eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.banki › Przyznajcie się, który to?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 34

  • 21. Data: 2010-10-02 21:56:48
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: "Maniek4" <r...@l...pl>


    Użytkownik "ptoki" <s...@g...com> napisał w wiadomości
    news:96cb9ddd-30a1-41f3-994f-

    >> Pamietam pamietam paranoje Giertycha i podobnych.
    >
    >To zle pamietasz.
    >Tam to to byl majstersztyk.
    >Polskie cukrownie mialy za duzo cukru w magazynach i mialy placic kary
    >za przekoroczenie limitow (glupota UE ale coz).
    >No to sie puscilo plote ze cukier od maja zdrozeje bo bdzie unija.
    >Ludziska sie rzucili, cukier rzeczywiscie zdrozal. I ladnie te zapasy
    >zeszly. I to po wyzszej cenie.
    >No majstersztyk. A ludziska sie dali wkrecic. A merdia calosc ladnie
    >nadmuchaly.

    Ja pamietam, ze postrach sieli politycy, przeciwnicy wejscia do UE i
    pamietam te kosze cukru wywozone na wozkach. Jakies zapasy placza mi sie po
    glowie, ale poza smiechem wowczas nie bardzo zwracalem uwage na caly ten
    zamet. Poszedlem, zaglosowalem zgodnie z sumieniem i tyle mojego
    zaangazowania. Poziom argumentow obu stron siegnal dna i calosc awansem
    puszczalem mimo uszu zajmujac sie wlasnymi sprawami.

    Pozdro.. TK



  • 22. Data: 2010-10-03 00:44:21
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: mvoicem <m...@g...com>

    (10/02/2010 11:49 PM), Maniek4 wrote:
    > Użytkownik "mvoicem"<m...@g...com> napisał w wiadomości
    > news:4ca78f2a$0$22812$65785112@news.neostrada.pl...
    >
    >> Tak właśnie twierdzę :). Oczywiście jeżeli cię stać na cały dom - i nie
    >> przewidujesz konieczności opuszczenia tego domu w najbliższym czasie - to
    >> lepiej dom.
    >>
    >> Ale chyba nie masz wątpliwości że łatwiej wynająć mieszkanie w mieście
    >> (choćby i klitkę) niż dom pod miastem?
    >
    > Ja to rozumiem, tylko powiedz mi gdzie mam mieszkac jak to mieszkanie
    > wynajme alfonsowi? Wynajme dom?

    Na przykład w wynajętym mieszkaniu w innym mieście, w którym dostałeś
    lepszą pracę. Docelowo - w kupionym mieszkaniu w tym innym mieście.

    Albo w tym samym mieszkaniu - ale w większym.

    Scenariuszy jest na pęczki.

    p. m.


  • 23. Data: 2010-10-03 08:52:13
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: robercik-us <r...@p...onet.pl>

    Użytkownik mvoicem napisał:

    > Ale mają znacznie mniejszą płynność - a to też ma znaczenie.
    >
    Tak... tylko tymi kategoriami może rozumować deweloper, który buduje
    domy na sprzedaż.
    Ja jestem prywatnym inwestorem, który po zainwestowaniu 300 kzł na tzw
    zadupiu ma średniej wielkości dom, który zdatny jest do zamieszkania,
    którego wartość jest o co najmniej kilkadziesiąt procent wyższa od
    nakładów jakie ponoszę na jego wybudowanie.i mam zamiar w nim mieszkać
    rezygnując przy tym z dotychczasowego mieszkania, z wielu względów mniej
    korzystnego.

