-
Data: 2009-03-20 01:54:11
Temat: Re: SKóR wyprawy BANK warty ;)
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console> szukaj wiadomości tego autora
[ pokaż wszystkie nagłówki ]
"kashmiri" gpfv4c$hge$...@n...ett.com.ua
> Wyceniasz sam. Sąd się może zgodzić albo obniżyć.
A podwyższyć nie może? W mojej sprawie stwierdził[a], że może
podwyższyć, co też uczynił[a]. Wyrok zapadł, uprawomocnił się,
(odwołania w czas nie było), ale został obalony :) (po uprawomocnieniu
się) przez instancję tej samej kategorii. ;)
Zdanie policji (jakby nie było -- państwowej) i moje miało dla
białostockiego sądu wartość żadną wobec zdania mego adwersarza.
Podobnie ze zdaniem zdrowego rozsądku --> można było albo obalić
dwa wyroki, albo żadnego, ale nie można było obalać tylko jednego,
bo drugi był związany pierwszym. Można było co najwyżej obalać
motywację podwyższenia zadośćuczynienia, ale tego nikt nie obalał.
(BTW -- ciekawi mnie powód, dla którego nie obalano tego podwyższenia)
Adwersarza ganiałem dość długo, zanim padł. Najpierw poprosiłem
Boga (Ty akurat jesteś wierzący) o to, aby adwersarz się wzbogacił,
abym z biednego nie ściągał, po czym poprosiłem Boga o powalenie mego
dłużnika na kolana. Blokowanie (z pomocą komornika) kont bankowych
i rozsyłanie ,,listów gończych'' dało efekt dobry pomimo zdecydowanie
złej współpracy z białostockimi komornikami -- mój dłużnik odjechał
do Hameryki...
Jednym z epizodów tej akurat bijatyki sądowej była jazda za konkubiną
tegoż adwersarza. Akurat miałem do porozmawiania ze swoim znajomym, gdy
spotkaliśmy tę kobietę. Znajomy miał ochotę pojechać za nią zderzak w zderzak,
aby ją zdenerwować, na co nie wyraziłem ochoty. (znajomy dobrze jeździ i lubił
nadzwyczaj mocno moją Mercedes) Konkubina zjechała po (iluś kilometrach
,,uciekania'')
na komisariat policji -- my za nią. :) Tam czekała ją niespodziewanka, bo policjanci
odmówili ;) współpracowania z nią... Mój znajomy zapytał jednego z policjantów o coś,
po czym zauważył coś na kształt ,,to ja byłem tym nieznanym świadkiem, który wówczas
wezwał karetki pogotowia''. :) Policjantom odeszła ochota na dalsze rozmowy... (bo
i o czym -- jazda za konkubiną złodzieja nie jest zabroniona, choćby się tak jechało
i ze 100 km, skoro zachowane zostały wszelkie środki bezpieczeństwa) Znajomy ów
uratował
policjantom życie po czołowym zderzeniu samochodu policyjnego i jakiegoś busa. Jadący
busem chyba nie przeżyli przygody; policjanci w stanie ciężkim wrócili do życia
dzięki
szybkiej interwencji wezwanych lekarzy. O zdarzeniu tym wiedziałem, zanim doszło do
konfrontacji na komisariacie. Co by było, gdybyśmy nie trafili (przypadkiem przecież)
na jednego z tamtych policjantów? Miałem w zanadrzu odsiecz prawną z prokuratury. :)
(poza tym -- co złego w jeździe za kimś, skoro odległość nie spadała poniżej 40
metrów,
jeśli nie liczyć okolic skrzyżowań, gdzie też nie podjeżdżaliśmy bliżej niż na około
10 metrów, choć innych ,,użytkowników dróg'' denerwowaliśmy takimi małymi odstępami)
Ale sąd nie dlatego nie uwzględnił stanowiska policji, że policjanci nie
chcieli rozmawiać z rzeczoną konkubiną. :) Powodem było coś innego.
Ww. wyrok został obalony (bo nie wiem, jak to inaczej nazwać) po czym zapadł
wyrok o identycznej treści -- jako że inny nie mógł zapaść... I tu zagwozdka...
Sąd podwyższając odszkodowanie (obalonego później wyroku) umotywował to. Kolejny
wyrok (po wyroku obalającym) podtrzymał owo podniesienie, ale ***chyba*** już bez
umotywowania. I to motywowanie, jeśli zostało powtórzone, kładzie powód obalenia
wyroku. :) Trochę skomplikowane. ;)
0. Jak można obalić połowę takiego ,,tandemu''?
(albo bryła sztywna zatrzymała się, albo nie -- albo
należało obalić dwa wyroki sztywno spięte razem, albo żadnego)
1. Dlaczego mój głos i głos policji nie przekonał sądu?
Czyżby mój dłużnik był osobą obdarzoną nadzwyczajnym zaufaniem?
