eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.wgpwTo także takie moje marzenie siedząc przy grillu......To także takie moje marzenie siedząc przy grillu......
  • Data: 2010-05-08 15:47:08
    Temat: To także takie moje marzenie siedząc przy grillu......
    Od: Charlie delta <c...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    czytam je obecnym i dyskutujemy wykorzystując ogrodową biesiadę

    a co wy sądzicie o moim marzeniu?

    http://www.niepoprawni.pl/blog/902/smoking-gun-czyli
    -dymiacy-nagan

    Czytelnicy Niepoprawnych znają moje zdanie na temat "katastrofy" pod
    Smoleńskiem - był to zaplanowany mord! Mija miesiąc i wciąż nie znamy
    nawet dokładnej godziny rozbicia się rządowego Tu-154. Choćby ten fakt
    świadczy o jakości prowadzonego w tej sprawie "śledztwa". Każdy dzień
    przynosi kolejne pytania, na które nie ma odpowiedzi. Jest to efekt
    klasycznej dezinformacji. Warto jednak dążyć do ujawnienia prawdy o
    tych dramatycznych wydarzeniach. Warto też reklamować teksty, które w
    całkowicie racjonalny sposób, na chłodno, bez niepotrzebnych emocji
    starają się opisać otaczającą nas rzeczywistość. Dlatego też
    zdecydowałem się opublikować tekst blogera Starego Wiarusa. Uznałem,
    że zamiast dodać link do "polecanek", zaprezentuje go w całości, tak
    aby dotarła do niego jak największa liczba Czytelników. Warto!
    Zapraszam do lektury...

    "Smoking gun", czyli dymiąca broń, to popularny skrót myślowy pojęcia
    poszlaki, czyli dowodu pośredniego, informacji która pozwala
    interpretować wydarzenie i sformułować o nim wstępną opinię. Poszlaka
    nie ma wagi dowodu bezpośredniego, a co za tym idzie interpretacje na
    niej oparte mogą, ale nie muszą być zgodne z rzeczywistym przebiegiem
    zdarzenia.
    Jeśli policja wezwana przez sąsiadów, słyszących krzyki i strzały z
    broni palnej, przybywa na miejsce zdarzenia i zastaje tam trupa z
    ranami postrzałowymi i stojącego nad nim gościa trzymającego pistolet,
    który jeszcze dymi z lufy, to jakkolwiek nie jest to wystarczający
    dowód, by go oskarżyć przed sądem, że to on zastrzelił faceta leżącego
    na ziemi, to jest to istotna poszlaka, wystarczająca by go zamknąć do
    wyjaśnienia. Stąd "smoking gun". Naturalnie, poszlakę może potem
    potwierdzić sekcja zwłok, ekspertyza balistyczna broni i wydobytego z
    ciała ofiary pocisku, analiza odcisków palców na broni, testy
    chemiczne na obecność niedopalonego prochu na rękach podejrzanego etc.
    etc. - wtedy to już będą bezpośrednie dowody czynu. Podejrzany na
    podstawie poszlaki może też oszczędzić wszystkim czasu i zachodu i po
    prostu przyznać się do zabójstwa lub morderstwa, choć nawet wtedy
    wymagana będzie opinia biegłego, że jest zdrów na umyśle i wiedział co
    robi, gdy naciskał spust broni.

    W sprawie katastrofy smoleńskiej nie mamy na razie dowodów, natomiast
    mamy dymiący nagan dużego kalibru.

    Dymiący nagan stanowią relacje z prowadzenia śledztwa przez stronę
    rosyjską. Śledztwo wydaje się forsować tylko jedną hipotezę,
    mianowicie taką, że ani Federacja Rosyjska, ani żaden jej obywatel,
    nie miały ze smoleńską katastrofą nic wspólnego, zaś polski prezydent
    zginął z woli Boga, Historii i nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
    Anglosasi zwięźle określaja takie spontaniczne, losowo występujące
    nieszczęścia słowami 'shit happens', nie wiem natomiast, jak to będzie
    po rosyjsku.

    Ja mam naturalnie głęboką wiarę, że Rosja to jest całkiem normalne
    państwo. W związku z tym nie mam naturalnie żadnych wątpliwości, że
    kiedy we właściwym czasie opublikowany zostanie raport międzynarodowej
    komisji badającej przyczyny katastrofy samolotu Tu-154M nr 101, dn. 10
    kwietnia 2010r. w okolicach lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, to ten
    dokument będzie wyglądał tak samo, albo bardzo podobnie, jak raport
    francuskiego Bureau d'Enquetes et d'Analyses pour la Sécurité de
    l'Aviation Civile (BEA) w sprawie przyczyn katastrofy samolotu
    Concorde, rejestracja F-BTSC, dn. 25 lipca 2000 r. w Gonesse pod
    Paryżem.