    > Moi znajomi odziedziczyli jeszcze przed boomem 80metrowe mieszkanie i
    > 350 metrowy dom/połówka bliźniaka. Mieszkanie sprzedali dość szybko, za
    > 160kpln. Ze sprzedażą półbliźniaka wozili się ze 3 lata aż im głód
    > zajrzał do oczu i sprzedali za coś około 250kpln.
    >
    No właśnie..., ale mieli gdzie mieszkać i o to chodzi :-)
    >>
    w sytuacji, kiedy byłoby mnie stać
    >> jedynie na spłatę rat kredytu, zrobienie wszystkich opłat związanych z
    >> mieszkaniem i skromne życie...
    >
    > Na tym etapie życia może to być wystarczające.

    Pewnie tak, ale jak pojawi się potomstwo, to już raczej takie mieszkanie
    nie wystarczy, a my mówimy o inwestycji, która ma dać takie, czy inne
    zyski/korzyści w dłuższej perspektywie. A tu długoletni kredyt i małe
    widoki na to, by się odbić, bo zarobki z pracy ledwo wystarczają na
    bieżące wydatki.
    >>
    >> To nie jest inwestycja, tylko konsumpcja, a zasada jest taka, żeby
    >> konsumować jak najmniej pożyczonych pieniędzy i jeśli już pożyczamy, to
    >> po to, by inwestować, a nie konsumować.
    >
    > Konsumpcja konsumpcji nierówna. Z jednej konsumpcji da się wyjść, z
    > innej wyjść ze stratą, z jeszcze innej się nie da.
    >
    > Jeżeli przewalisz kasę na wódę i panienki - to czysta strata.
    >
    > Jeżeli kupisz samochód - to w zależności od wieku - strata większa lub
    > mniejsza.
    >
    > Ale jeżeli kupisz mieszkanie, to jeżeli po jakimś czasie dojdziesz do
    > wniosku że nie chcesz tam mieszkać (bo np. dostałeś pracę w innej części
    > kraju) - masz opcje - sprzedać lub wynająć.

    Powiem za Robertem Kyosakim, że pieniądze wydane na inwestycje są
    wydatkami, które wkładają do Twojej kieszeni następne pieniądze,
    natomiast pieniądze wydane na konsumpcję są wydatkami, które wyciągają z
    Twojej kieszeni kolejne pieniądze.

    W tym kontekście kupno samochodu, jaki by on nie był, jeśli nie będzie
    na siebie zarabiał, to będzie zawsze konsumpcja, Wydanie na wódę i
    panienki..., też konsumpcja, chyba że weźmieny pod lupę bardzo
    specyficzny przypadek, kiedy to kioś robi super imprę i wydaje kasę na
    tzw rozpustę, ale dzięki temu ubija wielomilionowy interes :-), wtedy
    takie wydawanie kasy jest inwestycją :-))).

    Podobna sytuacja jest z mieszkaniem. Jeśli ktoś kupuje mieszkanie tylko
    po to, by w nim zamieszkać, to niestety jest konsumpcja, bo ma koszty
    związane z jego utrzymaniem. W dodatku kiedy robi to na kredyt, to tym
    bardziej konsumuje i jeszcze wspiera czyjąś inwestycję. Jeśli natomiast
    kupi owo mieszkanie i tak się zakręci, że nie mieszka w nim, tylko je
    wynajmuję, albo prowadzi tam biznes, to już można to mieszkanie
    rozpatrywać w kategoriach inwestycji. - Przynosi dochód :-).
    >
    > Jeżeli sprzedajesz na górce - to wtedy w sumie wszystko jedno czy duże
    > na zadupiu czy małe w aglomeracji - i tak pójdzie.
    >
    Dlatego właśnie całą idea inwestycji polega na tym, żeby kupić w dołku,
    a sprzedać na górce, nigdy odwrotnie :-))). Koleś kupił na górce - ja
    bym tak nie zrobił. Lepiej było poczekać w wynajętym te kilkanaście
    miesięcy i jak zaczął się dołek, wtedy kupić. Byłoby taniej, mniejszy
    kredyt i wiele innych korzyści :-))), a może nawet udałoby się kupić
    większe - dla rodziny bardziej przydatne...? :-)

