-
331. Data: 2018-12-25 13:59:54
Temat: Re: frankowicze
Od: Budzik <b...@p...o.n.e.t.pl.nie.spam.oj>
Użytkownik Poldek p...@i...eu ...
>>> Nie róbmy sobie jaj. Kto wybrał kredyt we franku, a nie w złotym,
>>> to dlatego, że wierzył, że franek ponieważ spada(ł), to będzie
>>> dalej spadał i na tym będzie zarobek. A mieszkania ponieważ szybko
>>> drożały, to będą dalej drożeć i na tym też będzie "zarobek".
>>
>> Wez Pan nie pierdol :))))
>
> Przekonałeś mnie swoją argumentacją.
>
Skoro taki powazny ton to bede kontynuował... Emotikony w dupe nie ukuły?
>> Patrzysz na to z punktu widzenia spekulanta których pewnie jakis
>> procent był.
>> Ale ogól ludzi chcial mieszkanie. Nie do zysku. Do mieszkania.
>>
> Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. W 2007 roku Donald Tusk
> (ówczesny Prezes Rady Ministrów) powiedział, że w 2011 roku Polska
> wejdzie do strefy euro. Pamiętam gadkę - której logiki do dziś nie
> potrafię sobie wytłumaczyć, ale taka mowa była - biorąc teraz (circa
> 2007 r.) kredyt we franku, to jak za 4 lata wejdzie euro, to
> będziemy do przodu. A biorąc kredyt w złotym bylibyśmy do tyłu :-)
> Nie wiem dlaczego, ale wtedy, w 2007 roku byłem przekonany, że nie
> będzie euro w Polsce, ani w 2011, ani później.
>
Przekonales mnie ze skoro przeprowadzałes taka analize prawdopodobienstwa
w 200 to przecietny Kowalski równiez i dlatego postanowił zainwestowac
spekulacyjnie w mieszkanie :)
--
Pozdrawia... Budzik
b_ud_zi_k_6_1 na poczta kropka onet kropka pl (adres antyspamowy, usuń także "_")
"Jeśli będąc w towarzystwie kobiety potrafisz z niej czytać jak z
książki, nie stosuj systemu Braille'a." T. Bernard
-
332. Data: 2018-12-25 15:17:17
Temat: Re: frankowicze
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"J.F." <j...@p...onet.pl> writes:
> W jej ocenie wyciąg z ksiąg banku stanowi jedynie dokument prywatny i
> nie jest miarodajny do ustalenia wysokości zobowiązania wobec banku.
A to jest moim zdaniem jak najbardziej prawda. Bank powinien w razie
potrzeby udowodnić że kwota kredytu została wypłacona (nawet kończąc to
oświadczeniem dewelopera itp. lub jego banku). Podobnie klientka powinna
udowodnić, że np. spłaciła więcej niż twierdzi bank. W każdym razie nikt
nie powinien ślepo wierzyć w księgi banku, jeśli klient się z nimi nie
zgadza - dokładnie tak jak nikt ślepo nie wierzy w normalne księgi
rachunkowe, jeśli kontrahent się z nimi nie zgadza. Stąd m.in.
konieczność okresowego potwierdzania sald itd.
> Zgodnie z §39 powyższego
> Regulaminu kredyty w walutach wymienialnych uruchamiane są w złotych,
> przy zastosowaniu kursu kupna, według kursów walut obowiązujących w
> Banku w momencie wypłaty.
Ja nie wiem co to w ogóle znaczy, że "kredyty są uruchamiane". Uruchomić
można urządzenie, a kredytu można udzielić. Środki pochodzące z kredytu
można także wypłacić, przelać na inne konto, wymienić na inną walutę
itd. Ale uruchomić?
> Odwołując się do zasad
> interpretacji językowej, za kredyt walutowy uznać należy zatem kredyt,
> który jest określony w walucie obcej, w tejże walucie obcej jest
> wypłacony i w walucie obcej jest spłacony.