2. Skoro kolejny sąd uznał podwyższenie zadośćuczynienia, uznał
też wartość obalonego wyroku... :) (obalenie opierało się o to
coś, o co opierało się umotywowanie podwyższenia mego żądania
w obalonym później wyroku...)
Jedna z pracowniczek komornika została rozpoznana jako była pracowniczka ,,agencji
towarzyskiej''. :) (delikatnie to ,,stanowisko pracy'' się nazywa -- kurtyzaną, czy
jakoś podobnie) Na dodatek kilka osób (a te osoby nie znały się ze sobą, choć znały
mnie) twierdziło, że mój dłużnik przekupił komornika, zaś pracowniczki komornika
zapraszał na ,,wakacje'' -- między innymi do Chin. :)
BTW Chin: Chiny, to takie miejsce w Azji, gdzie mówią, o tym, iż w Polsce jest
tania siła robocza. :) Niedawno nawet polskie radio radio potwierdziło ten fakt. :)
-=-
Moje gonitwy wygoniły mego adwersarza i podcięły mu tak zwane skrzydła. :)
(pomimo modłów różnych arcyważnych osób, które zbierały ofiary ;) od
przyjaciół mego adwersarza -- pozdrawiam ;) między innymi księdza kustosza,
Eugeniusza Makulskiego z Lichenia Starego oraz ojca założyciela, Tadeusza
Rydzyka z Torunia)
Gonitwy moich rzekomych wierzycieli nie podcięły moich skrzydeł.
Ponoć (jak mawiają kręgi komornicze) zamierzała mnie gonić nawet
moja własna ;) ciotka (rodzona siostra mojej biologicznej :) matki
i teściowa białostockiego sędziego) za długi mego ojca, sądząc
(najwyraźniej mylnie) że ojciec i syn -- to jedno. ;) (jak w biblii) ;)
Ponoć ciotka zamierzała mi zabrać moją rekompensatę rządową; długiem zaś
była niewyjaśniona historia, której finału nie ma do dzisiaj, choć upłynęło
wiele lat -- ojciec mówi stale o jakiejś uproszczonej procedurze, która dawała
sądom i bankom prawa nadzwyczajne ;) i nawet spłacone długi (ponoć bank przyznał
przed sądem, że dług został spłacony w całości, choć kilka dni po terminie) można
było egzekwować wielokrotnie, o ile nie przekraczały kwoty 10 tałzenów złotych.
Ciotka jest jakimś szefem BKO BP SA, zaś ojciec potrafi zarobić dziennie tyle,
ile Ty w kilka miesięcy -- kwota 10 tałzenów była śmiesznie mała także dla ojca,
a dla mnie -- znaczyła więcej niż życie, choć Klosa :) nie oglądałem od dawna.
Ptaki ćwierkają, że ta sama ciotka ze dwa lata później starała się o moją pomoc...
Jej syn został zatrudniony (jako informatyk) na wydziale prawa białostockiego
uniwersytetu, gdzie trochę niedomagał. ;) Ja, jako weteran ;) tego rodzaju pracy,
miałem mu pomóc... (a właśnie wtedy nie dojadałem z powodu braku pieniędzy, gdyż
pewny siebie i swego ex-przełożonego (łachudry) odszedłem z pracy bez stosownych
dokumentów; na uczelni zarobkowego miejsca pracy dla mnie nie znajdywano...)
