Ikselka <i...@g...pl> napisał(a):

> Jeśli jest tak, jak mówisz, to znaczy, że zapewnienie, które otrzymuje
> klient podczas zakupów w sklepach internetowych (sklepy jak każde inne
> wobec prawa oraz klienta, nie?), a brzmiace m.w. tak - "Żadne dane
> dotyczące karty kredytowej nie są przekazywane do sklepu" jest albo
> bezsensowne bo bez pokrycia, albo jednak numer karty kredytowej klienta
> POWINIEN być niedostępny dla sklepów w ogóle i tak własnie powinny być
> skonstruowane łącza sklepów z bankami, nie? Czyżby to była utopia?

Nie rozróżniasz transakcji IO od transakcji z fizycznym użyciem karty. Przy
transakcji internetowej numer karty nie jest przekazywany do sklepu, gdyż
transakcja dzieli się na zakup w sklepie, autoryzacją płatności w zewnętrznej
firmie (i ta firma oczywiście otrzymuje pełne dane Twojej karty, gdyż jak
inaczej transakcja miałaby się odbyć?), przekazanie wyniku autoryzacji do
sklepu. Choć są sklepy internetowe, które mają tak podpisane umowy, że to one
same dokonują autoryzacji, wtedy w sklepie podajesz w formularzu wszystkie
dane karty. Dane Twojej karty posiada setki różnych podmiotów, a jak widzisz
system jako całość działa.

Może jeszcze wróćmy do historii karty kredytowej. Na początku dane karty były
fizycznie odciskane na formularzu obciążenia w sklepie. I to funkcjonowało
ileś lat i jakoś ilość fraudów nie jest wielkością z którą banki by sobie nie
radziły. Teraz odcisk zastępuje telefon tylko dlatego, żeby sprzedawca miał
łatwiej i szybciej kasę, cała technologia pozostała w zasadzie na podobnym
poziomie, bo mimo chipów, pinów, podpisów i innych zabezpieczeń nadal można
płacić odciskając kartę lub podając jej numer przez telefon.

A dlaczego banki o tym nie mówią? Bo ktoś kto jest świadomy zagrożeń
zastanowiłby się 100 razy zanim wziąłby kredytówkę do ręki.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/