"MarekZ" <marekz_wywal@to_irc.pl> writes:

> Może z raz czy dwa. A wierzaj mi waść, że tych transakcji naprawdę
> miałem nie pięć i nie piętnaście. I ma się ono (żelazko) właśnie tak
> do tego zagadnienia, że w rażącej większości przypadków będą to
> transakcje bez autoryzacji telefonicznej.

Podejrzane, to bylo wzglednie niedawno? Nie place karta w taksowkach,
pomijajac je zelazka sa zwykle autoryzowane, jesli tylko oczywiscie
jest to sensowne.

Z tym, ze plaska karta w zelazku dziala niespecjalnie.

> Oczywiście jesli będziemy czepiali się słówek

Moja definicja czepiania sie slowek jest zupelnie odmienna.

> Niezłe snucie rozważań teoretycznych. W praktyce jednak nie do
> zrealizowania. Od kiedy zaczyna się "pod koniec limitu"?

Wtedy gdy ew. prowizja ma spowodowac jego przekroczenie. Niektore
banki tak robia.

> Jak duży ma
> być "dodatkowy margines walutowy"?

Banki maja w tym niezla praktyke nie od dzis, mysle ze nie musisz sie
o nie martwic :-)

> Automatycznych chargebaków pozwolę
> sobie w ogóle nie skomentować.

A to blad, gdyz bank moze je przeprowadzac, jesli tylko by oczywiscie
chcial.

> Daj mi dowolną kartę płaską, z dowolnym
> limitem i startowym saldem zadłużenia, która dopuszcza transakcje bez
> fizycznej obecności karty lub przynajmniej nie ma takiego service code
> jak to opisał w poście MK, a ja przekroczę nią przypisany do niej
> limit.

Plaska karta = service code wymagajacy kazdorazowej autoryzacji, pod
rygorem mozliwosci "otrzymania" automatycznego chargebacku. Zdalne
transakcje maja sie do tego dokladnie nijak, a poniewaz one raczej nie
potrafia czytac service code, musza w praktyce zawsze wszystko
autoryzowac.
--
Krzysztof Halasa