Oczywiście. I dlatego kredyt walutowy z kwotą kredytu wypłacaną
w złotych składa się z dwóch umów (i tak moim średnio skromnym zdaniem
każdy normalny sąd powinien uznać) - ta druga umowa to umowa sprzedaży
waluty. Może nawet z trzech - także z wypłaty/przelewu określonej kwoty
(być może innej niż z drugiej umowy) na rzecz np. dewelopera.
Przy czym powinien tu obowiązywać zakaz "sprzedaży wiązanej" (bank nie
powinien mieć prawa uzależniać zawarcia pierwszej umowy od zawarcia
pozostałych "bo tak") - natomiast powinien mieć prawo zabezpieczenia
swoich interesów poprzez upewnienie się, że należne środki rzeczywiście
prawidłowo trafiły do np. dewelopera.
Z tym, że moim zdaniem ew. klauzule uznane później za abuzywne nie
powinny skutkować nieważnością całej umowy, oraz sąd powinien decydować
o tym, co należy zastosować w zamian.
> Również w tej walucie (PLN) kredyt został uruchomiony.
Jeżeli kredyt został uruchomiony w PLN, co moim zdaniem należy najbliżej
interpretować jako udzielony w PLN, to nie ma tu żadnego kredytu
walutowego, i niech bank ** ** **. W każdym razie w takim przypadku
inicjatywa zmiany (dowodu itd) tego stanu rzeczy powinna należeć do
banku.
> W omawianej sprawie wartość kredytu wyrażona
> została we franku szwajcarskim, natomiast wypłata kredytu i ustalenie
> wysokości raty odnosiło się do złotych polskich. W tej sytuacji
> kredytobiorca nigdy nie spłaca nominalnej wartości kredytu, bowiem z
> uwagi na różnice kursowe zawsze będzie to inna kwota
Jest to, moim zdaniem, całkowicie nieistotne. W przypadku kredytów
w walucie własnej kredytobiorca też praktycznie nigdy nie spłaca
nominalnej wartości kredytu.
> Fakt ten wynika z włączenia do umowy klauzuli
> waloryzacyjnej, która powoduje, że wysokość zobowiązania wyrażonego w
> walucie polskiej jest modyfikowana innym miernikiem wartości.
To też jest dla mnie niejasne. Normalne kredyty walutowe nie mają żadnej
"klauzuli waloryzacyjnej".
> obarczeniu kredytobiorcy nieograniczonym
> ryzykiem kursowym,
To nie jest istotne. Wszystkie osoby posiadające jakiekolwiek należności
i/lub roszczenia (niezależnie od waluty) są obarczone nieograniczonym
ryzykiem kursowym.
> a także możliwości naruszenia przepisów o odsetkach
> maksymalnych
Tu akurat wątpię by miało to znaczenie praktyczne, ale domyślam się, że
to kwestia litery i ducha owych przepisów.
> Warto także zauważyć, iż uruchomienie kredytu następowało w PLN według
> kursu kupna, natomiast spłata kredytu ustalana jest w oparciu o kurs
> sprzedaży. Już tylko takie zastrzeżenia zawarte w umowie stanowi
> rodzaj ukrytej prowizji banku.
A nawet odkrytej. Natomiast o nieznanej z góry i ustalanej tylko przez
jedną stronę wysokości (w przypadku spłat), chyba że spłaty następują
w walucie.
> Kredytobiorca zaciągając i spłacając
> kredyt nawet tego samego dnia i przy niezmienionym kursie waluty
> zobowiązany byłby do spłaty wyższej kwoty aniżeli pożyczył.
Bez znaczenia.
> Należy przy tym pamiętać, iż umowa przewiduje
> możliwość przedterminowej spłaty kredytu i w przypadku jej dokonanie
> przed upływem 5 lat od dnia zawarcia umowy Bankowi przysługuje prawo
> do pobrania 1% prowizji liczonej od kwoty przedterminowej spłaty.