    http://www.bea.aero/docspa/2000/f-sc000725a/htm/f-sc
    000725a.html

    To znaczy, rosyjski raport niechybnie będzie jasny i wyczerpujący, a
    miejscami wręcz drobiazgowy. Będzie miał co najmniej 12.5 megabajta
    jako plik .pdf, i dwanaście załączników; w sumie kilkaset stron,
    wszystkie zostaną opublikowane w internecie natychmiast po podpisaniu
    raportu przez komisję. Być może ten rosyjski raport będzie nawet
    jeszcze większy i dokładniejszy od francuskiego, bo w końcu w
    katastrofie Concorde nie zginął prezydent Republiki Francuskiej z
    małżonką, elita życia politycznego Francji oraz dowództwo francuskich
    sił zbrojnych, tylko wycieczka niemieckich biznesmenów.

    Z raportu komisji smoleńskiej będzie naturalnie wynikało, że po
    usunięciu z miejsca katastrofy Tu-154M większych szczątków samolotu,
    zostało ono następnie kilkakrotnie przeszukane przez idącą ramię przy
    ramieniu tyralierę policjantów zaopatrzonych w pincety i torebki
    plastikowe, która starannie wyzbierała wszystkie szczątki większe niż
    pół paznokcia. To światowy standard takich dochodzeń, zastosowany po
    katastrofie Concorde, więc ja po prostu nie wyobrażam sobie, by
    Rosjanie mogli postąpić inaczej.

    Pogłoski, że na miejscu katastrofy pozostawiono jakieś szczątki, to z
    pewnością potwarz.

    W katastrofie Concorde jako jej pierwotną przyczynę zidentyfikowano
    pasek blachy tytanowej o wymiarach 43x4 cm, leżący w charakterze
    śmiecia na pasie startowym, który podczas startu Concorde przeciął
    jedną z opon samolotu. Ten kawałek blachy, rozmiarów szkolnej linijki,
    znaleziono na pasie startowym, zabezpieczono, skatalogowano, a
    następnie dopasowano po kilku miesiącach śledztwa do kształtu
    przecięcia w oponie Concorde zabezpieczonej na miejscu upadku
    samolotu. W dochodzeniu w sprawie przyczyn katastrofy lotu PanAm 103,
    który rozbił się w szkockim miasteczku Lockerbie 21 grudnia 1988 r. w
    wyniku eksplozji bomby w ładowni bagażowej, koronnym dowodem rzeczowym
    stał się strzęp płytki obwodu drukowanego o wymiarach 0,8 x 1,25 cm,
    który był częścią elektronicznego zapalnika czasowego bomby i został
    wyjęty przez policyjnych techników pincetą ze znalezionego w lesie pod
    Lockerbie nadpalonego kawałka koszuli. Śledztwo trwało prawie trzy
    lata. Faza zbierania szczątków w Lockerbie trwała pięć miesięcy.
    Znaleziono około 1200 fragmentów wraku. Ponad 1000 policjantow i
    żołnierzy ręcznie wyzbierało z powierzchni kilkunastu kilometrów
    kwadratowych ponad 10 tysięcy innych przedmiotów. Każdy znaleziony
    przedmiot opatrzono etykietką z miejscem i datą znalezienia,
    umieszczono w plastikowej torebce, a następnie po przewiezieniu do
    centralnego magazynu prześwietlono przy pomocy przemysłowej aparatury
    rentgenowskiej, oraz sprawdzono chromatografem gazowym na obecność
    śladow materiałów wybuchowych. http://dnausers.d-n-a.net/dnetGOjg/Lockerbie.htm

    Naturalnie tak samo będzie w Smoleńsku, bo inaczej być nie może. A
    może nawet dokladniej, bo nie był to zwykły lot pasażerski. Pogłoski,
    jakoby miejsce katastrofy pod Smoleńskiem zostało przeorane
    spychaczami w niecały miesiąc po wypadku, to z pewnością potwarz.

    Załącznik medyczny do raportu o przyczynach katastrofy Tu-154M nr 101
    omawiający wyniki sekcji zwłok ofiar będzie niezawodnie odpowiadał co
    najmniej takim standardom medycyny wojskowej jak te opisane w
    amerykańskich przepisach Medical Aspects of Army Aircraft Accident
    Investigation (Army Regulation 40-21, Headquarters Department of the
    Army Washington, DC 23 November 1976, Unclassified)
    http://www.army.mil/usapa/epubs/pdf/r40_21.pdf. A zapewne nawet
    jeszcze ściślejszym, bo amerykańskie przepisy wojskowe sformułowano
    dla potrzeb rutynowych dochodzeń dotyczących śmierci członków załogi w
    wypadkach treningowych w lotnictwie wojskowym, a nie na potrzeby
    śledztwa nad przyczynami katastrofy o wadze ogólnopaństwowej, w której
    ginie głowa państwa i generalicja.

