W Korei, znaczy sie.
Londynskie TV wiadomosci pokazuja pld koreanczyka, ktory ma byznes po
obu stronach
granicy. Facet raportuje, ze polnocni zolnierze sa w pelnej gotowosci
wojennej na granicy,
z bronia gotowa do strzalu. W zasadzie to nic nowego ale teraz wyraznie
jakies diably mieszaja
w kociolku. Wystarczy jedna iskra i beczka prochu moze znowu wybuchnac.
Ja bym stawial na ograniczona wojne, ktora jest potrzebna obu stronom
konfliktu.
No i nie zapominajmy, ze wojna to najlepsze lekarstwo na kryzys
gospodarczy Zachodu.
To imperatyw ekonomiczny. Do dzis wspominam czule wojne Saddama z
Chomeinim.
Mysmy sprzedawali bron Irakowi a komuna Iranowi. Oba te kraje
sprzedawaly nam nafte tanio.
Wszyscy byli syci i zadowoleni, z wyjatkiem oczywiscie tego miliona
dzikusow co dali dupy
w imie Allaha pod Basra.

fatso