Bez znaczenia. Natomiast należałoby przyjrzeć się, czy takie ustalenie
jest zgodne z "zasadami współżycia" :-)
Bo niby z czego to wynika? Mogłoby to wynikać z dodatkowych kosztów
banku, np. rzeczoznawcy - ale w typowym przypadku?
Dla mnie to wygląda na chęć utrudnienia klientowi przeniesienia kredytu
do innego banku. Jeśli bank ponosi koszty, to powinien je sobie
potrącić z kredytu albo bezpośrednio od klienta, a nie kombinować.
> Zgodzić się
> zatem należy ze stanowiskiem pozwanej, iż złożone do akt dokumenty nie
> udowadniają roszczenia zarówno co do zasady jak i wysokości. W oparciu
> o przedłożone dokumenty Sąd nie jest bowiem stwierdzić czy pozwana
> spłaciła swoje roszczenie, a jeśli nie to w jakiej wysokości
> zadłużenie ją obciąża
Z tym mogę się zgodzić (jeśli sprawa wygląda tak jak opisano). Moim
zdaniem sąd powinien zwrócić pozew bez jego rozpatrywania, bo nie jest
absolutnie kompletny. Być może bank powinien najpierw wezwać klientkę do
wspólnego ustalenia stanu prawnego (np. do podpisania aneksu)?
To oczywiście nie ma nic wspólnego z samą idea kredytów (w tym
walutowych), problemy leżą w sprawach pozakredytowych.
> Hm ... to co - bank zostal calkowicie na lodzie ?
> Bo jak rozumiem - to nic mu sie nie nalezy :-)
> Dopiero w kolejnym pozwie moglby cos wywalczyc ?
>
> Czyli apelowal, bo przeciez nie odpuscil.
Moim zdaniem apelacja nie powinna tu być skuteczna.
Najpierw powinno się ustalić obowiązującą strony treść umowy
(w szczególności, należałoby pozbyć się treści niejasnych,
niejednoznacznych i/lub abuzywnych).
--
Krzysztof Hałasa
-
333. Data: 2018-12-25 20:49:00
Temat: Re: frankowicze
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
z <...@...pl> writes:
> Obywatel widząc ogrom "opieki" państwa nad bankami ma prawo nie
> spodziewać się że w baku zastanie oszusta albo że konsultanta
> zaoferuje mu ofertę dobrą ale dla konsultanta.
IMHO owo "prawo" jest takie samo jak w przypadku dowolnej innej firmy.
Właściwym terminem jest tu "ograniczone zaufanie", a nie żadna
"instytucja zaufania publicznego".
--
Krzysztof Hałasa
-
334. Data: 2018-12-25 21:02:22
Temat: Re: frankowicze
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
Budzik <b...@p...o.n.e.t.pl.nie.spam.oj> writes:
> Jak ktos bierze kredyt na 30 lat to nie dlatego ze chce wziac na 30 tylko
> dlatego ze na 10 go nei stac.
Niekoniecznie. Wiele osób bierze kredyt na 30 lat z zamiarem spłacenia
go w ciągu 10, a 30 jest po to, że nie wiadomo co dokładnie będzie
w ciągu owych 10 i więcej lat.
Wiem że ta grupa nie jest reprezentatywna, ale przynajmniej tu było to
dyskutowane ad infinitum.
> I jak ma lat 20-25 to wuja mysli o tym co bedzie za lat 10.
> A za chwile slub, dzieci i wymarzone singlowe m3 o powierzchni 50m2 staje
> sie zdecydowanie za małe dla rodziny...
Moim zdaniem to sprzeczność. Ale może nie "doceniam" niektórych ludzi.
Natomiast na początku wieku (i chwile wcześniej) takie mieszkania były
kupowane z konieczności, i zresztą takie 3-pokojowe 50m^2 (z rynku
wtórnego raczej) były postrzegane jakby spadły z nieba. Ale to była
konieczność, a nie bezmyślność.
