekistowskiego
    kłamstwa w trybie on line. Wyraźnie zarysowały się dwie tendencje.
    Jedna polega na przeinaczaniu wiadomości tak, że dane wyjściowe stają
    się zupełnie różne od danych wejściowych. Często są wręcz
    przeciwieństwem informacji, która rzekomo była podstawą ogłoszonych
    oficjalnych komunikatów.
    Zestawienie wiadomości na wejściu i wyjściu w trybie online pozwala na
    stwierdzenie, że wszystkie materiały bez wyjątku były poddawane
    przeróbce według jednej konkretnej ,,odgórnej" wytycznej. Taka
    przeróbką zajmowali się nie tylko dziennikarze poszczególnych
    czasopism (choć oni także), ale przede wszystkim oficjalne rosyjskie
    agencje informacyjne.
    Wszystkie rosyjskie agencje informacyjne i mass media - ,,przekaziory"
    musiały przekonać swoich czytelników, słuchaczy i widzów, że ,,samolot
    rozbił się z winy załogi, która nie sprostała swojemu zadaniu w
    trudnych warunkach pogodowych".



    Drugą tendencję tworzenia czekistowskiego kłamstwa w trybie online
    można określić następująco: na wejściu całkowity brak jakichkolwiek
    informacji z miejsca zdarzenia. Natomiast na wyjściu - niewiadomo skąd
    pojawiają się ,,wiarygodne wiadomości", w tym rzekome informacje z
    ostatniej chwili z miejsca katastrofy. Informacje te oczywiście nie
    pochodzą z miejsca upadku samolotu. Chyba nie ma potrzeby wyjaśniać,
    że najczystsze wymysły na wyjściu preparowano według wspomnianej już
    dyrektywy - ,,samolot rozbił się z winy załogi, która nie sprostała
    swojemu zadaniu w trudnych warunkach pogodowych".
    Z pierwszej poprawki wynika, że wytyczna, według której zbierano się
    do kłamania po katastrofie, została opracowana jeszcze przed rozbiciem
    samolotu Lecha Kaczyńskiego. Natomiast zamieszanie i rozbieżności były
    spowodowane przede wszystkim przesadnym wysiłkiem kremlowskich
    propagandystów, którzy starali się ze wszystkich sił, by skłamać jak
    najbardziej wyraziście i przekonująco.
    W pierwszych minutach zdarzenia nie mogą pojawiać się jasne i
    jednoznaczne informacje. Dla porównania przypomnijmy sobie
    przynajmniej jeden przykład, jak zachowują się kremlowskie agencje
    informacyjne i mass media, gdy nie ma żadnej zawczasu przygotowanej
    wytycznej. Gdy zmarł pierwszy prezydent Rosji Borys Jelcyn, wszystkie
    rosyjskie mass media przez kilka godzin milczały, jakby wepchnęły
    języki w jedno miejsce. Wszystkie duże zachodnie już dawno ogłosiły tę
    wiadomość, gdy na Kremlu dopiero opamiętano się i wydano wskazówkę,
    jak i co ogłaszać.
    Po katastrofie samolotu Lecha Kaczyńskiego wskazówka ,,jak i co
    ogłaszać" pojawiła się od razu. Oznacza to, że były osoby
    odpowiedzialne, które zawczasu wiedziały, że samolot spadnie.
    Poprawka druga. Nasi eksperci obejrzeli wszystkie dostępne materiały
    wideo i doszli do następującego wniosku. Nawet gdyby straż pożarna w
    ogóle nie przyjechała i wszystkie te fragmenty samolotu, które żarzyły
    się w pierwszych minutach filmowania (materiał wideo Andrieja
    Mienderieja), spłonęły całkowicie, nie mogło być mowy o żadnych
    ,,dwudziestu nierozpoznawalnych zwłokach". Nawet przy tym stromym
    stopniu kątowym, pod jakim zwalono samolot prezydenta Polski.
    Nie mówiąc już o tym, że pożar szybko zgaszono (widać to na
    późniejszych zdjęciach tych samych fragmentów samolotu) oraz że traf
    chciał, iż większość ,,nierozpoznawalnych" to wojskowi i ochroniarze
    prezydenta. Nie da się zwrócić bliskim ciała ,,ofiary katastrofy
    lotniczej" z rosyjską kulą w głowie, jak w 1940 roku.
