eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiTak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
  • Data: 2006-01-15 12:09:10
    Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
    Od: "jaQbek" <K...@n...cierpi.spamu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    zdegustowany wyklepał w wiadomości <news:dq58cc$4cl$1@inews.gazeta.pl> co
    następuje:
    > Zapraszam do zapoznania się z moim blogiem i wyrażenie opini.
    > http://bankwwarszawie.blox.pl
    > Na stronach tego bloga zostanie umieszczona historia mojego kontaktu z
    > oddziałem jednego z banków.
    >
    Troszkę chyba niespójności w datach NAjpierw 11, potem 9...
    Ok. No to ja się dołączę ze swoją historią. Było to jakieś 2 lata temu, może
    nie całkiem. Szczegółów rozmów nie pamiętam, ale postaram się opisać mniej
    więcej jak to wyglądało.

    Po ucieczce z PKO BP, jeszcze na studiach przeniosłem swoje konto do PeKaO
    SA. Jako że studiowałem we Wrocławiu, rachunek założyłem w I o PeKaO SA we
    Wrocławiu na Oławskiej. Jakiś czas po studiach, w związku ze słynną historią
    podniesienia opłat za prowadzenie rachunków w tym banku postanowiłem ten
    rachunek zamknąć. Jako że w tamtym czasie przebywałem w swoich rodzinnych
    stronach, z dala od Wrocławia, udałem się do oddziału (bodaj I lub IV, nie
    pamiętam) PeKaO SA w Gorzowie Wlkp. na Hawelańskiej. Zapytałem pracownika
    banku, czy mogę za ich pośrednictwem zamknąć rachunek w oddziale we
    Wrocławiu. Pracownik stwierdził że tak, tylko muszę napisać prośbę o
    zamknięcie co też uczyniłem. Na koncie były jakieś grosze, które zleciłem
    przelać na inny rachunek. Po złożeniu pisma generalnie o sprawie
    zapomniałem. Mój błąd polegał na tym, że nie wziąłem wówczas potwierdzenia
    złożenia pisma ani nie sprawdzięłm, czy środki zostały przelane. Po prostu -
    o moja naiwności! - postanowiłem bankowi zaufać.
    Wszystko było w porządku do czasu. Któregoś dnia, jakiś rok temu dzwoni do
    mnie ojciec z pytaniem, dlaczego założyłem ponownie konto w tym badziewnym
    banku. Zrobiłem wielkie ocy i spytałem o co chodzi. Okazało się, że bank
    postanowił przysłać mi nową kartę bankomatową. Będąc przy najbliższej okazji
    u rodziców sprawdziłem tą przesyłkę i okazało się, że karta została wydana
    do konta, które rok wcześniej zamykałem !
    Zadzwoniłem do banku. Okazało się, że mój rachunek jest nadal otwarty ! Jako
    że w tamtym okresie przebywałem na Śląsku, udałem się do oddziału PeKaO SA w
    Katowiicach na Chorzowskiej by za pośrednictwem tego oddziału załatwić
    sprawę do końca. Napisałem pismo w którym domagałem się zamknięcia rachunku,
    wypłacenia pozostałych środków wraz z odsetkami oraz wyjaśnienia, dlaczego
    konto nie zostało zamknięte zgodnie z moją dyspozycją. Pracownik tamtejszego
    oddziału stwierdził, że oni to załatwią i nie musze fatygować się do
    Wrocławia.
    Złożyłem pismo. Na odpowiedź miałem czekać 14 dni roboczych. Po ponad 3
    tygodniach bez odpowiedzi zadzwoniłem do banku. Okazało się, że sprawa
    wogóle nie została ruszona, "bo pracownicy się dziecko pochorowało i była na
    urlopie". Czułem, że się zaczyna. Przy okazji wyszukałem w regulaminie banku
    informację, iz bank ma obowiązek skontaktować się z klientem, jeżeli przez
    jakiś czas (nie pamiętam w tej chwili ile to było) nie ma żadnych ruchów na
    koncie inicjowanych przez klienta. Dołączyłem pismo o wyjaśnienie tej