> Chyba nie rozumiesz. Mwoimy o sytuacji co by było gdyby nie było kredytów
> (tfu, produktów finansowych) hipotecznych w chf...
To proste - kupa ludzi nie mogłaby na początku wieku kupić mieszkań.
> Albo ceny mieszkan by tak mocno nie skoczyły...
A to jest prawda. Tylko co z tego?
>> No to co proponujesz ? Bo chyba nie kredyt w PLN o zmiennej stopie.
>> A stalej nikt nie da ...
>>
> Dlaczego nikt nie da?
> Rzad dopłaca miliardy do nikomu nie potrzebnych pierdoł.
> moze by sie wział za coś rzeczywiście ważnego...?
I to jest dotowanie kredytów, albo po prostu dotowanie prywatnych
(często zagranicznych) firm pieniędzmi z podatków?
>> Nie, skutek tego, ze zlotowka sie przez pare lat umacniala.
>> To potem z duzej gorki spadla, ale wrocila na poczatek.
>>
> I ci specjalisci o tym nie wiedzieli... Szkoda, bo w sumie biora sporo
> kasy zeby wiedzieli...
Nikt tego nigdy nie wie (pomijając marginalne przypadki, gdy sam to
wywołuje). Gdyby wiedział, byłby właścicielem całej planety.
--
Krzysztof Hałasa
-
335. Data: 2018-12-25 23:59:53
Temat: Re: frankowicze
Od: Budzik <b...@p...o.n.e.t.pl.nie.spam.oj>
Użytkownik Krzysztof Halasa k...@p...waw.pl ...
>> Jak ktos bierze kredyt na 30 lat to nie dlatego ze chce wziac na 30
>> tylko dlatego ze na 10 go nei stac.
>
> Niekoniecznie. Wiele osób bierze kredyt na 30 lat z zamiarem
> spłacenia go w ciągu 10, a 30 jest po to, że nie wiadomo co
> dokładnie będzie w ciągu owych 10 i więcej lat.
> Wiem że ta grupa nie jest reprezentatywna, ale przynajmniej tu było
> to dyskutowane ad infinitum.
>
>> I jak ma lat 20-25 to wuja mysli o tym co bedzie za lat 10.
>> A za chwile slub, dzieci i wymarzone singlowe m3 o powierzchni 50m2
>> staje sie zdecydowanie za małe dla rodziny...
>
> Moim zdaniem to sprzeczność. Ale może nie "doceniam" niektórych
> ludzi. Natomiast na początku wieku (i chwile wcześniej) takie
> mieszkania były kupowane z konieczności, i zresztą takie 3-pokojowe
> 50m^2 (z rynku wtórnego raczej) były postrzegane jakby spadły z
> nieba. Ale to była konieczność, a nie bezmyślność.
>
Gdzie tu ta sprzecznosc?
>> Chyba nie rozumiesz. Mwoimy o sytuacji co by było gdyby nie było
>> kredytów (tfu, produktów finansowych) hipotecznych w chf...
>
> To proste - kupa ludzi nie mogłaby na początku wieku kupić mieszkań.
>
>> Albo ceny mieszkan by tak mocno nie skoczyły...
>
> A to jest prawda. Tylko co z tego?
>
Ze kupa byłaby troche mniejsza, a druga kupa wrobionych we franki byłaby
zerowa.
>>> No to co proponujesz ? Bo chyba nie kredyt w PLN o zmiennej
>>> stopie. A stalej nikt nie da ...
>>>
>> Dlaczego nikt nie da?
>> Rzad dopłaca miliardy do nikomu nie potrzebnych pierdoł.
>> moze by sie wział za coś rzeczywiście ważnego...?
>
> I to jest dotowanie kredytów, albo po prostu dotowanie prywatnych
> (często zagranicznych) firm pieniędzmi z podatków?