    Zgodnie z art. 3 ust.7 tej instrukcji, w ciągu 96 godzin po
    zakończeniu ostatniej sekcji zwłok, wszystkie protokoły sekcji,
    preparaty mikroskopowe, próbki tkanek zakonserwowane w bloczkach
    parafinowych i innymi sposobami, zbiór fotografii ofiar przed i po
    przewiezieniu z miejsca wypadku oraz zdjęcia rentgenowskie mają zostać
    przekazane do dyspozycji wojskowego instytutu medycyny sądowej.
    Zgodnie z załącznikiem A, punkt 4, część E do instrukcji nr 40-21,
    każdy protokół sekcji każdej z osobna ofiary wypadku musi oprócz
    standardowego opisu medycznego zawierać następującą informację:

    1. Szacunkowy czas przeżycia od momentu uderzenia o ziemię.
    2. Datę i godzinę śmierci.
    3. Ślady ognia na zwłokach powstałe przed i po uderzeniu samolotu o
    ziemię, oraz obecność na zwłokach błota, ziemi lub śladów paliwa.
    4. Szacunkowy czas wystawienia zwłok na działanie ognia.
    5. Położenie zwłok lub fragmentów zwłok na miejscu wypadku względem
    szczątków samolotu.
    6. Obrażenia (osobno i szczegółowo opisane mają być obrażenia głowy,
    twarzy, szyi, krtani, barków, piersi, korpusu, miednicy, ramion, nóg,
    dłoni i stóp).
    7. Przyczyny doznanych poparzeń (pożar, kontakt z paliwem, płynem
    hydraulicznym, innymi substancjami).
    8. Przyczyny obrażeń mechanicznych (uderzenie o części samolotu -
    szczegółowy opis, lub o inne przedmioty - szczegółowy opis).
    9. Kolejność doznanych obrażeń (opisać kolejno obrażenia odniesione
    przed wypadkiem, obrażenia spowodowane podczas pierwszego zderzenia z
    ziemią, podczas ew. kolejnych zderzeń z ziemią lub innymi obiektami,
    podczas ew. dalszego toku wypadku).

    Pogłoski, jakoby w rosyjskich protokołach sekcji pisano po prostu
    "przyczyna śmierci: mnogie obrażenia", to z pewnością potwarz.


    Kodycyl technologiczny:

    Być może nie wszystko jest stracone na zawsze w smoleńskiej mgle, bo
    obecność w rękach prywatnych przedmiotów odnalezionych na miejscu
    katastrofy stwarza realną możliwość społecznego poszukiwania
    pełnoprawnych dowodów, by zastąpić nimi dymiący nagan. Sceptycy,
    kórych nie obezwładniła dotychczasowa eksplozja braterstwa polsko-
    rosyjskiego, zastanawiają sie m.in. nad przyczynami całkowitej
    dezintegracji środkowej części samolotu, czyli kabiny pasażerskiej.
    Odłamana część ogonowa i usterzenie zachowały się w stanie podobnym,
    jak widoczny na zdjęciach z miejsc podobnych katastrof lotniczych.
    Kabina pasażerska natomiast jest w kawałkach, rozmiarów, tak na oko,
    pół metra na pół metra. Ciała są podobno zmasakrowane, pozrozrywane,
    poparzone, choć ani wybuchu, ani dużego pożaru paliwa na miejscu
    wypadku nie było - prawdopodobnie ze względu na brak kontaktu gorących
    silników, odłamanych razem z cześcią ogonową, ze zbiornikami paliwa w
    skrzydłach, odłamanych kilkadziesiąt metrów dalej, jak i ze względu na
    brak iskier przy uderzeniu metalowego kadłuba o podmokły grunt.

    Nic nie wiadomo o stanie kabiny załogi. Kokpit, z natury rzeczy
    zawierający kluczowy materiał dowodowy, znikł z powierzchni planety.
    Ani jednego zdjęcia. Nie wiadomo, czy kabina pilotów odłamała się od
    reszty kadłuba tak samo jak część ogonowa, czyli mniej więcej w
    całości, poszła w drzazgi, czy magicznie wysublimowała w atmosferę.

    Jako niepoprawny sceptyk, nihilista i oszołom uważam, że zarówno
    (niedostępne nam jeszcze na razie) szczątki samolotu jak i przedmioty
    znalezione na miejscu wypadku oraz zwłoki ofiar mogłyby potwierdzić
    lub wykluczyć hipotezę eksplozji wolumetrycznej w kabinie
    pasażerskiej, która jest zgodna z widocznym na zdjęciach stanem wraku
    oraz pogłoskami na temat stanu zwłok.

