asmira wrote:

> Składałam o 4 tys. I odmówili. Odpowiedź była w stylu "nie bo
> nie". Później kobieta na mlinii jąkała się coś o nieregularnych wpływach,
> dopiero jak mąż postawił ich pod tablicą i odpytał, okazało się, że gdzieś
> tam jakiś wskaźnik "nie wskazuje".

Nie ma sensu pytać przysłowiowej "panienki w okienku" o powody odmowy
przyznania kredytu. I nie chodzi tylko o mBank, ale instytucje kredytowe
wogóle. Mało gdzie w obecnej chwili pracownicy "ręcznie" dotykają się do
decyzji - z regóły jest po prostu dość skomplikowany algorytm siedzący
sobie na jakimś komputerze, wrzuca się w niego mnóstwo danych, a on podaje
czy udzielenie kredytu to dobry pomysł (w uproszczeniu). Nikt nie wnika w
to, dlaczego algorytm uznał, że w jakimś konkretnym przypadku kredyt jest
ryzykowny - panienka z okienka może co najwyżej zgadywać, że nieregularne
wpływy itd, ale na 100% nie będzie wiedziała i stawianie kogokolwiek "pod
tablicą i odpytywanie" jest bezsensowne.

Kiedyś chciałem kupić rower na kredyt. Cena roweru kilkukrotnie niższa od
moich dochodów, zatrudniony na czas nieokreślony od kilku lat, żadnych
długów, nigdy wcześniej nie brałem niczego na kredyt (więc jakieś historie
z nieterminowymi spłatami odpadają), nieżonaty, niedzieciaty, służba
wojskowa w porządku, zameldowany na stałe od dawna... i Lukas nie przyznał.
Agentka była zszokowana odmową (bo babciom mającym rentę 500zł przyznawano
większe kredyty bez mrugnięcia okiem), ale nie miała pojęcia dlaczego mi
odmówiono - po prostu jakiś algorytm wyliczył, że dawanie mi kredytu się
nie opłaca. Takie przypadki bywają i trzeba się z tym pogodzić.
--
pozdrawiam
Marek