    Takie zwroty jak ,,uspokój się!", ,,nie zabijajcie nas!", ,,patrz mu w
    oczy!", ,,dawaj pistolet!" w języku polskim mogły zostać wypowiedziane
    tylko przez pasażerów samolotu. Natomiast komenda w języku rosyjskim:
    ,,Wszyscy z powrotem, wychodzimy stąd!" mogła być oddana przez dowódcę
    oddziału specjalnego, który rozstrzeliwał rannych Polaków.
    O innych momentach w filmie nawet nie ma co mówić. Kto jeszcze wczesną
    wiosną - 10 kwietnia, rankiem, mógł stać w samej białej koszuli w
    zimnych smoleńskich lasach, obok samolotu, który przed chwilą runął,
    oprócz członka załogi? Inne znane i bezpośrednie dowody Katynia - 2
    każdy zdrowy człowiek może zobaczyć sam.



    Swoją drogą, nasz kolega - w przeszłości starszy oficer oddział
    specjalnego Ministerstwa Obrony, twierdzi, że po zawaleniu operacji
    (wideo, które zdążył sfilmować Andriej Mienderiej) jej wykonawcy już
    nie żyją. Tak samo jak i strzelcy drugiego eszelonu - ci, którzy brali
    udział w likwidacji nieudolnego oddziału specjalnego.
    Polacy, którzy przeżyli katastrofę, zrozumieli, że komandosi ,,w
    czarnych ubraniach" (w filmie) przyszli ich zabić i odstrzeliwali się.
    To słychać w filmie. Wykonawcy dyspozycji Putina ,,pracowali" z
    tłumikami. Ale nagranie wideo z dźwiękiem i widokiem zarówno
    atakujących jak i ocalałych zdemaskowało wszystkie ich wybiegi.
    Dlatego jedne ,,rosyjskie osoby oficjalne" przez dwa tygodnia nie mogą
    podrobić treści ,,czarnych skrzynek", a drugie, pojąwszy, że sprawa
    pali się, puściły do mass mediów balon próbny na temat ,,kaukaskiego
    śladu" w rozbiciu się samolotu prezydenta Polski. Ciąg dalszy nastąpi,
    rosyjskie i polskie ,,osoby oficjalne" dopiero rozpędzają się. Jednakże
    nie zdołają już zatrzeć śladów.
    Z drugiej poprawki dochodzimy do wniosku, że ,,oficjalne dane" na temat
    ,,materiału genetycznego" zamiast ciał 21 Polaków nie są zgodne ze
    stanem szczątków samolotu. Oznacza to, że zginęli z innej przyczyny.
    Przyczynę tę wyjaśnia film Andrieja Miendierieja. Poprawka trzecia.
    Wszyscy eksperci jednogłośnie przytoczyli paralelę z niedawnego upadku
    samolotu przy lądowaniu na lotnisku Domodiedowo w Moskwie. Ale warunki
    tam były zupełnie inne. Załoga samolotu ??-204 lecącego z Egiptu była
    na nogach od wczesnego ranka, czyli prawie całą dobę. Po odlocie z
    Moskwy do Hurghady nastąpiło krótkie spięcie kabla i pojawiło się
    dymienie. Po przebyciu sporej odległości trzeba było zawracać.
    Oczywiście nerwy wszystkich były napięte.
    Po wymianie instalacji załoga tym samym samolotem, z tymi samymi
    pasażerami znowu poleciała do Hurghady. Trzeba było namawiać i
    uspokajać pasażerów, że nie ma więcej żadnego niebezpieczeństwa.
    Bezpośredni lot do Hurghady trwa, w zależności od typu samolotu, około
    5 godzin. Przylecieli do Egiptu. Z uwzględnieniem awaryjnego powrotu i
    remontu, załoga ??-204 miała już przepracowane 9 godzin. Norma godzin
    lotu została wyczerpana. Normalnie należało iść odpocząć.
    Co robić - zamawiać hotel i płacić za postój samolotu? Strata tym
    większa, że planowych pasażerów już wywieziono na lot powrotny.
    Kompania lotnicza za to nie podziękuje. Zgodzili się więc lecieć z
    powrotem.
