eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiCiężka sprawa z Getin Bank (dłuuugie)Ciężka sprawa z Getin Bank (dłuuugie)
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "rosak" <...@...w>
    Newsgroups: pl.biznes.banki
    Subject: Ciężka sprawa z Getin Bank (dłuuugie)
    Date: Mon, 28 Sep 2009 18:46:43 +0200
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 147
    Message-ID: <h9qp9u$f1h$1@inews.gazeta.pl>
    NNTP-Posting-Host: p203.ppp.eranet.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=original
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1254156416 15409 213.158.197.203 (28 Sep 2009 16:46:56 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Mon, 28 Sep 2009 16:46:56 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.5512
    X-Priority: 3
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.5512
    X-User: rosak81
    X-MSMail-Priority: Normal
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.biznes.banki:503390
    [ ukryj nagłówki ]

    Witam,

    od dwóch lat mam problem z getin bankiem, który niedawno nawet okazał się
    poważny. Może opiszę wszystko od początku.

    W grudniu 2007 zadzwoniła do mnie przedstawicielka banku z propozycją
    przyznania karty kredytowej (wiadomo, dla najlepszego klienta itp. mydlenie
    oczu, miałem wcześniej u nich 2 niewielkie kredyty). Podziękowałem,
    odpowiadając że z tym bankiem nie chcę mieć już nic wspólnego (z powodu
    stosowania przez nich opłat, prowizji, ubezpieczeń itp. o których nie mają
    pojęcia nawet ich szkoleni pracownicy a o których "zwykły szary" klient
    dowiaduje się dopiero w trakcie trwania umowy, jeśli dokładnie sobie
    wszystko przeliczy, lub jeśli zechce dokonać wcześniejszej spłaty kredytu
    itp.).

    Pani baaaardzo nalegała, chciała przyjechać do mojego domu, obiecywała że to
    nie zajmie więcej niż 10 minut, że tylko przedstawi mi swoją ofertę.
    Ponieważ jestem nader uległy, zgodziłem się na spotkanie, tym bardziej że i
    tak planowałem wziąć gdzieś pożyczkę rzędu tysiąca złotych, pomyślałem więc
    że wysłucham jej propozycji. 15 minut później była już u mnie. Miała
    przedstawić ofertę, jednak na moje pytania ile to kosztuje podała mi
    oprocentowanie w skali roku. Kiedy pytałem o obowiązkowe ubezpieczenie,
    prowizje, jednorazowe opłaty, opłaty za prowadzenie rachunku itp.
    uzyskiwałem w większości odpowiedzi typu: "chyba nie", "raczej nie",
    "prawdopodobnie", "wydaje mi się" itp. Słowem- żadnych konkretów.
    Opowiedziałem jej o swoich doświadczeniach z tym bankiem:

    1. Kiedy pierwszy raz brałem u nich kredyt (chyba 2006 rok)- szedłem przez
    miasto i akurat był to pierwszy bank do którego wszedłem. Zapytałem o kredyt
    gotówkowy w wysokości 5000 zl, chyba na 24 raty (lub mniej), nie pamiętam
    dokładnie. Pani sprawdziła moją zdolność. Uzyskałem odpowiedź że całkowity
    koszt kredytu, czyli do spłaty miałbym 5500zł. Stwierdziłem, że to chyba
    jakieś żarty i pytałem gdzie tu jest haczyk?? Pani w banku zapewniła mnie że
    to nie żarty, zapisała na kartce wysokość kredytu, wysokość raty itp.
    Następnego dnia zdecydowałem się i poszedłem do banku. Przemyślałem wszystko
    i stwierdziłem że wezmę jednak 6000zl. Tym razem rozmawiałem z inną panią.
    Dowiedziałem się że będę potrzebował poręczyciela. 3 dni później (bo tyle
    czasu zajęło mi znalezienie poręczyciela, załatwienie przez niego wymaganych
    zaświadczeń oraz wygospodarowanie wspólnie czasu na wizytę w banku). Kiedy
    umowa została już sporządzona i wydrukowana zacząłem wszystko liczyć. Wyszło
    że za 6000 pożyczki będę musiał spłacić ponad 8000 (!!!). Byłem wściekły,
    przecież miałem nawet zapisane że od 5000 zł miało być 500zł więc skąd nagle
    ponad 2000zł za tysiąc pożyczki więcej?? - Być może tamta pani nie doliczyła
    obowiązkowego ubezpieczenia (akurat nie było jej dziś w pracy), lub czegoś
    innego itd. Bzdura, pytałem o wszystko! Trudno, ponieważ straciłem na ten
    bank kilka dni zaczęło mi się z tym trochę spieszyć, nie miałem już wiele
    czasu na szukanie innego banku. Zapytałem więc czy w przypadku wcześniejszej
    spłaty kredytu ubezpieczenie (oczywiście proporcjonalna część) zostanie mi
    zwrócone- "oczywiście, że tak" (miałem zamiar spłacić całość kredytu po góra
    połowie roku). Więc w końcu zgodziłem się na te warunki i kredyt wziąłem. Po
    kilku miesiącach zadzwoniłem do banku z pytaniem o saldo kredytu ponieważ
    miałem już środki aby spłacić go do końca. Kolejny raz niemało się
    zirytowalem kiedy okazało się że ubezpieczenie jest opłatą jednorazową i nie
    podlega zwrotowi w całości ani w części (była to kwota ok 800zł).
    (Przypomniało mi się- to było ubezpieczenie nie kredytu a chyba na życie, i
    miało trwać nadal do końca okresu na jaki została zawarta umowa kredytu).

