Mam kredyt (hipoteczny w mBanku), mam też rodzinę, która w czasie
podpisywania umowy kredytowej była dwuosobowa. W umowie jest
punkt mówiący, że wszelkie zmiany należy zgłaszać pod
straszliwymi rygorami. Zmiany się niedawno pojawiły, przybyła
jedna gęba do wyżywienia :-) a żona po macierzyńskim przeszła na
bezpłatny urlop wychowawczy. Zdolności kredytowej raczej nie
utraciliśmy, bo mi przez ten czas się uposażenie podniosło, raty
płacimy w terminie i w zasadzie nie ma problemu, ale... no
właśnie. Zgłaszać to dla świętego spokoju? Czy dać sobie spokój?
Zgłosiłbym choćby telefonicznie, ale mam poważne obawy, że to
uruchomi biurokratyczną machinę, będę musiał od nowa dostarczać
zaświadczenie o zarobkach, jeździć wraz z żoną na spotkania,
podpisywać od nowa papiery, nie daj Bóg dowiadując sie przy tym,
że oprocentowanie, już i tak mało atrakcyjne w porównaniu z
innymi bankami (i świeżo zaciąganymi kredytami) stanie się
jeszcze mniej atrakcyjne - no nie chce mi się.

Druga rzecz - za kilka miesięcy chcę zaciągnąć drugi kredyt
(poprzedni był na zakup ziemi, ten byłby na budowę), chętnie w
tym samym banku, nie wiem czy aneksem do poprzedniej umowy
zwiąkszającym kwotę i okres kredytowania, czy jako osobny kredyt,
tak czy tak fakt niepracowania żony i pojawienia się nowego
członka rodziny i tak wtedy wyjdzie - nie potraktują
niesubordynacji jako czegoś źle świadczącego o naszej
wiarygodności?

J.