    Niedaleko od Moskwy popsuł się sprzęt nawigacyjny. W odróżnieniu od
    polskiego samolotu panowała głęboka noc, i 21-22 marca nad całą Moskwą
    stała gęsta mgła. Lądowanie według przyrządów ,,koszących" nie udało
    się, załoga zmęczona i rozdrażniona, a tu jeszcze radiowy
    wysokościomierz zawył. Dokucza, że niby to ziemia jest blisko - a idź
    ty...! W rezultacie - typowy błąd zaufanego do siebie doświadczonego
    pilota, który setki razy sadzał samolot w podobnych warunkach. Prawie
    na lotnisku macierzystym.
    Na smoleńskim lotnisku ,,Północny" nic podobnego nie miało miejsca. Nie
    była to noc, nie było takiej mgły, załoga nie była zmęczona, nie
    musiała spędzić całego dnia w napiętej i nerwowej atmosferze. Sytuacja
    normalna, załoga wypoczęta i czujna. Sprzęt nawigacyjny pracuje
    doskonale, aż do postronnej ingerencji w sterowanie samolotem na małej
    wysokości.
    Z trzeciej poprawki dochodzimy do wniosku, że warunki pogodowe i stan
    załogi w danym przypadku nie mogły być główną przyczyną katastrofy.
    Poprawka czwarta. Oba samoloty, których wypadki były porównywane przez
    ekspertów, są podobnego typu. W Smoleńsku ?U-154, w Domodiedowo
    ?U-204. Samolot, który leciał z Hurghady, też spadł do lasu, i także
    oderwało mu skrzydła. W efekcie - dwie osoby w oddziale reanimacji,
    reszta odniosło rany różnego stopnia ciężkości. Po upadku w lesie
    samolotu podobnego typu w chwili znalezienia szczątków Tu-204, który
    leciał z Hurghady, wszystkie osoby żyły!
    Rzecz jasna, jest różnica między upadkiem samolotu z kilkoma członkami
    załogi (?U-204 w Domodiedowo) a upadkiem samolotu z 96 osobami na
    pokładzie. Ale samolot polskiego prezydenta był załadowany mniej niż
    na dwie trzecie. Pokład ?U-154 może mieścić 163 osoby. Jeśli samolot
    jest załadowany mniej niż na 2/3, można nim sterować bez trudu.
    Następna okoliczność - polski samolot po zaczepieniu skrzydłem drzew
    obrócił się. Jednakże podczas lądowania załoga i pasażerowie muszą
    mieć zapięte pasy. Nie ma powodu do przypuszczenia, że tego przepisu
    nie przestrzegano przy lądowaniu w niezbyt gęstej, ale jednak mgle.
    Ostatnia okoliczność mogąca wpłynąć na liczbę ofiar śmiertelnych to
    kąt ataku samolotu w momencie uderzenia o ziemię. Istnieje informacja
    od doświadczonych lotników wojskowych, że TU-154 Lecha Kaczyńskiego
    ,,schodził do lądowania, jak myśliwiec". Czyli pod bardziej stromym
    kątem niż zwyczajnie. To faktycznie może zwiększyć liczbę ofiar
    śmiertelnych. Świadczą o tym także szczątki samolotu oraz ich
    rozmieszczenie.
    Wersja oficjalna - ,,podczas katastrofy zginęli wszyscy". Orzeczenie
    ekspertów: prawdopodobieństwo zgonu wszystkich co do jednej osoby w
    samolocie polskiego prezydenta jest takie same, jak gdyby woda z
    odkręconego kranu poleciała do góry zamiast na dół - prosto do sufitu.
    Innymi słowy, prawdopodobieństwo, że w tej katastrofie zginęły
    wszystkie 96 osób znajdujących się na pokładzie samolotu TU-154, jest
    zerowe. Z czwartej poprawki dochodzimy do wniosku, że w każdym
    przypadku ktoś z pasażerów musiał przeżyć katastrofę polskiego
    samolotu, a może nawet uniknąć zranień. Wszyscy zginąć mogli tylko w
    jednym przypadku: jeżeli oddział specjalny dobił ich już po upadku.
    Nie jesteśmy w stanie nawet wymienić liczby dostrzelonych - liczba ta
    waha się od 10 do 21 osób. Zgodnie z oceną najbardziej doświadczonych
    ekspertów, nierozpoznawalnych (zmasakrowanych lub spalonych) mogło być
    najwyżej 10 - 12 ciał. Nie wszyscy podczas katastrofy znajdowali się w
    przedniej części samolotu. Płomień szybko zgaszono. Naprawdę nie
    rozpoznawalnych zwłok na miejscu upadku zapewne było bardzo mało lub
    nie było w ogóle. A więc ,,jedynie materiał genetyczny pozostały po 21
    osobach", o którym mowa w wersji FSB, w rzeczywistości jest liczbą
    osób, którzy przeżyły katastrofę prezydenckiego samolotu Lecha
    Kaczyńskiego. Dobili ich rosyjscy komandosi, po czym wywieźli i
    zamienili w kawałki spalonego mięsa, aby ukryć ślady zbrodni.