    > Ale jeżeli jest dołek - to lepiej wynająć i wtedy małe mieszkanka w
    > aglomeracji mają niesamowitą przewagę. W zasadzie tylko dla nich da się
    > tak wynająć żeby pokryło koszt kredytu i coś jeszcze zostało.
    >
    No tak... jak jest dołek, to trzeba przeczekać ze sprzedażą do czasu,
    kiedy będzie następna górka. Póki co trend jest ciągle wzrostowy jeżeli
    chodzi ceny nieruchomości, ale jak się kupi na górce...., to można
    nieprędko uzyskać zwrot z inwestycji. Tu trzeba jeszcze brać pod uwagę
    koszty związane z utrzymaniem nieruchomości i... żeby byl zysk, trzeba
    sprzedać po pierwsze pocenie wyższej, niż się kupilo, po drugie doliczyć
    koszty utrzymania nieruchomości przez okres, kiedy się czeka na górkę,
    po trzecie doliczyć koszt pieniędzy, które uzyskało się z banku.

    Wynajem małego w aglomeracji rzeczywiście może być łatwiejszy niż
    większego na tzw prowincji, ale też i koszty zakupu mogą obu tych
    nieruchomości mogą być prównywalne, zatem ze tyle za ile wynajmujesz
    małe w dużym mieście, możesz wynajmować duże w małym i wo obu
    przypadkach może się opłacać :-), ale mnie to nie kręci.

    pozdr
    robercik-us


  • 24. Data: 2010-10-03 10:11:08
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: "Przemek" <olowek5-to niepotrzebne@to tez.wp.pl>


    Użytkownik "Andrzej Lawa" <a...@l...SPAM_PRECZ.com> napisał w
    wiadomości news:4ca6dd85$1@news.home.net.pl...
    > Jan Werbiński pisze:
    >> http://banki.wp.pl/kat,6598,title,Nadzor-bankowy-zma
    rtwiony-zlymi-kredytami,wid,12717340,wiadomosc.html
    >
    > Na pewno nie ja. Kredyt w sumie brałem na ziemię i większość domu
    > (przynajmniej do stanu surowego zamkniętego + ocieplenie i instalacje) a
    > obecnie stanowi jakieś 20% wartości nieruchomości.
    >
    > Po inteligentnym przewalutowaniu - nieplanowanym, a tylko
    > wykorzystującym nadarzające się okazje i mylnie nazywanym przez różnych
    > oszołomów "spekulacją" - moje raty spadły z ponad 800zł do niecałych
    > 450zł, a czasami nawet 400zł.

    Andrzeju czy przewalutowales sie ze zlotowek na waluty czy odwrotnie?
    Mozesz podac w jakim banku przewalutowales?
    Przemek



  • 25. Data: 2010-10-03 15:28:15
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: robercik-us <r...@p...onet.pl>

    Użytkownik mvoicem napisał:

    > Na przykład w wynajętym mieszkaniu w innym mieście, w którym dostałeś
    > lepszą pracę. Docelowo - w kupionym mieszkaniu w tym innym mieście.
    >
    > Albo w tym samym mieszkaniu - ale w większym.
    >
    > Scenariuszy jest na pęczki.
    >
    Tylko po co sobie komplikować życie...? :-)))
    Lepiej zainwestować raz z głową, niż kombinować, bo się kupiło w
    nieodpowiednim momencie i próbować coś odzyskiwać z wątpliwym skutkiem...


  • 26. Data: 2010-10-03 18:18:29
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: M <M...@o...pl>

    W dniu 2010-10-03 17:28, robercik-us pisze:
    > Użytkownik mvoicem napisał:
    >
    >> Na przykład w wynajętym mieszkaniu w innym mieście, w którym dostałeś
    >> lepszą pracę. Docelowo - w kupionym mieszkaniu w tym innym mieście.
    >>
    >> Albo w tym samym mieszkaniu - ale w większym.
    >>
    >> Scenariuszy jest na pęczki.
    >>
    > Tylko po co sobie komplikować życie...? :-)))
    > Lepiej zainwestować raz z głową, niż kombinować, bo się kupiło w
    > nieodpowiednim momencie i próbować coś odzyskiwać z wątpliwym skutkiem...