    2. Kilka miesięcy później potrzebowałem 1000 zł, taka mikro pożyczka,
    właściwie na kilka dni, do wypłaty. Poszedłem do pierwszej lepszej agencji
    kredytowej (chyba tak to się nazywa, pośrednik między pożyczkobiorcą a
    kilkoma bankami w jednym miejscu). Spędziłem tam jakieś 20 minut,
    przedstawiono mi warunki kredytu, zgodziłem się po czym wydrukowano umowę,
    było to chyba na 6 rat przy czym chciałem to spłacić po maksymalnie dwóch
    miesiącach. Wtedy dopiero zobaczyłem że pożyczki udzieli mi getin bank co
    oczywiście nie za bardzo mi się spodobało. Zapytałem więc ile uda mi się
    odzyskać spłacając kredyt wcześniej, zapytałem też konkretnie o
    ubezpieczenie, panie stwierdziła że zostanie zwrócone i że jest tego pewna.
    Opowiedziałem jej o poprzednim kredycie. Zdziwiła się, powiedziała że 2
    tygodnie wcześniej była na szkoleniu w getin banku i jest pewna że tam
    mówiono jej że ubezpieczenie podlega zwrotowi w przypadku wcześniejszej
    spłaty kredytu. Dla pewności zadzwoniła do getin banku (przy mnie).
    Dowiedziała się tego, co na wcześniejszym szkoleniu, czyli że podlega
    zwrotowi, ale żeby zadzwoniła jeszcze dla pewności do innej osoby w banku.
    Niestety tej osoby nie było. Ja kredyt wziąłem i tak gdyż w przypadku tej
    kwoty koszty kredytu i tak były niewielkie, pani natomiast, zdziwiona bardzo
    moją opowieścią, sama od siebie zobowiązała się wyjaśnić sprawę
    ubezpieczenia i poinformować mnie telefonicznie. Dwa dni później zadzwoniła
    i oznajmiła iż miałem rację, rzeczywiście nie zwracają nawet części
    ubezpieczenia. Była niemal równie oburzona jak ja, oczywiście nie tyle
    faktem stosowania takiej praktyki co skutecznym wprowadzaniem klientów w
    błąd.

