W jednej z instytucji otrzymałem standardowy blankiet polecenia przelewu.
Musiałem przedstawić potwierdzenie jego wykonania, ale tylko na tym
dokumencie(tak wymagają i koniec).

Udałem się więc do placówki(Wrocław), a Pani mówi: Na tym dokumencie
nie otrzyma Pan stempla, możemy wydrukować potwierdzenie z systemu.
Więc mówię OK., ale oprócz tego proszę przystawić stempel na tym
(po sprawdzeniu, że jest to ta sama operacja
(wydruku może mi Pani nawet nie dawać).

Pani mówi: NIE. To proszę zapytać dyrektora.....po powrocie: NIE.
Pytam, czy ja mogę z nim porozmawiać...TAK. Ale rozmawiałem z
człowiekiem, który siedział w jego gabinecie a dyrektor chodził
po placówce( w końcu nie będzie sobie zawracał głowy).
On również mówi: NIE. Ja mówię, że to blankiet standardowego polecenia
przelewu, który powinien być akceptowany przez wszystkie banki.
„Takie mamy procedury i koniec...” Więc pytam czy mam zamknąć
rachunek, bo nie będę szedł na pocztę, żeby stać godzinę w kolejce?

Po 10 minutach Pan mówi: proszę podać imię i nazwisko. Pytam a po co?
Odpowiada: musze coś sprawdzić. Domyśliłem się, że sprawdza ile mam
na rachunku, czy warto dalej zawracać sobie głowę.
Po chwili wraca i mówi: dobrze ale robimy to pierwszy i ostatni raz, żeby
nie wiem co, kolejnym razem nawet gdyby Pan prosił, krzyczał.....nie
będzie to możliwe.

I to ma być przyjazny świat finansów??? Ja się chyba z niego wypiszę.
Poza tym elokwencja ów Pana i jego odzywki dobitnie świadczą o
tym, że pracę dostał chyba po znajomości?

I na koniec, Pani przy kasie: podpisał Pan się tutaj gdzie jest miejsce
dla banku ! Ja odpowiadam: proszę przeczytać co tu jest napisane:
DATA I PODPIS ZLECENIODAWCY czyli mój a Pani: Nie
Proszę Pana.
Po tym już odebrało mi głos........


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/