Dobrze ze dołozyłes te zagraniczne bo zaczałbym sie martwic o
obiektywizm... ;-P
>
>>> Nie, skutek tego, ze zlotowka sie przez pare lat umacniala.
>>> To potem z duzej gorki spadla, ale wrocila na poczatek.
>>>
>> I ci specjalisci o tym nie wiedzieli... Szkoda, bo w sumie biora
>> sporo kasy zeby wiedzieli...
>
> Nikt tego nigdy nie wie (pomijając marginalne przypadki, gdy sam to
> wywołuje). Gdyby wiedział, byłby właścicielem całej planety.
--
Pozdrawia... Budzik
b_ud_zi_k_6_1 na poczta kropka onet kropka pl (adres antyspamowy, usuń także "_")
Jest Leżajsk, jest dobrze.
Był Leżajsk, jest mi niedobrze.
-
336. Data: 2018-12-26 13:41:13
Temat: Re: frankowicze
Od: "witrak()" <w...@h...com>
On 2018-12-25 20:49, Krzysztof Halasa wrote:
> z <...@...pl> writes:
>
>> Obywatel widząc ogrom "opieki" państwa nad bankami ma prawo nie
>> spodziewać się że w baku zastanie oszusta albo że konsultanta
>> zaoferuje mu ofertę dobrą ale dla konsultanta.
>
> IMHO owo "prawo" jest takie samo jak w przypadku dowolnej innej firmy.
> Właściwym terminem jest tu "ograniczone zaufanie", a nie żadna
> "instytucja zaufania publicznego".
>
A nie sądzisz, że właśnie o to chodzi w owym (nielubianym przez
pewną część populacji pbb ;-) ) sformułowaniu?
Że po to się go używa, aby zaznaczyć, że "ograniczenie zaufania"
może w przypadku banku być znacznie mniejsze niż w przypadku,
powiedzmy, "spółki zoologicznej"?
Świadczyć może o tym fakt, że ustawodawca pozwala bankom (a nawet
zobowiązuje je) wykonywać czynności, które w żadnym razie nie
należą do czynności "biznesowych" (nie chcę twierdzić, że bliżej
im do czynności notarialnych, niż biznesowych, ale na pewno do
"urzędowych"). Co wyraźnie wskazuje, że nie tylko Kowalski, ale i
ustawodawca zakłada, że (na ogół) nie będzie tam łatwo spotkać
oszustów?
witrak()
-
337. Data: 2018-12-27 03:02:29
Temat: Re: frankowicze
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Dnia Tue, 25 Dec 2018 15:17:17 +0100, Krzysztof Halasa napisał(a):
> "J.F." <j...@p...onet.pl> writes:
>> W jej ocenie wyciąg z ksiąg banku stanowi jedynie dokument prywatny i
>> nie jest miarodajny do ustalenia wysokości zobowiązania wobec banku.
>
> A to jest moim zdaniem jak najbardziej prawda. Bank powinien w razie
Jak widac - poparka opinia TK.
> potrzeby udowodnić że kwota kredytu została wypłacona (nawet kończąc to
> oświadczeniem dewelopera itp. lub jego banku).
Hm, a jak deweloper zdazyl zbankrutowac, ale mial konto w tym samym
banku ?
Wyciag z ksiag banku mowiacy ze przelew mial miejsce wystarczy ?
> Podobnie klientka powinna
> udowodnić, że np. spłaciła więcej niż twierdzi bank.
Ale jak - wyciagiem z banku ? :-)
> W każdym razie nikt
> nie powinien ślepo wierzyć w księgi banku, jeśli klient się z nimi nie
> zgadza - dokładnie tak jak nikt ślepo nie wierzy w normalne księgi
No i jak widac, tak wlasnie jest.
Choc tak prawde mowiac ... o moze nalezaloby obciazyc kosztami strone,
ktora kwestionuje prawdziwe fakty ?
> rachunkowe, jeśli kontrahent się z nimi nie zgadza. Stąd m.in.