    Poprawka piąta. W jaki sposób zorganizowano rozbicie samolotu
    polskiego prezydenta? Eksperci nam wyjaśnili, że to bardzo proste.
    Samolot został strącony przez rosyjskie specsłużby na małej wysokości,
    po podmianie parametrów lądowania. Tego dokonać można kilkoma
    sposobami. Na przykład, poprzez sekundowe zmanipulowanie systemu
    naprowadzania na niedużym wysokości tuż przed lądowaniem.
    Albo poprzez impuls elektromagnetyczny skierowany do bocznych kanałów
    sterowania samolotem (sterów, lotek) przed lądowaniem. Piloci wszystko
    widzieli i rozumieli, ale nic już nie mogli zrobić. Zabrakło czasu.



    Właśnie dlatego, aby ukryć ślady zbrodni, ocalałych członków załogi i
    tych, którzy mogli słyszeć ich rozmowy, należało dobić na ziemi.
    Wykonawcy rozkazu Putina przeliczyli się jednak w tym, że wśród
    ocalałych były osoby uzbrojone i odważne, które nawet w tej sytuacji
    stawiały czynny opór. Oddział specjalny nie mógł bez przeszkód
    powystrzelać rannych Polaków w przewidzianych ramach czasowych. Musiał
    zatrzymać się na miejscu kaźni, gdzie ich zastały osoby, które
    przybiegły na miejsce katastrofy, przede wszystkim Andriej Mienderiej,
    który nagrywał sytuację kamerą.
    Następnie wszystko potoczyło się dokładnie według przewidzianego w
    Kremlu planu. Miejsce katastrofy zostało otoczone, nikogo nie
    przepuszczano, a ciała ofiar katastrofy lotniczej i zastrzelonych na
    ziemi wywieziono. Ślady napadnięcia i egzekucji zostały usunięte.
    Ta poprawka jest kluczem do zrozumienia, co się zdarzyło; wyjaśnia ona
    wszystko, i komentarze tu nie są potrzebne. Poprawka szósta. Dlaczego
    Putin postanowił popełnić zbrodnię na swoim terytorium? Zdaniem
    ekspertów, w ten sposób strącić samolot i zapewnić wiarygodne
    przykrycie aktu terrorystycznego można jedynie na terytorium
    całkowicie kontrolowanym przez rosyjskie służby specjalne.
    Po pierwsze, niezbędnego impulsu elektromagnetycznego nie można nadać
    na odległość tysięcy kilometrów. A na system naprowadzania oddziaływać
    można tylko ten, kto siedzi za pulpitem kontrolera lotów lub
    kontroluje go z zewnątrz. Ale owo ,,z zewnątrz" powinno być tuż obok,
    na niedużej odległości.



    Po drugie, na swoim terenie są najlepsze możliwości zatarcia śladów.
    Co miało miejsce od pierwszej sekundzie po katastrofie, ma miejsce
    obecnie i dopiero nastąpi, gdy zaczną ogłaszać wyniki oficjalnego
    ,,wspólnego" śledztwa. Eksperci wymienili mnóstwo pozycji. Niezbędność
    dwukrotnej wymiany fizycznych źródeł zakłóceń - ,,żarówek" przed
    przylotem samolotu Kaczyńskiego i od razu po katastrofie.



    Dostrzelić tych, którzy przeżyli, rozerwać na strzępy i spalić ciała
    zastrzelonych pasażerów i członków załogi. Zapewnić ,,tajemnicze
    zniknięcie" dowodów, na przykład, broni, z której odstrzeliwali się
    ochroniarze Lecha Kaczyńskiego i wojskowi, którzy przeżyli
    katastrofę.
    Wyszukiwać naboje wystrzelone przez oddział specjalny i polskich
    wojskowych w szczątkach samolotu i drzewach w miejscu egzekucji.
