eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiKomunizm w bankowości pełną gębą!
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2003-08-19 17:16:22
    Temat: Komunizm w bankowości pełną gębą!
    Od: eMulePolice <e...@s...op.pl>

    Jeszcze się nie otrząsnąłem po absurdalnej sytuacji, jaka miała
    miejsce nie dalej jak godzinę temu. Udałem się do najbliższego banku
    PKO BP ( VII oddział w Warszawie, ul. Powstańców Śląskich 1 ) w celu
    konwersji jednostek uczestnictwa w funduszu obligacji PKO/Credit
    Suisse do funduszu akcji.


    Jakże byłem uradowany, gdy ujrzałem brak kolejki w banku - ot
    pomyślałem sobie, że szybko sprawę załatwię. Niestety pani przy
    okienku oznajmiła mi, że ma kilka zleceń do wpisania i poprosiła bym
    pojawił się za 20 min. Karnie poszedłem do salonu naprzeciwko
    pooglądać samochody. Równo po 20 min byłem z powrotem. Ostatnie
    wydruki i zaczęto mnie obsługiwać.


    Niestety czar szybkiego załatwienia sprawy prysł po tym jak poproszono
    mnie o dane właściciela rachunku - sam występuję jako pełnomocnik.
    Musiałem wykonać dodatkowy telefon - nr dowodu, PESEL miały pchnąć
    operacje mocno do przodu. Niestety po kilku minutach okazało się, ze
    potrzebny jest jeszcze rachunek bankowy. Telefon nie był potrzebny.
    Zdeklarowałem się pójść do samochodu gdzie akurat mam zapisany numer
    mojego konta. Po drodze zmokłem no, ale skomplikowana operacja bankowa
    chyliła się ku końcowi - to już 30 min pobytu przy okienku.


    Moje dane wpisywane były dokładnie sześć razy - cóż komputer oraz
    różnego rodzaju "systemy" wciąż nie są tym, co panie w średnim wieku
    lubią najbardziej. Byłem jednak wyrozumiały. Nie śpieszyło mi się
    zbytnio wiec na słowa "system komputerowy pokazuje mi ........" nie
    reagowałem ze zbytnia nerwowością. Po kilku podpisach, ze stertą
    papierów w ręce zauważyłem w oczach pani w okienku napis KONIEC. Była
    60 minuta pobytu w banku plus dodatkowe 20 min w salonie - z
    informacji jaką uzyskałem na infolinii taka operacja powinna zając nie
    więcej jak 10 min.


    Niestety to, co stało się w tym momencie było najbardziej absurdalną
    sytuacją, jaką kiedykolwiek widziałem w relacji klient-sprzedawca.
    Grzecznie oznajmiłem, iż teraz chcę dokonać takiej samej operacji, ale
    tym razem na moim rachunku. Reakcja po drugiej stronie okienka była
    zaskakująca. Pani Anita - znaliśmy się już dobrą godzinkę wiec w
    myślach mówiliśmy sobie już po imieniu, stwierdziła wstając z krzesła,
    iż ona ma również innych klientów "na zapleczu". Wróci do mnie jak
    skończy ich obsługiwać, ewentualnie przyjdzie ktoś inny.


    "Zaplecze" zrobiło na mnie onieśmielające wrażenie. Pomyślałem sobie -
    a czemu ja też nie jestem na zapleczu, znów są jacyś lepsi i gorsi a
    ja jestem wśród tych gorszych. Czując respekt do tych "na zapleczu"
    spokojnie czekałem aż ktoś do mnie przyjdzie. Niestety po 10 min nikt
    nie przyszedł. Zagaiłem do pani w okienku obok. Doradca bankowy -
    doszukałem się na pieczątkach, jakie pani Anita i jej podobne panie
    piastuje stanowisko, poinformował mnie, że w okienku funduszu
    PKO/Credit Suisse klientów obsługuje osoba, która akurat ma mniej
    pracy. Tak wiec w wolnych chwilach, czyli w takich, gdy nikogo nie ma
    "na zapleczu" doradcy bankowi zajmują się obsługą klienta w okienkach.
    Skoro nikogo nie ma to znaczy, że wszyscy są zajęci. Pomyślałem chwile
    i ukazała mi się wizja czekania kolejną godzinę a może dwie jak ktoś
    raczy znaleźć dla mnie czas.


    Zacząłem działać bardziej stanowczo. Poprosiłem z kierownikiem tego
    cyrku. Niejaka pani Joanna Kubik długo rozmawiała przez telefon a
    potem dowcipkowała z innym pracownikiem banku zanim raczyła spostrzec
    moja osobę już wyraźnie zirytowana przedłużająca się wizyta w banku.
    Na moje pytanie czy ktoś pracuje w okienku funduszu otrzymałem
    informacje mi już znaną - jak ktoś ma wolne to właśnie tam się udaje i
    obsługuje, jak nikogo nie ma wolnego to mogę poczekać, może ktoś
    niedługo się w okienku pojawi. Zwróciłem pani kierownik uwagę, iż tak
    mogę sobie czekać do jutra poza tym już byłem obsługiwany, ale pani
    Anita sobie poszła na zaplecze. Zadałem grzeczne pytanie czy również
    ja mogę wejść na zaplecze. Odburknięto mi - NIE! Potem nadeszła fala
    "olewstwa totalnego". Cokolwiek nie mówiłem a głownie prosiłem było
    kwitowane milczeniem. Poprosiłem o godność panią kierownik i udałem
    się do domu.


    Historia powyższa kosztowała mnie 2 godziny oraz ok. 1000 zł -
    orientacyjna prowizja, jaką pobierze ode mnie PKO/Credit Suisse za
    konwersje jednostek z jednego funduszu do drugiego


    Konkluzji z tej historii nasuwa mi się kilka:

    Po pierwsze - komunizm w obsłudze klienta ma się dobrze w państwowych
    molochach wykorzystujących swoją pozycje

    Po drugie - w dobie szerzącego się bezrobocia wciąż zatrudnia się
    mnóstwo osób niekompetentnych

    Po trzecie - tak naprawdę to nie wiadomo, do kogo mieć pretensje - do
    PKO BP, które zatrudnia osoby na stanowiska kierownicze, którym daleko
    do wszystkim znanego powiedzenia "klient nasz pan" czy może do
    PKO/Credit Suisse, które chyba nawet sobie nie zdaje sprawy ilu traci
    klientów przez to ze marketing u nich kuleje. Osobom nie zorientowanym
    wyjaśnię, iż zgodnie z obowiązującym marketing mix w bankowości
    obsługa klienta jest jednym z jego najważniejszych składników.

    pozdrawaim
    Rafal
    --
    pozdrawiam
    eMulePolice
    e...@s...op.pl

strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1