-
21. Data: 2006-01-15 12:09:10
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "jaQbek" <K...@n...cierpi.spamu>
zdegustowany wyklepał w wiadomości <news:dq58cc$4cl$1@inews.gazeta.pl> co
następuje:
> Zapraszam do zapoznania się z moim blogiem i wyrażenie opini.
> http://bankwwarszawie.blox.pl
> Na stronach tego bloga zostanie umieszczona historia mojego kontaktu z
> oddziałem jednego z banków.
>
Troszkę chyba niespójności w datach NAjpierw 11, potem 9...
Ok. No to ja się dołączę ze swoją historią. Było to jakieś 2 lata temu, może
nie całkiem. Szczegółów rozmów nie pamiętam, ale postaram się opisać mniej
więcej jak to wyglądało.
Po ucieczce z PKO BP, jeszcze na studiach przeniosłem swoje konto do PeKaO
SA. Jako że studiowałem we Wrocławiu, rachunek założyłem w I o PeKaO SA we
Wrocławiu na Oławskiej. Jakiś czas po studiach, w związku ze słynną historią
podniesienia opłat za prowadzenie rachunków w tym banku postanowiłem ten
rachunek zamknąć. Jako że w tamtym czasie przebywałem w swoich rodzinnych
stronach, z dala od Wrocławia, udałem się do oddziału (bodaj I lub IV, nie
pamiętam) PeKaO SA w Gorzowie Wlkp. na Hawelańskiej. Zapytałem pracownika
banku, czy mogę za ich pośrednictwem zamknąć rachunek w oddziale we
Wrocławiu. Pracownik stwierdził że tak, tylko muszę napisać prośbę o
zamknięcie co też uczyniłem. Na koncie były jakieś grosze, które zleciłem
przelać na inny rachunek. Po złożeniu pisma generalnie o sprawie
zapomniałem. Mój błąd polegał na tym, że nie wziąłem wówczas potwierdzenia
złożenia pisma ani nie sprawdzięłm, czy środki zostały przelane. Po prostu -
o moja naiwności! - postanowiłem bankowi zaufać.
Wszystko było w porządku do czasu. Któregoś dnia, jakiś rok temu dzwoni do
mnie ojciec z pytaniem, dlaczego założyłem ponownie konto w tym badziewnym
banku. Zrobiłem wielkie ocy i spytałem o co chodzi. Okazało się, że bank
postanowił przysłać mi nową kartę bankomatową. Będąc przy najbliższej okazji
u rodziców sprawdziłem tą przesyłkę i okazało się, że karta została wydana
do konta, które rok wcześniej zamykałem !
Zadzwoniłem do banku. Okazało się, że mój rachunek jest nadal otwarty ! Jako
że w tamtym okresie przebywałem na Śląsku, udałem się do oddziału PeKaO SA w
Katowiicach na Chorzowskiej by za pośrednictwem tego oddziału załatwić
sprawę do końca. Napisałem pismo w którym domagałem się zamknięcia rachunku,
wypłacenia pozostałych środków wraz z odsetkami oraz wyjaśnienia, dlaczego
konto nie zostało zamknięte zgodnie z moją dyspozycją. Pracownik tamtejszego
oddziału stwierdził, że oni to załatwią i nie musze fatygować się do
Wrocławia.
Złożyłem pismo. Na odpowiedź miałem czekać 14 dni roboczych. Po ponad 3
tygodniach bez odpowiedzi zadzwoniłem do banku. Okazało się, że sprawa
wogóle nie została ruszona, "bo pracownicy się dziecko pochorowało i była na
urlopie". Czułem, że się zaczyna. Przy okazji wyszukałem w regulaminie banku
informację, iz bank ma obowiązek skontaktować się z klientem, jeżeli przez
jakiś czas (nie pamiętam w tej chwili ile to było) nie ma żadnych ruchów na
koncie inicjowanych przez klienta. Dołączyłem pismo o wyjaśnienie tej
kwestii do poprzedniego pisma. Po blisko 3 tygodniach dostałem odpowiedź, że
"faktycznie, taki zapis jest, ale bank się nie skontaktował, bo nie".