    Niestety nie wiadomo, kiedy jest TEN odpowiedni moment. Po fakcie to
    wszyscy są mądrzy.

    Nie wiadomo też, co to jest inwestycja "raz z głową". Chyba, że
    sugerujesz, że ktoś, kto ledwo ma na mieszkanie na kredyt 160 tys. zł ma
    sobie budować dom. To dopiero odjechana inwestycja. Jeśli kogoś nie stać
    na mieszkanie to nie będzie go też stać na wydatek kilkanaście tysięcy
    rocznie na utrzymanie domu.

    M.


  • 27. Data: 2010-10-03 19:17:24
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: "Maniek4" <r...@l...pl>


    Użytkownik "mvoicem" <m...@g...com> napisał w wiadomości
    news:4ca7d1e5$0$27042$65785112@news.neostrada.pl...
    > (10/02/2010 11:49 PM), Maniek4 wrote:
    >> Użytkownik "mvoicem"<m...@g...com> napisał w wiadomości
    >> news:4ca78f2a$0$22812$65785112@news.neostrada.pl...
    >>
    >>> Tak właśnie twierdzę :). Oczywiście jeżeli cię stać na cały dom - i nie
    >>> przewidujesz konieczności opuszczenia tego domu w najbliższym czasie -
    >>> to
    >>> lepiej dom.
    >>>
    >>> Ale chyba nie masz wątpliwości że łatwiej wynająć mieszkanie w mieście
    >>> (choćby i klitkę) niż dom pod miastem?
    >>
    >> Ja to rozumiem, tylko powiedz mi gdzie mam mieszkac jak to mieszkanie
    >> wynajme alfonsowi? Wynajme dom?
    >
    > Na przykład w wynajętym mieszkaniu w innym mieście, w którym dostałeś
    > lepszą pracę. Docelowo - w kupionym mieszkaniu w tym innym mieście.
    >
    > Albo w tym samym mieszkaniu - ale w większym.
    >
    > Scenariuszy jest na pęczki.

    I majac hipotetyczna swiadomosc hipotetycznego scenariusza godzisz sie
    mieszkac z rodzina na niecalych 30m^2 przez kawal zycia bo moze sie wydarzy?
    Jak bede sie przenosil gdzies za lepsza praca to i zarobie wiecej, innymi
    slowy wezme wszystkie za i przeciw. Byle oferta wiazaca sie ze zmiana
    miejsca zamieszkania raczej nie jest rozpatrywana przy piwie i nie wiaze sie
    z jej oczywistym przyjeciem innymi slowy jak ja przyjme to znaczy, ze bedzie
    warto. Poza tym moze i martwilbym sie mniejsza plynnoscia domu gdybym kupil
    go na gorce, a ze jest inaczej to raczej mi to wisi. Nie kupilem nic na
    gorce bo wiedzialem ze to gorka i na tej grupie o tym pisalem ze dwa lata
    temu, mozna to latwo sprawdzic gdyby co.
    Co ciekawe w mojej okolicy nieruchomosci takie jak domy czy dzialki bardzo
    poszly do gory bo zwyczajnie dzialek w okolicy miasta jak i w samym miescie
    po prostu zaczyna brakowac. Niczym dziwnym jest cena prawie milion zlotych
    za niewykonczony dom na uboczu miasta i o dziwo do jednej oferty w tym samym
    czasie przyjezdza czterech kupujacych i niemal przebijaja sie na miejscu.
    Taka sytuacje znam osobiscie. Kwestia czasu jest kiedy dom na zadupiu stanie
    sie atrakcyjna inwestycja.