    Podrabiać wskazania ,,czarnych skrzynek". Podawać wykaz pogody oraz
    inne parametry katastrofy niezbędne do potwierdzenia fałszywej wersji
    o rzekomej ,,winie załogi, która nie zdołała wylądować w trudnych
    warunkach pogodowych". Itd.

    Z szóstej poprawki dochodzimy do wniosku, że rozwiązanie techniczne
    zamachu, a przede wszystkim ,,środki przykrycia" wymagały, aby samolot
    został strącony na terytorium kontrolowanym przez putinowskie
    specsłużby. Przechodzimy do poprawki siódmej - ,,celowości
    politycznej" (z punktu widzenia Kremla) tego aktu terrorystycznego.
    Lech Kaczyński był względnie bezpieczny, dopóki Putin nie upatrzył
    sobie ,,polskiego Janukowycza" - ciężko myślącego ,,przyjaciela Rosji",
    polskiego premiera Donalda Tuska. Był to zwrot, po którym czekistowską
    wierchuszkę Rosji zajmowało tylko jedno: jak przeczyścić drogę dla
    swojej marionetki lub komuś podobnego z tegoż grona ,,przyjaciół
    Rosji". Wiedząc o zwyczajach i wcześniejszych czynach Putina,
    nietrudno domyśleć się, w jaki sposób planowali tego dokonać. Co i jak
    oni zrobili, cały świat dowiedział się rankiem 10 kwietnia.
    Z siódmej poprawki dochodzimy do wniosku, że stawka Kremla na
    ,,polskiego Janukowycza" - Donalda Tuska, jego towarzyszy i elektorat
    uruchomiła mechanizm fizycznej likwidacji Lecha Kaczyńskiego.
    Najlepiej razem z najwybitniejszymi jego zwolennikami. Metody -
    najzwyczajniejsze z arsenału Putina oraz jego towarzyszy z KGB.
    Poprawka ósma. Na co liczyli organizatorzy zamachu w tak ryzykownej
    sprawie? Przecież skutki naprawdę mogą być - i niechybnie będą -
    najbardziej niekorzystne dla Kremla. Nic nowego: tak samo, jak i w
    ciągu ostatnich dziesięciu lat, stawiano na najzwyczajniejszych
    durniów.
    Przywódców państw zachodnich na Kremlu zawsze uważano za nieco
    głupawych. Takich, którzy przysłuchują się opinii swojego
    społeczeństwa i obnoszą się z jakimiś prawami człowieka, jak kurwa z
    kapeluszem. Tę tezę ja mogę uzasadnić i zaświadczyć osobiście.
    Na Kremlu po dziś dzień uważają, że nikt nie uwierzy, iż lider
    Federacji rosyjskiej mógł zdecydować się na coś takiego. Zobowiązać
    swoich podwładnych do zorganizowania zabójstwa prezydenta innego
    państwa na swoim terytorium! Nie uwierzą także własnym oczom i uszom.
    Nawet gdyby politykom i mieszczanom z krajów dobrobytu zostały
    przedstawione niezbite dowody - i tak nie uwierzą.
    W głowach zachodnich obywateli są własne wyobrażenia na temat granic
    kremlowskiego podstępu. Takie ryzyko! Takie okrucieństwo! Po co? Moi
    drodzy, przecież to Rosja! Tu nigdy nie było inaczej. Kto nie
    ryzykuje, ten nie pije szampana!
    I nikt z zadowolonych sobą mieszczan nie przypomni sobie prawdziwej
    twarzy Putina, gdy ten w porywie nieokiełznanego gniewu obiecał
    ,,powiesić za jaja" prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Mówił to
    w obecności przywódców krajów zachodnich.
    Nikt nie przypomni sobie szczerego żalu Putina, że nie udało się do
    końca otruć Wiktora Juszczenki. Prezydenta Ukrainy - państwa, które,
    zgodnie z publiczną wypowiedzią Putina, ,,w ogóle nie istnieje".
    Nikt nie przypomni sobie nadania przez Putina trucicielom prezydenta
    Ukrainy Wiktora Juszczenki stopni generałów rosyjskich resortów
    siłowych i specsłużb.



    A przecież Lech Kaczyński był trzecim prezydentem sąsiedniego państwa
    po Saakaszwilim i Juszczenką, którego Putin nienawidził bardziej od
    pozostałych. Nikt nie spodziewał się takiego spotkania? Do tego jest
    szkoła rosyjskich specsłużb. Wśród ścian KGB Putin był długo szkolony
    do działań zaskakujących i niespodziewanych dla przeciwnika.