Wiedziałem że z tym oddziałem nic nie załatwię. Postanowiłem działać na
własną rękę :) Telefon w dłoń i zaczynam wydzwaniać do macierzystego
oddziału we Wrocławiu.
Pierwszy telefon. Łączą mnie z działem reklamacji. Omawiam sprawę. Okazuje
się, że nic nie wiedzą. Sprawdzą, wyjaśnią i oddzwonią. Oczywiście nie
oddzwonili. Telefony w podobnym stylu wykonywałem potem niemal codziennie.
Udało mi się ustalić, że pismo, które składałem na samym początku w Gorzowie
z tamtejszego oddziału wyszło i zostało odnotowane w książce korespondencji
w oddziale Wrocławskim, że takowe pismo doszło, natomiast nikt nie był w
stanie ustalić, co się z nim dalej działo i gdzie fizycznie się znajduje!
Dowiedziałem się również, że osoba, do której wówczas takie pisma trafiały,
już w banku nie pracuje.
Widząc, że sprawa jest poważna, poprosiłem w końcu o rozmowę z dyrektorką
oddziału. Rzecz jasna pracownicy działu reklamacji robili wszystko, bym
tylko nie skontaktował się z nią ale w końcu jakoś się udało.
Dzwonię do kierowniczki oddziału. Oczywiście nic nie wie o całej sprawie,
więc po raz n - ty muszę opisywać całą historię. Na początku oczywiście
postanowiła potraktować mnie tak, jak traktują klientów pracownicy tego
banku, czyli olać. Ponowiłem pytanie o to, dlaczego bank nie kontaktował
się, mimo obowiązku, ze mną przez 2 lata - odpowiedzi nie było. Zapytałem,
dlaczego bank nie ma systemu CRN do rejestrowania kontaktów z klientami -
odpowiedź "bo nie potrzebujemy". Zapytałem, dlaczego bank bez mojej wiedzy i
zgody obracał przez 2 lata moimi pieniędzmi - odpowiedź "ale my nimi nie
obracaliśmy, one sobie leżały na koncie".
Najbardziej utkwiła mi w pamięci wypowiedź kierowniczki na moje pytanie, co
stało się z pismem, które złożyłem w Gorzowie:
"Ja proszę pana nie wiem, co się z nim stało. My mieliśmy w międzyczasie
reorganizację, cała struktura organizacyjna się zmieniła. Zapewne ta osoba,
która to pismo przyjmowała już u nas nie pracuje, więc nie mam jej jak
spytać gdzie jest to pismo. Może ten ktoś to pismo wrzucił do szuflady i o
nim zapomniał lub je po prostu PODARŁ I WYRZUCIŁ ".
W tym momencie stopień mojego wq... osiągnął wartości szczytowe.
Poinformowałem uprzejmie p. dyrektor, że daję jej tydzien czasu na
przesłanie na wskazane konto pieniędzy pozostałych na tamtym rachunku,
zlikwidowanie go i przysłanie przeprosin za całą sytuację. Żeby było
śmieszniej, to ja musiałem instruować dyrektor banku o tym, że ma policzyć
odsetki za okres, kiedy bank obracał tymi pieniędzmi. Chyba dyrektorka w
końcu zrozumiała, że conieco o przepisach, które bank złamał, mam pojęcie -
a bankowcem nie jestem - bo stał się cud. W ciągu tygodnia wszystko zostało
załatwione tak jak chciałem!
Podsumowanie:
as) Zyski:
- kilka groszy, jakie miałem na tamtym rachunku + symboliczne odsetki.