    Pozdro.. TK



  • 28. Data: 2010-10-03 19:38:43
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: robercik-us <r...@p...onet.pl>

    Użytkownik M napisał:

    >
    > Nie wiadomo też, co to jest inwestycja "raz z głową".

    Jak dla mnie 'raz z głową', to znaczy absolutnie nie pod wpływem
    chwilowego impulsu, a tak właśnie zapadały decyzje o pseudoinwestycjach
    na kredyt i ich skutki teraz widać.

    Banki kredyty rozdawały na prawo i lewo, warunki kredytów korzystne, ten
    i ów już wziął i jakoś daje radę..., to i ja mogę - i brał. A teraz
    kicha, bo ani to sprzedać, ani w tym mieszkać. Chyba, że wynająć, a
    przeprowadzić się z rodziną do rodziców..., o ile zechcą synka wesprzeć
    i użyczyć na 'niewiadomojakdługo' dachu nad głową.

    Chyba, że
    > sugerujesz, że ktoś, kto ledwo ma na mieszkanie na kredyt 160 tys. zł ma
    > sobie budować dom.

    Nie... :-))) Takiego czegoś nie sugeruję, bo wiem jak to jest nie mieć
    kasy i nie szarpać się na grubsze wydatki właśnie z powodu jej braku.

    Można było jednak nie ulegać obiegowym sloganom i wstrzymać się z
    zakupami - sygnałów było wówczas dużo, jak choćby to, że zaczęło opłacać
    się sprowadzać materiały budowlane z krajów ościennych... Absurd
    zaczynał gonić absurd, a co najśmieszniejsze było wtedy i tu na grupie
    też było o tym szeroko dyskutowane, że jak nam przyznali organizację
    Euro 2012, to teraz ceny pójdą jeszcze bardziej w górę, bo przecież
    trzeba wybudować piętnaście czy dwadzieścia hoteli i z tego powodu nie
    będzie ekip, ceny cementu i pustaków pójdą jeszcze w gorę itd itp.

    Zresztą pęd co poniektorych do centrum wielkich miast jest ciągle tak
    wielki, że wolą mieszkać tam w owych 28 m2, niż na obrzeżach, czy nawet
    w dalszej okolicy w dwa, albo i więcej razy większym lokum za te same
    pieniądze...

    Uleganie iluzjom tak właśnie się konczy - ktoś traci, najczęściej ten
    biedak, a ktoś zyskuje... tak działa gospodarka i tyle :-)

    To dopiero odjechana inwestycja. Jeśli kogoś nie stać
    > na mieszkanie to nie będzie go też stać na wydatek kilkanaście tysięcy
    > rocznie na utrzymanie domu.

    Nie koniecznie zaraz dom...
    Wystarczyło poczekać trochę cierpliwie - to po pierwsze i nie celować w
    centrum miasta - to po drugie.

    No... :-)
    Ale ja udaję mądrego, bo mi się udało - wstrzymały mnie procedury
    administracyjne. Załatwiałem całą papierkologię blisko dwa i pół roku.
    Gdyby nie to, to z rozpoczęciem budowy też trafiłbym w sam raz w środek
    górki i... no nie wiem, czy emocje by nie zrobiły swego :-))).

    pozdr
    robercik-us


  • 29. Data: 2010-10-03 20:01:36
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: "Maniek4" <r...@l...pl>