> konieczność okresowego potwierdzania sald itd.
Ale to ma tez inne zalety - np nie wyskoczy ktos, ze jestes mu winien
grubsza kwote od 20 lat ...
>> Zgodnie z §39 powyższego
>> Regulaminu kredyty w walutach wymienialnych uruchamiane są w złotych,
>> przy zastosowaniu kursu kupna, według kursów walut obowiązujących w
>> Banku w momencie wypłaty.
>
> Ja nie wiem co to w ogóle znaczy, że "kredyty są uruchamiane". Uruchomić
> można urządzenie, a kredytu można udzielić. Środki pochodzące z kredytu
> można także wypłacić, przelać na inne konto, wymienić na inną walutę
> itd. Ale uruchomić?
A udzielenie to nie bedzie wyrazenie zgody ? A w innym terminie mamy
"uruchomienie", od ktorego liczymy odsetki ...
>> Odwołując się do zasad
>> interpretacji językowej, za kredyt walutowy uznać należy zatem kredyt,
>> który jest określony w walucie obcej, w tejże walucie obcej jest
>> wypłacony i w walucie obcej jest spłacony.
>
> Oczywiście. I dlatego kredyt walutowy z kwotą kredytu wypłacaną
> w złotych składa się z dwóch umów (i tak moim średnio skromnym zdaniem
> każdy normalny sąd powinien uznać) - ta druga umowa to umowa sprzedaży
A ty bylo jeszcze ciekawiej, bo to bylo przewalutowanie kredytu
wczesniej udzielonego, w PLN.
> waluty. Może nawet z trzech - także z wypłaty/przelewu określonej kwoty
> (być może innej niż z drugiej umowy) na rzecz np. dewelopera.
> Przy czym powinien tu obowiązywać zakaz "sprzedaży wiązanej" (bank nie
> powinien mieć prawa uzależniać zawarcia pierwszej umowy od zawarcia
> pozostałych "bo tak") - natomiast powinien mieć prawo zabezpieczenia
> swoich interesów poprzez upewnienie się, że należne środki rzeczywiście
> prawidłowo trafiły do np. dewelopera.
Ale jak ? Najprosciej jak bank przeleje deweloperowi na konto.
No chyba ze opcjonalnie - bank przelewa, ale klient moze tez inaczej,
tylko wtedy musi zaplacic ubezpieczenie.
No tak, ale to tez by byla sprzedaz wiazana, wiec nie ubezpieczenie, a
prowizja 2% wieksza :-)
> Z tym, że moim zdaniem ew. klauzule uznane później za abuzywne nie
> powinny skutkować nieważnością całej umowy, oraz sąd powinien decydować
> o tym, co należy zastosować w zamian.
No to widzisz - tak zastosowal, ze doszedl do wniosku, ze nie wie czy
klientka kredyt splacila, czy nie, bo nie wie jaka byla umowa :-)
>> Również w tej walucie (PLN) kredyt został uruchomiony.
>
> Jeżeli kredyt został uruchomiony w PLN, co moim zdaniem należy najbliżej
> interpretować jako udzielony w PLN, to nie ma tu żadnego kredytu
> walutowego, i niech bank ** ** **.
A wyzej przewalutowanie dopuszczales.
A jakbym chcial cos kupic za dolary, a kredyt wziac w pln ?
> W każdym razie w takim przypadku
> inicjatywa zmiany (dowodu itd) tego stanu rzeczy powinna należeć do
> banku.
Bank spisal umowe, w ktorej okreslil kredyt jako walutowy, podal kwote
w walucie ...
>> W omawianej sprawie wartość kredytu wyrażona
>> została we franku szwajcarskim, natomiast wypłata kredytu i ustalenie
>> wysokości raty odnosiło się do złotych polskich. W tej sytuacji
>> kredytobiorca nigdy nie spłaca nominalnej wartości kredytu, bowiem z
>> uwagi na różnice kursowe zawsze będzie to inna kwota
>
> Jest to, moim zdaniem, całkowicie nieistotne. W przypadku kredytów
> w walucie własnej kredytobiorca też praktycznie nigdy nie spłaca
> nominalnej wartości kredytu.