    Wracam do sprawy z kartą kredytową. Miało być przedstawienie oferty w czasie
    10 minut więc nawet nie proponowałem kawy. Minęło już 50 minut, a konkretów
    żadnych. Byłem zły, był już późny wieczór, w pokoju obok rozrabiała dwójka
    moich dzieci które dawno już powinny spać. Byłem zmęczony gdyż niedawno
    wróciłem z pracy a rano znów musiałem wyjeżdżać, marzyłem o tym żeby spędzić
    ten wieczór z żoną gdyż bardzo mało mamy dla siebie czasu. Żona też była zła
    że to tak długo trwa. Byłem już niedaleki od wyproszenia tej pani z domu. W
    końcu pani która nie miała praktycznie żadnego pojęcia o tym, co sprzedaje,
    powiedziała że podpiszemy teraz wstępną umowę o przyznanie karty kredytowej,
    że do dwóch tygodni bank przyśle mi kartę WRAZ Z TABELĄ OPŁAT I PROWIZJI, że
    z tego dokumentu się wszystkiego dowiem, że jeśli nie będzie mi to
    odpowiadało to będę mógł poprostu wyrzucić kartę do kosza, nie aktywować jej
    i tym samym uznać że umowa jest nieważna. W pośpiechu więc "na odczepne"
    podpisałem umowę nie czytając jej (wiem, moja największa głupota życiowa,
    nigdy wcześniej tego nie robiłem), pani sfotografowała mój dowód osobisty i
    w końcu wyszła. Jakieś dwa tygodnie później przysłano mi pocztą umowę oraz
    kartę. NIE było przy tym TABELI OPŁAT I PROWIZJI. Teraz dopiero na spokojnie
    przeczytałem co podpisałem, m.in. to, że "tabela opłat i prowizji jest
    integralną częścią umowy i stanowi jej załącznik którego odbiór
    własnoręcznym podpisem potwierdzam" (mniej więcej tak to leciało). Ponieważ
    nadal nie wiedziałem ile kosztuje korzystanie z tej karty wepchnąłem to
    wszystko do jakiejś szuflady i zapomniałem o getin banku. Miesiąc później
    przyszedł wyciąg z konta karty kredytowej- do zapłaty 5 zł za prowadzenie
    rachunku. Miesiąc później znów 5 zł itd. Nie płaciłem tego wcale. Jakiś czas
    później 50 zł kary za nieregulowanie należności. Nie płaciłem. Zadzwoniłem
    do banku, dowiedziałem się że aby rozwiązać umowę muszę spłacić zaległość z
    odsetkami i karami, wysłać wymówienie umowy, ale uwaga- nie wystarczy do
    tego kartka i długopis, tylko "na specjalnym formularzu który można
    wydrukować z naszej strony internetowej" (nie mogę się powstrzymać żeby
    dodać że do tego trzeba mieć komputer, internet, drukarkę itp. więc ciekawe
    co gdyby to trafiło np. na moją babcię). Należy jeszcze skserować dowód
    osobisty i wysłać to wszystko na adres- uwaga- nie ten podany na umowie,
    również nie ten który widnieje na wyciągach i monitach, inny- ja panu podam
    (...) Acha, i nie można tego przesłać faksem, ani mailem bo podpis musi być
    oryginalny (przy okazji dowiedziałem się od pani że taki przefaksowany czy
    zeskanowany podpis nie jest oryginalny..) Oczywiście nie zrobiłem tego.
    Wierzcie mi lub nie, mam tysiące innych spraw na głowie, rzadko kiedy mam
    czas wyjść z żoną i dziećmi na spacer a musiałbym jakieś pół dnia poświęcić
    na załatwienie powyższego (tak, nie mam drukarki, szukanie kafejki
    internetowej w zatłoczonym mieście, potem kolejki na poczcie itd.). Kiedy
    jakiś czas później brałem większy kredyt w innym banku, w BIK wyszła mi
    zaległość na tej karcie, coś ok 80zł, kredyt był pilny, czasu brak, więc
    zapłaciłem. Tydzień temu znów potrzebowałem 1000zł i tu niestety- w BIK
    "wisi" zaległość ponad 650zł (!) i jest w fazie przedwindykacyjnej
    (cokolwiek to oznacza). Więc żadnego kredytu nigdzie już nie dostanę.

    Od początku prawie mam zamiar udać się z tym problemem do jakiegoś prawnika,
    zapłacić kilkadziesiąt zł za pomoc w tej sprawie.

    Wiem, że jedynym winnym tej zaległości jestem ja sam ponieważ podpisałem
    umowę i nikogo nie obchodzi czy ją czytałem czy nie, to zrozumiałe. Uważam
    jednak że praktyki stosowane przez getin bank są skrajnie nieuczciwe i
    niemoralne. Wiem też z różnych źródeł (głównie z mediów) że nie jestem
    jedynym "pokrzywdzonym" w podobny sposób przez getin bank.

    Jeśli ktoś z szanownych grupowiczów mógłby podpowiedzieć co mógłbym w tej
    sprawie zrobić, od czego zacząć (poza oczywiście zapłatą 650zł za nic)
    byłbym bardzo wdzięczny.

    Pozdrawiam

    --
    rosak


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1