    Użytkownik "robercik-us" <r...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:i8am46$96l$1@news.onet.pl...
    > Użytkownik M napisał:
    >
    >>
    >> Nie wiadomo też, co to jest inwestycja "raz z głową".
    >
    > Jak dla mnie 'raz z głową', to znaczy absolutnie nie pod wpływem
    > chwilowego impulsu, a tak właśnie zapadały decyzje o pseudoinwestycjach na
    > kredyt i ich skutki teraz widać.
    >
    > Banki kredyty rozdawały na prawo i lewo, warunki kredytów korzystne, ten i
    > ów już wziął i jakoś daje radę..., to i ja mogę - i brał. A teraz kicha,
    > bo ani to sprzedać, ani w tym mieszkać. Chyba, że wynająć, a przeprowadzić
    > się z rodziną do rodziców..., o ile zechcą synka wesprzeć i użyczyć na
    > 'niewiadomojakdługo' dachu nad głową.
    >
    > Chyba, że
    >> sugerujesz, że ktoś, kto ledwo ma na mieszkanie na kredyt 160 tys. zł ma
    >> sobie budować dom.
    >
    > Nie... :-))) Takiego czegoś nie sugeruję, bo wiem jak to jest nie mieć
    > kasy i nie szarpać się na grubsze wydatki właśnie z powodu jej braku.
    >
    > Można było jednak nie ulegać obiegowym sloganom i wstrzymać się z
    > zakupami - sygnałów było wówczas dużo, jak choćby to, że zaczęło opłacać
    > się sprowadzać materiały budowlane z krajów ościennych... Absurd zaczynał
    > gonić absurd, a co najśmieszniejsze było wtedy i tu na grupie też było o
    > tym szeroko dyskutowane, że jak nam przyznali organizację Euro 2012, to
    > teraz ceny pójdą jeszcze bardziej w górę, bo przecież trzeba wybudować
    > piętnaście czy dwadzieścia hoteli i z tego powodu nie będzie ekip, ceny
    > cementu i pustaków pójdą jeszcze w gorę itd itp.

    I malo kto zastanawial sie jak to jest, ze pustak trzy miesiace wczesniej
    kosztowal 5zl a teraz 15zl choc nic przeciez sie nie wydazylo. Producenci i
    sprzedawcy zacierali rece, bo takiej rzezi niewiniatek dawno nie bylo i
    pewnie dlugo nie bedzie.
    Swojemu koledze mowilem, poczekaj z rok przeciez Ci sie nie spieszy. No to
    uslyszalem, ze w Hiszpani gorka trwala 10 lat a u nas mieszkan przeciez
    brakuje, pieniedzy ludziom przeciez tez, ale kto chcial sluchac. Co tam
    wydam wiecej 5 tys na cala budowe to bez znaczenia. No i poszlo pustaki,
    bloczki betonowe, ekipy, cement, kruszywo, stal, co tam jak kogos stac to
    jego wola. Jak ktos z kredytu to ma problem, nie zazdroszcze.

    > No... :-)
    > Ale ja udaję mądrego, bo mi się udało - wstrzymały mnie procedury
    > administracyjne. Załatwiałem całą papierkologię blisko dwa i pół roku.
    > Gdyby nie to, to z rozpoczęciem budowy też trafiłbym w sam raz w środek
    > górki i... no nie wiem, czy emocje by nie zrobiły swego :-))).

    Bo to jest psychologia wlasnie. Dobrze M napisal, ze teraz to kazdy madry
    ale tak naprawde wszystko to co myslelismy to wylacznie hipotezy tak czy
    tak. Jakas musiala sie sprawdzic.

    Pozdro.. TK



  • 30. Data: 2010-10-03 20:04:25
    Temat: Re: Przyznajcie się, który to?
    Od: M <M...@o...pl>