Formalnie jednak splaca. Tyle ze doplaca odsetki i prowizje ...
>> a także możliwości naruszenia przepisów o odsetkach
>> maksymalnych
>
> Tu akurat wątpię by miało to znaczenie praktyczne, ale domyślam się, że
> to kwestia litery i ducha owych przepisów.
Jesli uznac, ze kredyt jest/byl w PLN, a takowy ma odsetki ograniczone
ustawowo, to skok kursu moze ustawe naruszyc.
A w ustawie chyba nic nie ma, ze to tylko PLN sie tyczy ...
>> Warto także zauważyć, iż uruchomienie kredytu następowało w PLN według
>> kursu kupna, natomiast spłata kredytu ustalana jest w oparciu o kurs
>> sprzedaży. Już tylko takie zastrzeżenia zawarte w umowie stanowi
>> rodzaj ukrytej prowizji banku.
>
> A nawet odkrytej.
No wlasnie nie. A wiec "bank wprowadzil klienta w blad" co do prowizji
i RRSO :-)
>> Należy przy tym pamiętać, iż umowa przewiduje
>> możliwość przedterminowej spłaty kredytu i w przypadku jej dokonanie
>> przed upływem 5 lat od dnia zawarcia umowy Bankowi przysługuje prawo
>> do pobrania 1% prowizji liczonej od kwoty przedterminowej spłaty.
>
> Bez znaczenia. Natomiast należałoby przyjrzeć się, czy takie ustalenie
> jest zgodne z "zasadami współżycia" :-)
> Bo niby z czego to wynika? Mogłoby to wynikać z dodatkowych kosztów
> banku, np. rzeczoznawcy - ale w typowym przypadku?
> Dla mnie to wygląda na chęć utrudnienia klientowi przeniesienia kredytu
> do innego banku. Jeśli bank ponosi koszty, to powinien je sobie
> potrącić z kredytu albo bezpośrednio od klienta, a nie kombinować.
O to to to.
Kolejna ukryta prowizja ?
>> Zgodzić się
>> zatem należy ze stanowiskiem pozwanej, iż złożone do akt dokumenty nie
>> udowadniają roszczenia zarówno co do zasady jak i wysokości. W oparciu
>> o przedłożone dokumenty Sąd nie jest bowiem stwierdzić czy pozwana
>> spłaciła swoje roszczenie, a jeśli nie to w jakiej wysokości
>> zadłużenie ją obciąża
>
> Z tym mogę się zgodzić (jeśli sprawa wygląda tak jak opisano). Moim
> zdaniem sąd powinien zwrócić pozew bez jego rozpatrywania, bo nie jest
> absolutnie kompletny.
Hm, a bank nie uwazalby "czego ten sad sie czepia" ?
> Być może bank powinien najpierw wezwać klientkę do
> wspólnego ustalenia stanu prawnego (np. do podpisania aneksu)?
A jak sprytna klientka odmowi ?
Poza tym bank stoi na stanowisku, ze umowa byla precyzyjna :-)
>> Hm ... to co - bank zostal calkowicie na lodzie ?
>> Bo jak rozumiem - to nic mu sie nie nalezy :-)
>> Dopiero w kolejnym pozwie moglby cos wywalczyc ?
>> Czyli apelowal, bo przeciez nie odpuscil.
>
> Moim zdaniem apelacja nie powinna tu być skuteczna.
> Najpierw powinno się ustalić obowiązującą strony treść umowy
> (w szczególności, należałoby pozbyć się treści niejasnych,
> niejednoznacznych i/lub abuzywnych).
Hm, czy one byly takie abuzywne w chwili podpisywania ...
J.
