Dzisiaj próbowałem dojść do porozumienia z pewną panią, będącą
pracownikiem banku BZWBK.
Chciałem zrezygnować z ubezpieczenia karty debetowej, które IMHO się
nie opłaca. Zamiast tego chciałem ustalić mniejszy dzienny limit
wypłat z karty. Wniosek o rezygnację z ubezpieczenia wypełniłem, ale
jak zapytałem o zmniejszenie dziennego limitu wypłat z karty to
najpierw coś mówiła, że to tylko na wniosek i za zgodą dyrektorki,
później w komputerze jednak znalazła taką opcję i jak twierdzi -
zmniejszyła dzienny limit na taki jaki chciałem.

Ale co to ma wspólnego z "hakowaniem" kart. A mianowicie pani mnie
poinformowała, że pomimo ustalonego limitu haker może "wyciągnąć"
pieniądze co do grosza, bez względu na limit, że to przez Internet oni
działają, że to to i tamto (odniosłem wrażenie, że kobieta sama nie
wie co mówi). I próbowała mnie przekonać, żebym został przy tym
ubezpieczeniu. Jak powiedziałem, że wiem jak ciężko wyciągnąć
pieniądze od ubezpieczalni to dała se spokój z wciskaniem mi kitu.

Z tego co ja wiem to debetówkami w Internecie płacić się nie da,
jedynie można dokonywać operacji bezgotówkowych i pobierać pieniądze z
bankomatu. A przecież tutaj wysokość tych transakcji ogranicza dzienny
limit i nie da się wyciągnąć więcej pieniędzy niż poza wysokość
limitu.

Może się jednak mylę, ale wydaje mi się, że ta pani z BZWBK nie była
obeznana w temacie a to ubezpieczenie to chciała mi wkręcić bo pewnie
bank ma z tego jakąś prowizję od ubezpieczalni.

Jak Wy uważacie?