- zamknięcie rachunku
- poznanie sposobu działania polskich banków i troszku przepisów bankowych
b) straty
- nerwy i czas
- ok. 200 zł na korespondencję i telefony
--
jaqbek [monkey] poczta dot onet dot pl
-
22. Data: 2006-01-15 12:24:29
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "Leszek" <rot_xiii@yrfmrxbyrpu_an_xbagb.pl>
Piotr "Charvel" Majka wrote:
> r...@a...net.pl napisał(a):
>
>> No tak, myślałeś że coś za darmo dostaniesz, bo pracownik się
>> pomylił. To skandal, że tego nie dostałeś. :>
>
> Czytanie ze zrozumieniem, to dla niektórych bariera nie do
> przeskoczenia :>
Cóż - ja czytałem ze zrozumieniem i to co przeczytałem brzmiało
żałośnie. Opieranie całej dyskusji na pomyłce jest żałosne. Każdą tego
typu sprawę należy z bankiem i każdą inną instytucją prowadzić PISEMNIE
i tylko tak. Głupotą jest wmawianie, że kasjerka coś powiedziała, bo
nawet jeśli tak było, to nikt tego nigdzie nie potwierdzi i będzie to
wyglądało raczej na teorię spiskową niż fakty. Sąd czy arbiter bankowy
też tylko usmiechnie się na takie argumenty i zapyta czy są jakieś
konkretne PISEMNE dowody. Zreflektuj się więc i przestań tworzyć bloga,
a zacznij poważnie podchodzić do życia, bo na razie, to przedstawiłeś
sprawozdanie z kłótni przedszkolaków.
--
Pozdrawiam
Leszek
-
23. Data: 2006-01-15 21:33:14
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: witek <w...@g...pl.spam.invalid>
jaQbek wrote:
> b) straty
> - ok. 200 zł na korespondencję i telefony
>
Ty to pocztą kurierską wysyłałeś czy jak.
-
24. Data: 2006-01-15 22:16:16
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "Piotr \"Charvel\" Majka" <c...@l...link.pl>
Leszek napisał(a):
>> Czytanie ze zrozumieniem, to dla niektórych bariera nie do
>> przeskoczenia :>
>
> Cóż - ja czytałem ze zrozumieniem i to co przeczytałem brzmiało
> żałośnie. Opieranie całej dyskusji na pomyłce jest żałosne. Każdą tego
> typu sprawę należy z bankiem i każdą inną instytucją prowadzić PISEMNIE
> i tylko tak. Głupotą jest wmawianie, że kasjerka coś powiedziała, bo
> nawet jeśli tak było, to nikt tego nigdzie nie potwierdzi i będzie to
> wyglądało raczej na teorię spiskową niż fakty. Sąd czy arbiter bankowy
> też tylko usmiechnie się na takie argumenty i zapyta czy są jakieś
> konkretne PISEMNE dowody. Zreflektuj się więc i przestań tworzyć bloga,
> a zacznij poważnie podchodzić do życia, bo na razie, to przedstawiłeś
> sprawozdanie z kłótni przedszkolaków.
Co więcej, widzę, że dla niektórych cytowanie stanowi problem :)
Hint: to nie mój wątek, nie moja historia, więc racz odpowiadać
_właściwej osobie_ radco :)
-
25. Data: 2006-01-15 22:26:35
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: Marcin Nowakowski <m...@U...net.pl>
Dnia 2006-01-15 23:16, osobnik Piotr "Charvel" Majka stwierdził, iż:
> Co więcej, widzę, że dla niektórych cytowanie stanowi problem :)
Aj się czepiasz ;>
--
Marcin Nowakowski
MCR@IRC, ICQ UIN: 53375070, GG: 1824096, GSM: +48 504 583105,
mcr[at]wroclaw[dot]net[dot]pl
GCM/O d- s-:- a-- C++ L P- L+ E---- W+ N++ K- PS+ X++ R- tv b D+ h z+
-
26. Data: 2006-01-15 22:31:23
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "jaQbek" <K...@n...cierpi.spamu>
witek wyklepał w wiadomości <news:dqef2t$qaa$2@inews.gazeta.pl> co
następuje:
> jaQbek wrote:
>> b) straty
>> - ok. 200 zł na korespondencję i telefony
>>
> Ty to pocztą kurierską wysyłałeś czy jak.