-
338. Data: 2018-12-27 11:18:02
Temat: Re: frankowicze
Od: Tomasz Kaczanowski <k...@p...onet.pl>
W dniu 2018-12-23 o 13:15, J.F. pisze:
> Bo niby juz wczesniej kredyty walutowe w polskich bankach byly, ale dla
> przedsiebiorcow, nie dla ludzi.
Chyba jednak pamięć szwankuje... A skąd wzieli sie ludzie, którzy
spłacali zaciągane 10 lat wcześniej kredyty we frankach, bo było bardzo
tanio? To ta fama miedzy innymi nakręciła tych co z matematyki byli
słabi, by liczyć, że im sie opłaciło, bo brali kredyt, gdy frank był
drogi, a spłacali gdy był tani.
Niestety ludziom nie szło przetłumaczyć, że wysokość raty jest istotna,
ale ważniejszy jest kapitał do spłaty, bo ten będzie napędzał wysokość
raty przy zmianach oprocentowania (i w przypadku kredytów w walucie
również waluty).
Zmiana w prawie mówiąca, że jeśli nie chcę spłacać kredytu mogę oddać
nieruchomość i jesteśmy kwita z bankiem byłaby dobrym zabezpieczeniem
dla klientów aby takich dziwnych kredytów nie sprzedawać, bo tu ryzyko
zmiany kursu bank musiałby częściowo wziąć na siebie.
--
http://kaczus.zrzeda.pl
-
339. Data: 2018-12-27 11:29:31
Temat: Re: frankowicze
Od: Tomasz Kaczanowski <k...@p...onet.pl>
W dniu 2018-12-24 o 02:47, J.F. pisze:
> Owszem, to moglo zaskoczyc. Ale:
> -w umowie tego nie zapisano, wiec nie masz co zwalac na analfabetyzm,
> -jak ktos bierze kredyt na 20-30 lat, to nie po to, aby sprzedawac
> mieszkanie.
A dlaczego nie? Mam widoki na większy wpływ, ale nie jest to pewne i
jest w przyszłości, rozważam, że za 10 lat będę potrzebował większe
mieszkania/domu, ale na początek, wolę mniejszą ratę, biorę kredyt na 20
lat, spłacam po 10 i kupuje inną nieruchomość. Znam wiele osób, które
tak robiły i z takim przeświadczeniem kupowały. Niestety ze względu na
zbytnia ochronę tego co wynajmuje sobie mieszkanie mamy to, że
mieszkania pod wynajem są drogie, bo to ryzykowny sposób wynajmowania i
większe ryzyko trzeba wkalkulować sobie w cenę. Ochrona poszła nie w tę
stronę co powinna. Powinna iść w stabilność kosztów wynajmu a nie w
ochronę przed eksmisją osób niepłacących.
--
http://zrzeda.pl
-
340. Data: 2018-12-27 13:27:00
Temat: Re: frankowicze
Od: Wojciech Bancer <w...@g...com>
On 2018-12-24, z <...@...pl> wrote:
[...]
>> Ale winy za co konkretnie?
> Ryzyka takiej właśnie niebezpiecznej umowy tylko na jedną jej stronę.
Jak całego? Bank ryzykuje co najmniej że klient nie spłaci.
> A wina jest po stronie banku w zakresie łamania prawa bankowego
> To proste jak budowa cepa.
> Dziwię się że ktoś jeszcze tego nie rozumie
Jakby było takie proste, to by nie znajdowali tego "kruczka" po 10 latach
obowiązywania ustawy, tylko ktoś by to usadził od razu, w tym 2004, -6, czy -7.
Mamy prawo jakie mamy, pisane na kolanie, możliwe do interpretacji w różny
sposób, więc hasełko "prawa trzeba przestrzegać" w takiej sytuacji jest
po prostu ocenne (jeden rabi^^^sędzia powie tak, drugi sędzia powie nie).
--
Wojciech Bańcer
w...@g...com