    W dniu 2010-10-03 21:38, robercik-us pisze:
    > Użytkownik M napisał:
    >
    >>
    >> Nie wiadomo też, co to jest inwestycja "raz z głową".
    >
    > Jak dla mnie 'raz z głową', to znaczy absolutnie nie pod wpływem
    > chwilowego impulsu, a tak właśnie zapadały decyzje o pseudoinwestycjach
    > na kredyt i ich skutki teraz widać.
    >
    > Banki kredyty rozdawały na prawo i lewo, warunki kredytów korzystne, ten
    > i ów już wziął i jakoś daje radę..., to i ja mogę - i brał. A teraz
    > kicha, bo ani to sprzedać, ani w tym mieszkać. Chyba, że wynająć, a
    > przeprowadzić się z rodziną do rodziców..., o ile zechcą synka wesprzeć
    > i użyczyć na 'niewiadomojakdługo' dachu nad głową.
    >
    > Chyba, że
    >> sugerujesz, że ktoś, kto ledwo ma na mieszkanie na kredyt 160 tys. zł ma
    >> sobie budować dom.
    >
    > Nie... :-))) Takiego czegoś nie sugeruję, bo wiem jak to jest nie mieć
    > kasy i nie szarpać się na grubsze wydatki właśnie z powodu jej braku.
    >
    > Można było jednak nie ulegać obiegowym sloganom i wstrzymać się z
    > zakupami - sygnałów było wówczas dużo, jak choćby to, że zaczęło opłacać
    > się sprowadzać materiały budowlane z krajów ościennych... Absurd
    > zaczynał gonić absurd, a co najśmieszniejsze było wtedy i tu na grupie
    > też było o tym szeroko dyskutowane, że jak nam przyznali organizację
    > Euro 2012, to teraz ceny pójdą jeszcze bardziej w górę, bo przecież
    > trzeba wybudować piętnaście czy dwadzieścia hoteli i z tego powodu nie
    > będzie ekip, ceny cementu i pustaków pójdą jeszcze w gorę itd itp.
    >
    > Zresztą pęd co poniektorych do centrum wielkich miast jest ciągle tak
    > wielki, że wolą mieszkać tam w owych 28 m2, niż na obrzeżach, czy nawet
    > w dalszej okolicy w dwa, albo i więcej razy większym lokum za te same
    > pieniądze...

    Pamiętaj też, że 28m^2 w mieście to zwykle niższe koszty utrzymania
    (niski czynsz, krótki dojazd do pracy, brak konieczności posiadania
    samochodu, etc.). Tak więc jest to sposób na przejściowe mieszkanie i
    oszczędzenie na kolejne/szybszą spłatę kredytu.

    A żyć trzeba dzisiaj a nie jutro.

    > To dopiero odjechana inwestycja. Jeśli kogoś nie stać
    >> na mieszkanie to nie będzie go też stać na wydatek kilkanaście tysięcy
    >> rocznie na utrzymanie domu.
    >
    > Nie koniecznie zaraz dom...
    > Wystarczyło poczekać trochę cierpliwie - to po pierwsze i nie celować w
    > centrum miasta - to po drugie.

    Czekasz cierpliwie i każdego miesiąca płacisz 1,5 tys. zł miesięcznie za
    wynajem (bo mieszkać gdzieś trzeba). Poczekasz rok i już masz 20tys.
    mniej i jesteś w punkcie wyjścia.

    Ja akurat nie musiałem wynajmować ale rozumiem tych, którzy podjęli taką
    decyzję. A że mieli pecha ..... no cóż. Raz na wozie, raz w nawozie -
    wszystko zależy od tolerancji ryzyka.

    > Ale ja udaję mądrego, bo mi się udało - wstrzymały mnie procedury
    > administracyjne. Załatwiałem całą papierkologię blisko dwa i pół roku.
    > Gdyby nie to, to z rozpoczęciem budowy też trafiłbym w sam raz w środek
    > górki i... no nie wiem, czy emocje by nie zrobiły swego :-))).

    Też bym trafił w środek górki. Miałem nawet ekipę, która chciała wziąć
    dwukrotnie więcej niż cena rynkowa. A metraż domu liczyli po obrysie
    budynku. Przewałka na całego. Tylko jak ich się spytało, bo było w tej
    cenie, to nie umieli odpowiedź :-) Wystarczyło poczekać 1/2 roku.

    M.

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1