    Z ósmej poprawki dochodzimy do wniosku, że Putin zawsze mordował
    ludzi, których uważał za swoich wrogów. Przy czym zawsze ryzykował,
    przeprowadzając najbardziej skandaliczne operacje specjalne, w tym za
    granicą. Lech Kaczyński znajdował się w pierwszej trójce wrogów Putina
    i był jedynym, do którego mógł dobrać się. A tu jeszcze ,,polski
    Janukowycz" nadarzył się.
    Co zaś tyczy się liczenia Kremla na beznadziejne durnie, którzy nie
    dadzą wiary nawet niezbitym dowodom popełnionej zbrodni, to na dzień
    dzisiejszy sprawdza się to nawet w Polsce. Poprawka dziewiąta. Każdy
    człowiek posiada swoją ,,firmową" cechę określającą jego postępowanie.
    Posiada ją także Putin. Zachód tak i nie potrafił prawidłowo
    odpowiedzieć na pytanie: ,,Who is Mister Putin?". Słusznie zauważono
    jego skłonność do rozwiązań siłowych, ale to drobiazgi.
    Wyróżniająca cecha Putina od razu rzuca się w oczy. Jest to skrajne
    okrucieństwo na granicy szaleństwa. Uczniowie w Biesłanie we wrześniu
    2004 roku. Rozkaz Putina - przerwać negocjacje i zielone światło do
    spalania dzieci z dział czołgów. W efekcie - ponad 350 ofiar
    śmiertelnych, grubo ponad 500 rannych, włącznie z najlepszymi
    komandosami rosyjskich oddziałów specjalnych wystawionych na ogień
    zaporowy powstańców. Ogromna ilość inwalidów.
    Zakładnicy w teatrze muzycznym ,,Nord-Ost" na moskiewskiej Dubrowce w
    październiku 2002 roku. Powstańcy zabili trzech osób, na rozkaz Putina
    otruto co najmniej 174 widzów spektaklu. To tylko te ofiary
    śmiertelne, których rodzinom udało się udowodnić ich nazwiska.
    Fałszywej oficjalnej liczby nawet nie warto wymieniać.
    Od swojego patrona nie odstają zaufani Putina, na przykład, ,,mały
    Kadyrow". Dzisiaj oni popełniają bestialstwa, które raz już były
    poddane ocenie prawnej w Norymberdze. Całe najbliższe otoczenie Putina
    to naturalni kandydaci na ławę oskarżonych Międzynarodowego Trybunału
    Wojennego. Co jeszcze należy wiedzieć, aby przewidzieć postępowanie
    Putina i jego podwładnych przy spotkaniu zajadle znienawidzonego na
    Kremlu prezydenta sąsiedniego państwa?
    Z dziewiątej poprawki dochodzimy do wniosku, że zabójstwo Lecha
    Kaczyńskiego i 95 jego współtowarzyszy pasuje do podstawowej
    charakterystyki Putina tak samo dokładnie, jak nabój do komory.
    Poprawka dziesiąta. Punkty przełomowe w biografii Putina. Są
    monotonne, ale bardzo wymowne w świetle zabójstwa Lecha Kaczyńskiego
    oraz znacznej części polskiej elity. Czy pozostały jeszcze jakieś
    wątpliwości, gdy jesienią 1999 roku wysadzono domy w Moskwie i
    Wołgodońsku? Przy czym na poziomie rządowym zawczasu wymieniono
    miejsce wybuchu! Nawet Adolf Hitler nie pozwalał sobie wysadzać
    spokojnie śpiących Niemców. Ograniczył się do podpalenia Reichstagu.
    A nieprzerwany szereg ,,tajemniczych" zabójstw poważnych przeciwników
    politycznych Putina, obrońców praw człowieka, dziennikarzy,
    przedstawicieli organizacji młodzieżowych i publicznych? Od momentu,
    gdy Putin otrzymał władzę, zabójstwa polityczne w Rosji i poza jej
    granicami stały się codziennością.
