Strasznie typowy przyklad polskiego podejscia do robienia interesow. Smutny.

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,52981,22933
08.html

Kawalek artykulu. Polecam szczegolnie.

Komu się opłaca?

Sęk w tym, że to, co dobre dla bankowców - a więc terminale niemal na
każdym rogu: w supermarkecie, kwiaciarni i w warzywniaku - nie
przysparza zysków firmom rozliczeniowym, instalującym terminale. Są one
bowiem drogie i tylko część kosztów ich zakupu można przerzucić na
sklepy (w formie miesięcznych opłat). Resztę firma rozliczeniowa może
odzyskać tylko z prowizji od transakcji. A prowizjami banki nie chcą się
dzielić. Przedstawiciele PolCardu i eService nieoficjalnie przyznają, że
ich "działka" to zwykle tylko 0,2-0,3 proc. od każdej złotówki - a więc
dziesiąta część prowizji, która zabiera bank.

Nic dziwnego, że do tej pory sieci rozliczeniowe niechętnie instalowały
urządzenia w małych punktach handlowych, w których obroty nie są
wystarczająco pokaźne, by terminal "zarobił na siebie" dzięki prowizjom.
PolCard i eService, zamiast instalować nowe terminale w niezbyt
atrakcyjnych punktach, wolą rozszerzać możliwości tych urządzeń, które
zakupiły w przeszłości. W terminalach obu sieci można już doładować
kartę telefonu pre-paid, a wkrótce ruszą inne usługi - np. zapłata
comiesięcznych rachunków, czy wypłata gotówki. Optymistyczne prognozy
rozwoju płatności bezgotówkowych, snute przez szefów Visy i MasterCarda
stoją pod dużym znakiem zapytania.