    kwestii do poprzedniego pisma. Po blisko 3 tygodniach dostałem odpowiedź, że
    "faktycznie, taki zapis jest, ale bank się nie skontaktował, bo nie".
    Wiedziałem że z tym oddziałem nic nie załatwię. Postanowiłem działać na
    własną rękę :) Telefon w dłoń i zaczynam wydzwaniać do macierzystego
    oddziału we Wrocławiu.
    Pierwszy telefon. Łączą mnie z działem reklamacji. Omawiam sprawę. Okazuje
    się, że nic nie wiedzą. Sprawdzą, wyjaśnią i oddzwonią. Oczywiście nie
    oddzwonili. Telefony w podobnym stylu wykonywałem potem niemal codziennie.
    Udało mi się ustalić, że pismo, które składałem na samym początku w Gorzowie
    z tamtejszego oddziału wyszło i zostało odnotowane w książce korespondencji
    w oddziale Wrocławskim, że takowe pismo doszło, natomiast nikt nie był w
    stanie ustalić, co się z nim dalej działo i gdzie fizycznie się znajduje!
    Dowiedziałem się również, że osoba, do której wówczas takie pisma trafiały,
    już w banku nie pracuje.
    Widząc, że sprawa jest poważna, poprosiłem w końcu o rozmowę z dyrektorką
    oddziału. Rzecz jasna pracownicy działu reklamacji robili wszystko, bym
    tylko nie skontaktował się z nią ale w końcu jakoś się udało.
    Dzwonię do kierowniczki oddziału. Oczywiście nic nie wie o całej sprawie,
    więc po raz n - ty muszę opisywać całą historię. Na początku oczywiście
    postanowiła potraktować mnie tak, jak traktują klientów pracownicy tego
    banku, czyli olać. Ponowiłem pytanie o to, dlaczego bank nie kontaktował
    się, mimo obowiązku, ze mną przez 2 lata - odpowiedzi nie było. Zapytałem,
    dlaczego bank nie ma systemu CRN do rejestrowania kontaktów z klientami -
    odpowiedź "bo nie potrzebujemy". Zapytałem, dlaczego bank bez mojej wiedzy i
    zgody obracał przez 2 lata moimi pieniędzmi - odpowiedź "ale my nimi nie
    obracaliśmy, one sobie leżały na koncie".
    Najbardziej utkwiła mi w pamięci wypowiedź kierowniczki na moje pytanie, co
    stało się z pismem, które złożyłem w Gorzowie:
    "Ja proszę pana nie wiem, co się z nim stało. My mieliśmy w międzyczasie
    reorganizację, cała struktura organizacyjna się zmieniła. Zapewne ta osoba,
    która to pismo przyjmowała już u nas nie pracuje, więc nie mam jej jak
    spytać gdzie jest to pismo. Może ten ktoś to pismo wrzucił do szuflady i o
    nim zapomniał lub je po prostu PODARŁ I WYRZUCIŁ ".
    W tym momencie stopień mojego wq... osiągnął wartości szczytowe.
    Poinformowałem uprzejmie p. dyrektor, że daję jej tydzien czasu na
    przesłanie na wskazane konto pieniędzy pozostałych na tamtym rachunku,
    zlikwidowanie go i przysłanie przeprosin za całą sytuację. Żeby było
    śmieszniej, to ja musiałem instruować dyrektor banku o tym, że ma policzyć
    odsetki za okres, kiedy bank obracał tymi pieniędzmi. Chyba dyrektorka w
    końcu zrozumiała, że conieco o przepisach, które bank złamał, mam pojęcie -
    a bankowcem nie jestem - bo stał się cud. W ciągu tygodnia wszystko zostało
    załatwione tak jak chciałem!

    Podsumowanie:
    as) Zyski:
    - kilka groszy, jakie miałem na tamtym rachunku + symboliczne odsetki.
    - zamknięcie rachunku
    - poznanie sposobu działania polskich banków i troszku przepisów bankowych
    b) straty
    - nerwy i czas
    - ok. 200 zł na korespondencję i telefony








    --
    jaqbek [monkey] poczta dot onet dot pl


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1