    Bezbronnym kobietom w bramie strzelają w plecy lub mordują prosto w
    putinowskiej milicji. Zdrowych mężczyzn wyrzucają przez okna, trują i
    strzelają zza rogu. Aby złamać niepokornych, rosyjskie struktury
    siłowe spalają ich domy, porywają ich dzieci i mordują ich rodziców. O
    czym jeszcze trzeba wiedzieć, aby po kolejnej zbrodni władzy
    rosyjskiej nie ględzić: ,,Tego nie może być! Na to nikt nie pójdzie!" i
    podobne głupoty.
    Z dziesiątej poprawki dochodzimy do wniosku, że cała dotychczasowa
    biografia Putina jest nasycona takimi samymi monotonnymi zbrodniami,
    jakie popełniono 10 kwietnia na lotnisku ,,Północne". Byłoby nawet
    nieco dziwne, gdyby Putin nie spróbował przynajmniej otruć swoich
    wrogów.
    Teraz podchodzimy do istoty zagadnienia. Pozycja jedenasta - styl
    Putina. Postępowanie każdego zbrodniarza posiada charakterystyczne
    cechy i niuanse, które są nie do podrobienia. Nawet gdyby ktoś bardzo
    tego chciał - nie da rady.
    Przyjrzyjmy się przykładom.
    Akt terrorystyczny w lutym 2004 roku w stolicy Kataru Ad-Dauhy.
    Wysadzono znienawidzonego przez Kreml Zelimchana Jandarbijewa oraz
    jego 13-letniego syna. Źle przygotowani dywersanci z Moskwy wpadli jak
    frajerzy. W wynajętym samochodzie zostawili skrawki kabli i kawałki
    taśmy izolacyjnej. Zostali schwytani , jak należało. Putin dopiął, aby
    zwrócono ich Moskwie.



    A teraz uwaga! Podchodzimy do najważniejszej rzeczy. Przekazanych z
    Kataru bandytów średniej rangi na lotnisku spotykano jak głowy obcych
    państw. Są teraz bohaterami i przykładem dla kremlowskiej młodzieży.
    Tu właśnie kryje się charakterystyczny wykrętas jego stylu. Jest to,
    można rzec, podpis Putina pot tymi zbrodniami, których ideowym
    inspiratorem on był, jest i będzie, aż zasiądzie na ławie oskarżonych
    Międzynarodowego Trybunału. Jest to styl Władimira Władimirowicza
    Putina. Ta właściwość stylu rozszyfrowuje się następująco: oficjalnie
    nic wspólnego z tym nie mamy, ale wszyscy muszą wiedzieć i rozumieć,
    że tylko my mogliśmy uczynić coś takiego! I tak będzie ze wszystkimi,
    kto wystąpi przeciwko nam!
    Przykładów są tysiące. Znane są przeważnie te zbrodnie, w sprawie
    których prowadzono śledztwa w innych krajach. Na przykład, sprawa
    otrucia Saszy Litwinienko. Jego truciciela nazwiskiem Ługowoj
    demonstracyjnie mianowano do Państwowej Dumy. Macie wy wszyscy,
    Europejczycy i inni Anglicy! Żeby wszyscy wiedzieli, kto naprawdę
    zabił swojego wroga i za co. I tak będzie z każdym, kto ośmieli się
    sprzeciwiać majorowi rezerwy KGB.
    Nie odstają jego ulubieni mianowańcy. Czy mógłby ,,mały Kadyrow" bez
    wiedzy Putina organizować serię zamachów za granicą? Śmiech pomyśleć.
    W Rosji wszystko jest o wiele prościej. Sami zabijają i sami
    ,,poszukują". Wszystkie bez wyjątku ,,zamówienia" Putina nie zostały
    wyjaśnione. Przebrzmiało publiczne porwanie Magasa na lotnisku i
    demonstracyjne rozstrzelanie - prosto w milicyjnym samochodzie -
    właściciela inguskiej witryny internetowej Mahometa Jewłojewa.
    Drodzy blogerzy! Nawet jeżeli zostaniecie demonstracyjnie, na oczach
    dużego skupiska ludzi zastrzeleni przez usłużnego pułkownika
    putinowskich specsłużb, odpowiadać będzie szeregowy gliniarz -
    ,,zwrotniczy". I ten więcej niż rok w zawieszeniu nie dostanie.
    Szczególnym przypadkiem było zabójstwo Anny Politkowskiej. Tu Putin
    pozwolił sobie nawet publicznie zakpić, mówiąc, że ,,jej zabójstwo
    spowodowało nam szkodę o wiele większą niż to, co ona napisała.