Tak więc ciotka nie dopadła moich pieniędzy, dzięki czemu mogłem zorganizować
moją II Wyprawę do Azalandii. Ale i inni nie dopadli mnie, gdy dopadały ;)
ich nieprawdziwe wieści, jako że w tak zwanym świecie (światku?) biznesu
znany byłem tu i ówdzie jako nieposzlakowanie czysty, :) któremu co jak co,
ale niesłuszne długi nie przytrafiały się. Dochodziło nawet do tego, że czasami
dosłownie jak spod ziemi wyrastali moi obrońcy, którzy swoją reputacją :) ręczyli
za mnie i moją uczciwość, choć ich (obrońców) albo nie znałem, albo znałem słabo;
tu okazuje się, że ta i owa dziewoja nawet się we mnie kochała w dawnych latach,
o czym dowiadywałem się całkiem niedawno -- ciekawe jest to, że nie tylko dawano
wiarę zakochanej onegdaj we mnie dziewoi, ale nawet moi nowi znajomi żyli tą wiarą
i tymi opowieściami... (może dlatego, że za wiarygodność moich obrończyń ręczyli
wiarygodni znajomi owych kobiet) Aby było jasne: podtrzymuję to, że długów
niesłusznych
i nie mam, i nie miałem, jeśli nie liczyć długów wspólnych z moim ojcem, które też
zostały
spłacone, choć po terminie. (mojemu ojcu warto pożyczać, bo potrafi ;) oddawać
kilkakrotnie
a ma z czego; ostatnio prześlęczałem pół nocy, aby udowodnić, iż zapłacił mi za coś
-- na
szczęście ja lokuję makulaturę dość szybko na bankowych kontach, więc łatwo wykazać
takie
wpłaty; inni niekoniecznie mają skrupuły takie jak ja i zazwyczaj wychodzi na to, że
ojciec
ma za coś płacić ponownie)
Ponieważ jesteś wierzący (kiedyś pisałeś o tym) napiszę Ci, że przeklinano mnie
za moje rzekome oszustwa i nawet Bóg wysłuchał tych przekleństw, bo byłem dość
często oszukiwany. Niestety (jak to z Bogiem bywa) oszukiwano mnie (chyba zwykle
nieświadomie) na moją korzyść, nie na niekorzyść...
-=-
Reasumując... Osobiście uważam, że utrata dobrego imienia nie jest sprawą prostą.
Albo się ma takie imię dobre, albo się go nie ma. Uczciwe podważanie czyjejś
wiarygodności nie jest sprawa prostą.
Niestety, choć w upadek mojego dobrego imienia nie wierzono, pracy zarobkowej
nie miałem. A odmówili mi zatrudnienia (w Białymstoku) także ci, którzy nie
tylko ręczyli za mnie, ale nawet prowadzili długawe wywody dowodzące mojej
niewinności. Co za ironia. :) Niektórzy lekką ręka skierowali ogromne
pieniądze obok :) mnie, choć jednocześnie długimi tygodniami dowodzili
mojej niewinności przed tymi, którzy próbowali mnie oczerniać...
Praktykom takim przyglądałem się świadomie i spokojnie.
(oczywiście ww. pieniądze mogły zahaczyć o mnie, a dosłownie ich
drobinka mogła mi skutecznie dopomóc)
Wiedziałem też w roku Pańskim ;) 2004 o zamachu ;) ciotki na moje pieniądze.
Rekompensata przyszła nie gdzie indziej, ale na konto Inteligo i zabrałem
ją nie cichcem, ale z ,,krzykiem'', udając się po nie do nieco odległego
(z mego punktu widzenia) II Oddziału PKO BP SA w Białymstoku, gdzie pracuje
wspominana ciotka, licząc na zaskoczenie i szybkość -- Scrybonius napisałby,
że Korneliusz (jak to Korneliusz) z furią wypadł znienacka, po czym przygniótł
wroga ogromnym impetem, straszliwą szybkością, nawałą ognia osłaniającego i po
prostu potęgą straszliwej liczby zgromadzonych nadmobilnych oddziałów... :)
Ustaliłem zawczasu, że PKO BP SA (a może wówczas to była jeszcze PKO bp?) ma
taki sobie ;) wgląd w konta Inteligo (nie tylko rozmawiałem w tej sprawie
z Centralą, :) ale także obmacywałem ten problem ,,własnoręcznie'') i gdzie
jak gdzie, ale w swoim własnym oddziale ciotka nie będzie się mnie spodziewała,
bo tam przebywałem nieczęsto -- może raz na kilka lat... :) W tamtym czasie
(w roku 2004) nie liczono się ze mną w Białymstoku (byłem tu na prawach śmiecia),
więc ja liczyłem się :) z możliwością zablokowania mojego konta na polecenie byle
dyrektora, bez wszczynania sądowego postępowania, bez nakazów komorniczych itp...