    Osobom zainteresowanym fizyką takich eksplozji i sposobem ich
    przeprowadzania polecam kwerendę literatury tematu, z użyciem fraz
    kluczowych: UCVE (unconfined cloud vapour explosion), CCVE (confined
    cloud vapor explosion) oraz BLEVE (boling liquid expanding vapor
    explosion). O ile analiza spektrometryczna znalazłaby na miejscu
    katastrofy, w szczątkach samolotu lub na zwłokach ofiar tlenek
    etylenu, tlenek propylenu, azotan izopropylu, aluminium, magnez lub
    cyrkon o wysokiej czystości, w postaci pyłów o innym składzie niż
    stopy użyte w konstrukcji samolotu, kompleksowe związki
    metaloorganiczne zawierające fluor i metale lekkie, niewytłumaczalnie
    wysokie stężenie fluoru, albo nanocząsteczki metali, to taka sygnatura
    wskazywałaby na eksplozję wolumetryczną, zwaną przez Rosjan
    termobaryczną. Całkowicie przypadkowo tak się składa, że Rosjanie są
    pionierami użycia eksplozji termobarycznych w technice wojskowej.
    Około litr płynu w głowicy pocisku do ręcznej wyrzutni "???-? ?????",
    eksplodującego jako aerozol wypełniający pomieszczenie w ostrzelanym
    "trzmielem" budynku, daje ten sam efekt, co pocisk haubicy 152mm -
    zawsze zabija wszystkich w pomieszczeniu i prawie wszystkich w
    budynku, a często burzy budynek, co Rosjanie praktycznie sprawdzili w
    Czeczenii. Niczego to naturalnie nie dowodzi, do czasu zbadania
    spektroskopem masowym (MS) przedmiotów z katastrofy, znajdujących się
    obecnie w rękach prywatnych.

    Kodycyl medyczny:

    Czy te zwłoki, które przetrwały mniej więcej w całości, prześwietlono?
    Eksplozja termobaryczna zabija bardzo charakterystycznym mechanizmem
    'blast injury' obejmującym m.in obrażenia płuc wywołane skokowym
    wzrostem ciśnienia w pomieszczeniu do ponad 3MPa. Te obrażenia płuc
    mają bardzo charakterystyczny obraz radiologiczny na zdjęciach
    rentgenowskich klatki piersiowej, zwany 'butterfly', czyli motylem.
    Najbardziej kompetentna w ocenie diagnostycznej takich zdjęć jest
    medycyna izraelska, z powodu dużego doświadczenia z ofiarami
    terrorystycznych zamachów bombowych w miejscach publicznych. Wystarczy
    wysłać zdjęcia rentgenowskie z prośbą o opinię. Czy oszacowano
    temperaturę, jaka działała na spalone zwłoki? Medycyna sądowa ma na to
    rozmaite sposoby. Pożar paliwa lotniczego osiąga 900-1100 stopni
    Celsjusza, eksplozja termobaryczna ma 2500-3000 stopni i bardzo wysoki
    gradient wzrostu temperatury.

    Kodycyl ekonomiczny:

    Czy i kiedy dostaniemy z powrotem od Rosjan wrak samolotu, a raczej
    jego części złożone luzem na kupę, której RP jest nadal pełnoprawnym
    właścicicielem, bo samolot był kupiony od Rosjan i całkowicie
    zapłacony? Czy też zgodzimy się z Rosjanami że to bez sensu, i wrak
    pojedzie prosto do rosyjskiej huty, a my wielkodusznie nie będziemy
    się domagać nawet zapłaty za złom?

    Kodycyl archeologiczny:

    Ewentualne zaoranie, przekopanie, zabetonowanie, (niepotrzebne
    skreślić) miejsca katastrofy nie pomoże jako antidotum na ewentualną
    komisję śledczą za 50 lat. Ślady podejrzanych substancji, jeśli się
    tam znajdują, bedą wykrywalne spektrometrycznie w praktyce do końca
    świata. To samo dotyczy ewentualnych ekshumacji ofiar przez pokolenie
    naszych wnuków.

    Może natomiast pomóc w udaremnieniu przyszłego śledztwa zdjęcie z
    obszaru katastrofy całej wierzchniej warstwy gruntu, przynajmniej 1 m
    w głąb, i jej wywiezienie w jakieś nieujawnione miejsce. Nie zdziwi
    mnie zatem, jeśli miasto Smoleńsk nagle zacznie budować na tym terenie
    np. największy na świecie podziemny parking, centrum handlowe na trzy
    piętra w głąb, albo super-basen kąpielowy o powierzchni kilku
    hektarów.

    http://wtemaciemaci.salon24.pl/178536,dymiacy-nagan

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1