    Zarozumiała forma tegoż przesłania - drżyjcie, my możemy nie tylko
    zabić, ale także zabić, splunąć i nie zauważyć!
    Ta matryca jest nie do podrobienia. Wylazła ona od razu po zabójstwie
    Lecha Kaczyńskiego. Od nagłówków ,,Wszyscy nieprzyjaciele Rosji znajdą
    swój koniec pod Smoleńskiem" do form bardziej zakamuflowanych - ,,czy
    teraz przyjaciele Rosji wezmą górę?". Ten sam styl - oficjalnie była
    to katastrofa, ale wszyscy powinni wiedzieć i rozumieć, kto i dlaczego
    zakatrupił prezydenta Polski oraz jego współtowarzyszy. I tak będzie z
    pozostałymi, w razie czego. A poza tym - ubolewamy i jesteśmy
    pogrążeni w żałobie razem z przyjacielskim narodem polskim po
    strasznej katastrofie lotniczej".
    Z jedenastej poprawki dochodzimy do wniosku, że Putin zawsze
    umieszczał swój autograf pod organizowanym i przeprowadzonym aktem
    terrorystycznym. Umieścił i teraz.
    Ostatnia uwaga - dwunasta. Jak będą reagować oficjalne osoby innych
    państw? Nietrudno przewidzieć. Bardzo wielu postara się przemilczeć
    oczywiste i niezbite fakty. Będą zamykać oczy, zatykać uszy, nie
    widzieć, nie wiedzieć, i nie słyszeć. Dlaczego? To bardzo proste. Jak
    w świetle dzisiejszych wydarzeń muszą wyglądać wszyscy ci kozły
    tudzież, przepraszam za neologizm, koźlice polityczne, które przez
    lata całowały się i zadawały z majorem rezerwy KGB?
    Kto zapraszał tego czekistowskiego chłopca do swojego stołu
    obiadowego, wygadywał pochwalne peany, prawił komplementy i namawiał
    do odpoczynku na prywatnej wyspie wśród ciepłego morza?
    Kto po dziś dzień walczy za ,,dobre stosunki" z taką putinowską Rosją i
    taką jej władzą, wszelcy budowniczowie rurociągów i inni ,,pragmatycy"?
    Przecież teraz poły ich galowych marynarek i mankiety spódnic są
    splamione krwią Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity.
    Nie zdziwię się, jeżeli Putina i ,,polskiego Janukowycza" - Donalda
    Tuska - dwóch głównych partnerów w sprawie zabójstwa prezydenta Polski
    - w najbliższym czasie znowu zobaczymy razem. I obaj będą w dwa gardła
    będą opowiadać jedna i te samą kremlowską fabułę na temat
    ,,osiągniętych wyników wspólnego śledztwa" i nierozłączną przyjaźń
    między narodami rosyjskim i polskim". A w dalszym planie usłużni
    komentatorzy, niby ot tak, napomkną, że przed pewnym czasem niejaki
    Lech Kaczyński i jego kamraci próbowali skłócić dwa ,,brackie narody".
    Ale im się nie udało.
    Dlatego zabójstwo prezydenta Polski oraz znacznej części jej elity
    politycznej obecnie staje się poważną próbą dla wielu krajów
    zachodniej demokracji.
    Jednak są na tym świecie tacy politycy i przywódcy państw, którzy nie
    są niczym zobowiązani wobec Putina. Co więcej, są tacy, którzy już
    wcześniej widzieli istotę Putina i jego reżimu. Znali prawdziwe
    poglądy majora rezerwy i dlatego wcale nie są zdziwieni tym , co
    zaszło. Są widzący parlamentarzyści, organizacje pozarządowe i prasa.
    W tych krajach Europy, których elity polityczne dokarmia rosyjski
    ,,Gazprom" i inne deripaski, jest opozycja.
    Są zachodnie służby specjalne, NATO i światowa społeczność.
    Wreszcie jest wideo nakręcone przez Andrieja Miendiereja, zawodowi
    eksperci oraz mnóstwo uczciwych, porządnych i odważnych ludzi. Dlatego
    zbliża się wasz koniec, kremlowskie małpy.


    Tu link do orginalnego tekstu :
    http://www.rupor.info/analitika/2010/05/01/v-ubi... (piotr-
    pomorskie2): a tu forum na którym znalazłem tłumaczenie :
    http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt9359.html?po
    stdays=0&postorder=asc&start=0

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1