Ciotce znany byłem jako opieszały, :) więc uważałem, że nie będzie się spodziewała
przedterminowego :)
(w Białymstoku byłem śmieciem, choć nie wszędzie, gdyż wiele urzędniczek
i wielu urzędników lubiło mnie -- oznak sympatii wiele osób nie kryje
do dzisiaj; natomiast poza Białymstokiem budziłem niezrozumiałą sympatię;
można by powiedzieć, że im mądrzejszego miałem interlokutora, tym większą
budziłem sympatię i większą chęć do współpracy, choćby i nieco dziwnej,
jak przyspieszenie :) wypłaty rekompensaty)
zabrania pieniędzy, a (jak już napisałem) do kont Inteligo PKO miała takie sobie
wejścia, choć ponoć Inteligo od dawna już należał do tegoż PKO... (kiedyś to były
dwa różne banki)
Spodziewany atak ciotki nieco pozmieniał moje plany, ale ich nie pokrzyżował.
Sądy by ukarały ciotkę za bezprawne zagarnięcie mojego mienia? Byłem formalnym
wspólnikiem pseudofirmy (pseudo-, bo brak tu osobowości prawnej i ciągle są tu
jakieś problemy z jednoznacznym traktowaniem takich ,,firm'') ojca -- wspólnikiem
spółki cywilnej. Wątpię (i wcale nie ;) dlatego, że zięciem ciotki jest sędzia)
w takie ukaranie, a gdyby nawet do tego doszło, straciłbym czas, a o ten czas
toczyła się wtedy wojna z wielebnymi...
Wówczas uważałem, że ciotka robiła to ,,w imię ojca'' ;) i z jego błogosławieństwem.
Wiedziałem później także i o tym, że szukała sposobności q temu, by mnie namówić na
udzielenie (udzielanie?) pomocy jej synowi...
Ponieważ ludzie są dziwni w ogóle -- powyższe zachowania nie wnosiły już niczego
nowego w moją opinię, jaką sobie wyrobiłem o tychże ludziach... :)
Innymi słowy: dobre imię dobrym imieniem, wiara w oczerniające informacje wiarą
w oczerniające informacje, a postępowanie ludzi (ludzie są dziwni) postępowaniem
ludzi... Życie toczy się nadal... No... Nie do końca... Gdy moi adwersarze mi
docinają
(w wyniku wojny straciłem czas i wiele cennych marzeń, których
urealnienie było tak bliskie mnie, jak stojąca teraz obok mnie
lampa -- to dodaje animuszu moim wrogom)
przypominam im ich straty -- śmierć KrólowejF, śmierć honorowego prałata
papieskiego, śmierć samego Jana Pawła II, koniec polityki tegoż ,,świętego'',
wreszcie śmierć 9 Rycerek i 2 Rycerzy pod Jeżewem (śmierć w płomieniach, jakby
na stosie) oraz kapitulację (z początku roku 2007) moich rodziców, wciągniętych
do wojny ze mną przez ,,duchowieństwo i cały lud odkupionych'' w imię dziwnych
i niezrozumiałych -- dla zdrowego na umyśle -- racji... A na tym wyliczanie
strat moich przeciwników nie zakończy się. :)
A sądy i odszkodowania oraz zadośćuczynienia w Polsce?
Dobre, o ile zdrowy rozsądek nie zachoruje. ;)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Najnowsze wątki z tej grupy
- Co nalezy do Cinkciarza, a co do Conotoxia ?
- jak tacy debile
- Konto wspólne w N26.
- Bank z archaicznym uwierzytelnianiem.
- Re: Akumulatorki...
- Usiłuję zapłacić za energetyzację...
- w Polsce jest kryzys
- mBank mKsiegowosc
- gotówkowe zjeby
- Mamy WZROST! O 50% wzrosła ilość kredytów gotówkowych
- Jutro to dziś...
- leć gołombeczku
- PUE ZUS -- administracyjna nuda...
- Prawdziwy/fałszywy bank
- Velo dał mi bezpłatny debet...
Najnowsze wątki
- 2024-12-23 Co nalezy do Cinkciarza, a co do Conotoxia ?
- 2024-12-21 jak tacy debile
- 2024-12-13 Konto wspólne w N26.
- 2024-12-09 Bank z archaicznym uwierzytelnianiem.
- 2024-12-04 Re: Akumulatorki...
- 2024-12-03 Usiłuję zapłacić za energetyzację...
- 2024-11-13 w Polsce jest kryzys
- 2024-11-12 mBank mKsiegowosc
- 2024-11-06 gotówkowe zjeby
- 2024-11-01 Mamy WZROST! O 50% wzrosła ilość kredytów gotówkowych
- 2024-11-01 Jutro to dziś...
- 2024-10-22 leć gołombeczku
- 2024-10-19 PUE ZUS -- administracyjna nuda...
- 2024-10-15 Prawdziwy/fałszywy bank
- 2024-10-13 Velo dał mi bezpłatny debet...