Przeczytaj dokładnie. Dzień w dzień wydzwanianie do banku z Katowic do
Wrocławia i rozmowy po kilkadziesiąt minut
--
jaqbek [monkey] poczta dot onet dot pl
-
27. Data: 2006-01-15 23:39:14
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: witek <w...@g...pl.spam.invalid>
jaQbek wrote:
> witek wyklepał w wiadomości <news:dqef2t$qaa$2@inews.gazeta.pl> co
> następuje:
>
>>jaQbek wrote:
>>
>>>b) straty
>>>- ok. 200 zł na korespondencję i telefony
>>>
>>
>>Ty to pocztą kurierską wysyłałeś czy jak.
>
> Przeczytaj dokładnie. Dzień w dzień wydzwanianie do banku z Katowic do
> Wrocławia i rozmowy po kilkadziesiąt minut
>
>
Bylo sobie skypa zainstalować :)
-
28. Data: 2006-01-16 07:44:04
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "Leszek" <rot_xiii@yrfmrxbyrpu_an_xbagb.pl>
Piotr "Charvel" Majka wrote:
> Leszek napisał(a):
>
> Co więcej, widzę, że dla niektórych cytowanie stanowi problem :)
>
> Hint: to nie mój wątek, nie moja historia, więc racz odpowiadać
> _właściwej osobie_ radco :)
Musiałbym zmieniać widoki, a nie miałem czasu (postu autora nie
widziałem w tym widoku). Właściwa osoba chyba będzie wiedziała - ty
równiez wiedziałes :)
--
Pozdrawiam
Leszek
-
29. Data: 2006-01-16 09:02:49
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "zdegustowany" <b...@N...gazeta.pl>
Witam
> Cóż - ja czytałem ze zrozumieniem i to co przeczytałem brzmiało
> żałośnie. Opieranie całej dyskusji na pomyłce jest żałosne.
To nie była pomyłka tylko celowe wprowadzenie w błąd:
1. trzykrotnie dopytywałem czy to co mówi konsultantka to prawda
2. jak się okazało że nie będę nic wypłacał to nagle powstały zaległości
3. po konsultacji na zapleczu konsultantka obróciła monitor żebym nie widział
co na nim widać
> Każdą tego
> typu sprawę należy z bankiem i każdą inną instytucją prowadzić PISEMNIE
> i tylko tak. Głupotą jest wmawianie, że kasjerka coś powiedziała, bo
> nawet jeśli tak było, to nikt tego nigdzie nie potwierdzi i będzie to
> wyglądało raczej na teorię spiskową niż fakty. Sąd czy arbiter bankowy
> też tylko usmiechnie się na takie argumenty i zapyta czy są jakieś
> konkretne PISEMNE dowody.
Dlatego właśnie poprosiłem o kopie mojego pisma oraz o dołączenie notatki
służbowej.
Pozdrawiam
zdegustowany
http://bank-w-warszawie.blog.onet.pl/
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
30. Data: 2006-01-16 12:51:41
Temat: Re: Tak działa obsługa pewnego banku w Warszawie.
Od: "r...@a...net.pl" <r...@a...net.pl>
Sun, 15 Jan 2006 00:40:32 +0100, w <dqc25e$8es$1@inews.gazeta.pl>, "Piotr
\"Charvel\" Majka" <c...@l...link.pl> napisał(-a):
> r...@a...net.pl napisał(a):
>
> > No tak, myślałeś że coś za darmo dostaniesz, bo pracownik się pomylił.
> > To skandal, że tego nie dostałeś. :>
>
> Czytanie ze zrozumieniem, to dla niektórych bariera nie do przeskoczenia :>
Najwyraźniej. Na szczęście tym kimś nie jestem ja :>